Prawosławny dżihad? Nazistowskie chrześcijaństwo wciąż żyje [OPINIA]

Dokument Światowego Rosyjskiego Soboru Ludowego, który został przyjęty jako tekst programowy przez duchowieństwo Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej - to tekst haniebny. Jeśli czegokolwiek on dowodzi to tego, że Cerkiew ta odeszła od tradycyjnie rozumianego chrześcijaństwa i zmierza w kierunku nazistowskiego neopogaństwa - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski.

Patriarcha Cyryl
Patriarcha Cyryl
Źródło zdjęć: © PAP | Wojciech Pacewicz
Tomasz P. Terlikowski

31.03.2024 20:31

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

"Niemieccy chrześcijanie" - do chwili obecnej pozostają jednym z najgorszych doświadczeń Kościoła. Ta grupa - dość zresztą liczna - głównie (choć nie tylko) niemieckich luteranów głosiła, ni mniej, ni więcej, tylko to, że Jezus nie był Żydem, że radykalny hitlerowski antysemityzm jest koniecznym elementem niemieckiej wiary, a sam Hitler jest "wodzem", któremu posłuszeństwo winni są chrześcijanie.

Z ich perspektywy Holokaust był zrozumiałą obroną, a "marsz na Wschód", który wiązał się z niszczeniem Polski i Polaków - to zrozumiała konieczność życiowa. Klęska Hitlera, a potem wieloletnie rozliczenia Kościołów chrześcijańskich z nazizmem, powinny były zakończyć istnienie tego rodzaju wypaczonego chrześcijaństwa.

Miały, ale jak pokazuje przykład Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, nie zakończyły. Patriarcha Cyryl i jego duchowieństwo robią wszystko, żeby wskrzesić w nowej, bo putinowskiej formie, te najstraszliwsze tradycje wypaczonego chrześcijaństwa.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Święta wojna"

A żeby zobaczyć, że nie jest to przesada, to wystarczy sięgnąć po zatwierdzony przez duchowieństwo prawosławne, dokument Światowego Rosyjskiego Soboru Ludowego. Co z niego wynika? W największym skrócie tyle, że "specjalna operacja wojskowa" w Ukrainie jest "świętą wojną", w czasie której "Rosja i jej naród, broniąc jedynej przestrzeni duchowej Świętej Rusi, wypełniają misję ‘Obrońcy’, chroniąc świat przed naporem globalizmu i zwycięstwem Zachodu, który popadł w satanizm".

Autorzy tego wstrząsającego dokumentu uznają więc masowe gwałty w Buczy, rzezie cywilów, mordy i kradzieże, a także atak na suwerenne państwo, za nie tylko usprawiedliwione, ale też uświęcone. Zgwałcone przez rosyjskich żołnierzy kobiety czy zamordowane dzieci są więc złożone na ołtarzu świętego celu. Co ma to wspólnego z chrześcijaństwem? Nic.

Autorzy zatwierdzonego przez patriarchę Cyryla dokumentu nie ukrywają zresztą nawet, że cele tej wojny są absolutnie świeckie. "Po zakończeniu specjalnej operacji wojskowej całe terytorium współczesnej Ukrainy powinna wejść w przestrzeń wyłącznych wpływów Rosji. Możliwość istnienia na tym terenie rusofobicznego, wrogiego Rosji i jej narodowcowi politycznego reżymu, kierowanego z wrogiego Rosji centrum zewnętrznego, powinna być całkowicie wykluczona" - wskazują autorzy dokumentu.

Przyziemne cele

Jednym słowem, rzekomo święta wojna toczona jest w imię absolutnie przyziemnych celów geopolitycznych. Celów, które także są w dokumencie jasno zarysowane, i z których wynika, że żaden kraj, który Rosja uzna za część "ruskiego mira", nie może czuć się bezpiecznie, bowiem granice Świętej Rusi są "szersze niż granice obecnej Federacji Rosyjskiej, a nawet granice historycznej Rosji". "Wraz z rozsianymi po całym świecie przedstawicielami rosyjskiej ekumeny, russkij mir włącza w siebie wszystkich, dla których rosyjska tradycja, świętości ruskiej cywilizacji i wielka rosyjska kultura są najwyższą wartością i sensem życia" - napisano w dokumencie.

Jednym słowem Litwa, Łotwa i Estonia, ale też Finlandia nie są bezpieczne, a i Francja, w której są spore skupiska rosyjskich prawosławnych, powinna się liczyć z naciskami. Polska zresztą też nie jest bezpieczna, bo choć historycznie rzecz ujmując, polskie (ruskie, czyli ukraińskie) prawosławie rozwijało się odrębnie od rosyjskiego, to od czasów Katarzyny II spacyfikowano je i uznano za część rosyjskiego. I za takie uchodzi w myśleniu rosyjskim do dzisiaj.

