Prawicowe tygodniki uderzają w "Tajemnice Macierewicza". Rzeczowe zarzuty w morzu groteski
Mało jest książek, które żyją w przestrzeni publicznej tak długo, jak "Tajemnice Macierewicza" autorstwa Tomasza Piątka. Dwa prawicowe tygodniki "Sieci Prawdy" i "Do Rzeczy" poświęciły wydawnictwu okładki i po kilka stron. A na nich oczywiście ostra krytyka publikacji. Często groteskowa do bólu. Na tym tle wyróżnia się również krytyczny tekst z "Newsweeka", z którym Piątek polemizuje w liście otwartym do Tomasza Lisa.
Kiedy "Tajemnice Macierewicza" wchodziły do księgarń takiego sukcesu nie spodziewali się nawet autor książki i jego wydawca - wydrukowano 10 tys. egzemplarzy. Do dzisiaj sprzedano ok. 160 tys. sztuk, a tezy książki odbiły się szerokim echem, które zresztą wciąż słychać. W dużej mierze dzięki samemu bohaterowi (który doniósł na Piątka prokuraturze) i prawicowym mediom.
Antoni Macierewicz nie do usunięcia. Oto 7 powodów
Bo z tezami autora nieustannie polemizują wspierające rząd "Sieci Prawdy" i "Do Rzeczy". Pierwszy w artykule Wojciecha Biedronia opisuje "mechanizm zorganizowanej akcji dezinformacyjnej", której ofiarą miał paść minister obrony. Aby napisać taki artykuł autor chyba musiał zapomnieć o tym, jak wygląda praca w mediach. Bo dziwi się, że po publikacji książki Piątka inne media zainteresowały się jego ustaleniami i przedstawiły główne tezy na swoich łamach.
Linki - dowód spisku
Wojciech Biedroń zwraca uwagę, że "wszystkie artykuły są do siebie zaskakująco podobne pod względem treści". Trudno oczekiwać, by różniły się od siebie, skoro dotyczą tej samej osoby i tej samej książki. "Co szczególnie uderzające - teksty te nawiązują jeden do drugiego" - pisze autor, chwilę później szczegółowo analizując publikacje z serwisu internetowego "Le Monde". "Wszystkie trzy teksty są 'poprzeszywane', to znaczy w każdym jest hiperłącze do pozostałych. To klasyczny zabieg redaktorski, który ma ustawić konkretną narrację".
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Rzeczywiście to klasyczny zabieg redaktorski, ale mający na celu zatrzymanie użytkownika na stronie: redakcja liczy, że po przeczytaniu pierwszego artykułu, internauta będzie chciał poznać tło lub wcześniejsze etapy rozwoju sprawy. Zresztą linkowanie do innych tekstów w serwisie stosuje także wPolityce, chociażby tutaj, zachęcając do przeczytania artykułu Biedronia.
Brytyjsko-niemiecki spisek
Redaktor Biedroń beszta też dziennikarza "Guardiana", który w swoim tekście o książce nie przedstawia nic więcej, niż opisał autor tekstu opublikowanego dzień wcześniej w "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Założenie, że wszyscy czytelnicy "Guardiana" zapoznali się z niemieckojęzycznym tekstem na temat ministra z Europy Środkowej jest mocno odważne.
Po ciągnącej się niemiłosiernie przez pięć stron (razem ze zdjęciami) lekturze tekstu Wojciecha Biedronia, trafiamy na artykuł Piotra Gontarczyka, który zajmuje się książką Piątka z perspektywy historyka. Ale poza czepianiem się szczegółów (Piątek napisał "oddział UOP", a nie "delegatura"), autor głównie obraża Piątka. Gontarczyk przekonuje, że tezy dziennikarza są słabo udokumentowane, zarzuca mu manipulacje i braki warsztatowe.
Pracownik broni szefa
W podobnym tonie utrzymane są dwa teksty w konkurencyjnym "Do Rzeczy". Tam "merytoryczną" krytyką książki zajmuje się... szef gabinetu politycznego Antoniego Macierewicza. O zatrudnieniu Dominika Smyrgały w MON informuje niewielki dopisek na samym końcu tekstu. W tzw. "zajawce" na stronie tygodnika tę informację pominięto.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Z kolei Wojciech Wybranowski opisuje procesy, jakie wytaczają Piątkowi i wydawnictwu Arbitror kolejni opisani przez niego politycy. Przedstawia to jako porażkę autora, tymczasem on sam wielokrotnie mówił, że czeka na pozwy, by móc przed sądem udowodnić swoje racje. Kiedy rozmawialiśmy jeszcze przed publikacją książki, nie przewidywał za to, że Antoni Macierewicz uruchomi prokuraturę.
"Newsweek" po stronie Macierewicza?
Z kolei krytycy Antoniego Macierewicza nie spodziewali się, że pełną rezerwy, czy wręcz sceptycyzmu, recenzję książki Piątka będzie można przeczytać w "Newsweeku". Paweł Reszka, ceniony dziennikarz śledczy, wskazuje na błędy Piątka i naciągane tezy, mające uderzyć w szefa MON. W reakcji na tekst Tomasz Piątek napisał list otwarty do naczelnego tygodnika, czyli Tomasza Lisa. Zarzuca Reszce brak rzetelności i niedotrzymanie umowy związanej z autoryzacją wypowiedzi.
Niewątpliwie "Tajemnice Macierewicza" mają braki, które zresztą wytknąłem autorowi jako pierwszy, przeprowadzając z nim wywiad jeszcze przed publikacją całej książki. Sam Tomasz Piątek deklarował, że docenia konstruktywną krytykę. Bo wydaje się, że głównym celem jego książki było nie tyle udowodnienie agenturalności Antoniego Macierewicza, co zwrócenie uwagi na wiele znaków zapytania związanych z jego dawną i obecną aktywnością.
A jako że to szef MON sporego kraju na flance wschodniej NATO, takich znaków zapytania nie powinno być. Gdy się już pojawią, powinny być błyskawicznie wyjaśniane. Osoba pełniąca taką funkcję powinna być wolna od podejrzeń jak żona Cezara.