Premier Beata Szydło stanie przed Trybunałem Stanu? Mamy odpowiedź Rafała Bochenka
Szefowa rządu Beata Szydło stanie przed Trybunałem Stanu - podkreślali w środę m.in. Marcin Kierwiński z PO czy Adrian Zandberg z Razem. Wszystko przez upublicznienie dokumentów ze śledztwa ws. nieopublikowania wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 9 marca 2016 r. W rozmowie z WP rzecznik rządu Rafał Bochenek studzi emocje. - To kłamstwa i bzdury - zaznaczył. Wskazał też winnego całego zamieszania.
Helsińska Fundacja Praw Człowieka udostępniła dokumenty, które mają obciążać premier Szydło. Wynika z nich m.in. że Szydło osobiście poleciła nie kierować wyroku TK do zredagowania i ogłoszenia w Dzienniku Ustaw. Do sprawy odniósł się rzecznik rządu Rafał Bochenek. Twierdzi, że za całym zamieszaniem stoi "Gazeta Wyborcza", która chce przykryć własne problemy.
- Kolejne kłamstwa i bzdury "Gazety Wyborczej" traktuje jako atak propagandowy oparty na nieprawdziwych informacjach - powiedział WP rzecznik rządu. Co więcej, w działaniach gazety widzi głębsze dno.
- Czyżby ten atak był nieudolną próba przykrycia skandalu związanego z molestowaniem kobiet w redakcji "Gazety Wyborczej" i łamania ich praw? - zasugerował.
Jak tłumaczył, nieopublikowanych wyroków Trybunału Konstytucyjnego nie traktuje jako wyroków. - Zawsze działamy na podstawie prawa, a dokumenty wydawane przez TK pod kierunkiem Rzeplińskiego wydawane były bez podstawy prawnej, łamały przepisy i wydawano je w niewłaściwym składzie, a przez to nie były wyrokami - zaznaczył.
Jednocześnie zapewnił, że "wszystkie wyroki były, są i będą publikowane".
Z Bochenkiem nie zgadzają się politycy PO. Krzysztof Brejza zapewnił nas, że Platforma tej sprawy tak nie zostawi.
Śledztwo
Przypomnijmy, że choć treść dokumentów ujrzała światło dzienne dopiero teraz, sprawa nie jest nowa.
W listopadzie 2016 roku wszczęto śledztwo i już na początku 2017 r. je umorzono. Powodem był brak znamion przestępstwa.