Ale dokument, o którym mowa, zawiera o wiele więcej, ewidentne nawiązujących do nazizmu elementów. Jak "niemieccy chrześcijanie" także chrześcijanie prawosławnej Świętej Rusi skupiają swoją uwagę na walce z obcymi, na odrodzeniu demograficznym (prawdziwy zwolennik świętej Rusi powinien mieć dużo dzieci), na oczyszczeniu kultury rosyjskiej i edukacji z obcych wpływów. "Krajowe programy edukacyjne i wychowawcze należy oczyścić z destrukcyjnych koncepcji i postaw ideologicznych, zwłaszcza zachodnich, obcych narodowi rosyjskiemu i destrukcyjnych dla społeczeństwa rosyjskiego. Należy opracować i wprowadzić do krajowego nauczania dyscyplin społecznych i humanitarnych nowy paradygmat społeczno-humanitarny, oparty na rosyjskiej tożsamości cywilizacyjnej i tradycyjnych rosyjskich wartościach duchowych i moralnych" - przekonują autorzy dokumentu.

I znowu trudno uciec od wrażenia, że z "żydowskich wpływów" czyścili nie tylko naukę i edukację nie tylko naziści, ale i niemieccy chrześcijanie. Oni także przekonywali, że naukę należy opierać na zupełnie nowych założeniach, bo inne dowodzą jedynie niewierności prawdziwej niemieckiej tradycji.

Ochrona etnicznych Rosjan

Istotnym elementem projektu jest także walka z migracją i ochrona "etnicznych Rosjan". "Masowy napływ migrantów, którzy nie mówią po rosyjsku i nie mają należytego zrozumienia rosyjskiej historii i kultury, a przez to nie są zdolni do integracji z rosyjskim społeczeństwem, zmienia wygląd rosyjskich miast, co prowadzi do deformacji ujednoliconą przestrzeń prawną, kulturową i językową. W największych miastach powstają i aktywnie rozwijają się zamknięte enklawy etniczne, będące wylęgarnią korupcji, zorganizowanej przestępczości etnicznej i nielegalnej migracji. Istniejąc na własnych zasadach, stanowią wylęgarnię ekstremizmu i terroryzmu, a także są źródłem kolosalnych napięć w społeczeństwie" - wskazują autorzy dokumenty i namawiają władze do wspierania wyłącznie Rosjan, a także masowej relokacji potomków Rosjan z Europy Zachodniej do Rosji.

Tego typu poglądy, choć przyjmowane jako własne przez wyznanie chrześcijańskie, są - co trzeba jasno podkreślić - absolutnie nie do pogodzenia z Ewangelią. Jeśli więc coś zaskakuje, to fakt, że chrześcijański świat, a przynajmniej jego oficjalni przedstawiciele milczą. Gdy część Kościołów reformowanych w RPA akceptowało rasizm, to zostały one zawieszone w członkostwie Światowej Rady Kościołów, ale głosząca eksterminację Ukraińców i określająca "świętą" okrutną wojnę Rosyjska Cerkiew Prawosławna, wciąż jest jej członkiem i nic nie wskazuje na to, by cokolwiek miało się zmienić. Papież Franciszek, choć kilkukrotnie delikatnie skrytykował linię Cyryla, także nie zamierza przerywać dialogu z Rosyjską Cerkwią Prawosławną.

Milczą także - w ogromnej większości - zwierzchnicy innych Cerkwi Prawosławnych, w tym Polskiej Autokefalicznej Cerkwi Prawosławnej. Tematu nie ma, wszyscy udają, że głoszenie tego rodzaju moralnej herezji, wpisywanie Ewangelii w usprawiedliwianie rosyjskich mordów jest czymś dopuszczalnym. Jeśli ktoś w ogóle zabiera głos w tej sprawie, to są to ukraińscy prawosławni, względnie patriarcha Konstantynopola, ale to zdecydowanie za mało. Chrześcijanie, niezależnie od wyznania, powinni jasno odciąć się od takich poglądów. Inaczej hańba Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej stanie się hańbą milczenia wobec jej poglądów innych chrześcijan.

Dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski*

*Autor jest doktorem filozofii religii, pisarzem, publicystą RMF FM i RMF24. Ostatnio opublikował "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", a wcześniej m.in.: "Czy konserwatyzm ma przyszłość?", "Koniec Kościoła, jaki znacie" i "Jasna Góra. Biografia".

Źródło artykułu:WP Opinie
cerkiewrosjaukraina
Wybrane dla Ciebie