Prawi, sprawiedliwi, piekielnie bogaci [OPINIA]
Niby nic nowego, niby każdy wiedział lub chociaż się domyślał, a jednak nadal szokuje. Tak można podsumować najnowsze ustalenia Wirtualnej Polski dotyczące zarobków powiązanych z Prawem i Sprawiedliwością menedżerów.
Wyjaśnijmy na wstępie: za dobrą pracę należy dobrze płacić. Największymi spółkami w państwie powinni zarządzać fachowcy, a fachowcom trzeba dużo zapłacić. Kłopot pojawia się jednak wtedy, gdy główną kompetencją jest bycie mężem, żoną, synem, córką, wujem, teściem, stryjem, szwagrem kogoś wpływowego w Prawie i Sprawiedliwości.
Ewentualnie samemu mieć partyjną legitymację, która skutecznie zastępuje wszelkie inne dyplomy i kompetencje.
Syn szwagra wuja siostry
Przypomnijmy: w najnowszym raporcie Wirtualnej Polski wskazaliśmy, że ponad 437 mln zł pensji i nawet do 45 mln zł nagród wypłaciły ludziom związanym z PiS giełdowe spółki z udziałem państwa. We władzach 19 takich spółek zasiadało w ostatnich latach 152 ludzi "dobrej zmiany". 90 z nich zostało dzięki temu milionerami lub multimilionerami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tak wygląda "pokora, praca, umiar", o której mówiła była premier Beata Szydło. Tak wygląda "do polityki nie idzie się dla pieniędzy", co podkreślał prezes wszystkich prezesów Jarosław Kaczyński.
W raporcie czytamy: "wieloletni przyjaciel ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry", "jej pozycja związana jest w dużym stopniu z pozycją polityczną męża – Piotra Agatowskiego", "zakładał z Jarosławem i Lechem Kaczyńskimi ich pierwszą partię", "rodzina posła Lecha Sprawki z PiS", "prywatnie siostra Zbigniewa Dudy, szefa PiS w Ostrowcu Świętokrzyskim", "Syn zmarłego w 2017 r. Henryka Ciocha, prawnika i senatora PiS, który latami współpracował ze SKOK-ami", "były poseł, współzałożyciel PiS, jeden z najbliższych współpracowników o. Tadeusza Rydzyka", "brat Małgorzaty Golińskiej posłanki PiS, obecnej wiceminister klimatu i środowiska", "jego żoną jest Agata Górnicka, bliska współpracownica Mateusza Morawieckiego".
Uff, aż się zmęczyłem od wymieniania kompetencji zarabiających krocie menedżerów spółek z udziałem Skarbu Państwa.
Nadal po znajomości
W tzw. Klubie milionerów PiS jest co najmniej kilku, zapewne kilkunastu, a być może nawet kilkudziesięciu fachowców.
Nie znam wszystkich wymienionych osób. Ale gdy patrzę na nazwiska Pawła Gruzy, Leszka Skiby czy Jerzego Kwiecińskiego, cieszę się, że takie osoby pracują w państwowych podmiotach. Są to bowiem, najzwyczajniej w świecie, dobrzy fachowcy.
Szkopuł w tym, że wśród osób znajdujących się w raporcie WP, których kompetencje poznałem, więcej jest tych, którzy nie powinni pełnić żadnej istotnej roli w biznesie, niżeli tych, w których umiejętności wierzę.
Więcej jest tzw. znajomych królika niż ludzi wybranych według merytorycznego klucza.
W efekcie "dobra zmiana" w zarządzaniu państwowym majątkiem - bo działalność spółek z udziałem Skarbu Państwa to właśnie decydowanie o publicznych pieniądzach - jest dokładnie taka sama, jak "dobra zmiana" w swym całokształcie. Czyli dobrze jest tym, którzy rządzą lub co najmniej dobrze znają rządzących.
Doświadczeni i wykształceni
Gdy tylko media napiszą o zarobkach PiS-owskich menedżerów, podnosi się rwetes wśród polityków obozu władzy oraz usłużnych rządzącym mediów: że to napaść, brutalny atak, a podstaw ku temu zero. Bo - czytamy - spójrzcie tylko wszyscy, jakie doświadczenie w zarządzaniu mają ci, których te złe pismaki się czepiają.
Fakt, w 2023 r. większość członków Klubu milionerów PiS ma co najmniej przyzwoite doświadczenie w zarządzaniu największymi podmiotami gospodarczymi. Co najmniej 8-letnie, akurat od 2015 r.
Ba, nie brakuje ludzi wszechstronnie wykształconych, z dyplomami MBA. O tym, w jaki sposób takie wykształcenie się "robi" (przepraszam, naprawdę tu nie pasuje inne słowo), pisał m.in. "Newsweek". W skrócie: wystarczy zapłacić. Choć podobno w niektórych wyższych szkołach nie wiadomo czego nawet nie trzeba płacić, jeśli się jest blisko władzy. Można przecież w barterze załatwić rektorowi, dziekanowi, ewentualnie ich matkom, żonom i kochankom, dobrze płatny etat w państwowej spółeczce.
Rekord w zawłaszczeniu
Państwowe i komunalne spółki zawsze były skrajnie upolitycznione, a najlepiej płatne etaty rozdawane według klucza politycznego, a nie merytorycznego.
Robiła to kiedyś lewica, robiła Platforma Obywatelska (ba, robi to nadal w wielu jednostkach samorządu terytorialnego), do mistrzostwa w tej oryginalnej dziedzinie zbliżało się Polskie Stronnictwo Ludowe.
Ale przypominam, że Prawo i Sprawiedliwość miało być inne, lepsze, uczciwsze. Miało zmieniać Polskę dla dobra Polaków, a nie własnych fruktów. Tymczasem PiS bije kolejne rekordy w zawłaszczaniu państwa.
Niby nic nowego ani zaskakującego. Ale trzeba o tym głośno mówić. Choćby po to, byśmy się do patologii nie przyzwyczaili.
Patryk Słowik jest dziennikarzem Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl