Odwet Rosji na Pradze. Czesi się nie dają
Gabinet premiera Petra Fiali anulował rozporządzenia komunistycznych rządów o bezpłatnym wynajmie Związkowi Sowieckiemu szeregu nieruchomości i chce naliczyć za nie Rosji czynsz za trzy lata wstecz. Moskwa grozi odwetem.
- Od początku mówiłem, że nie jesteśmy republiką bananową, mamy tu rządy prawa i musimy to szczegółowo oczyścić pod względem prawnym, znaleźć każdy metr, każdą umowę - podsumował niedawno w rozmowie z czeską gazetą "Deník N" były wiceminister spraw zagranicznych Martin Dvorzák plany uregulowania stosunków prawnych Czech z Rosją. Dworzak, który od dwóch tygodni jest już ministrem do spraw europejskich, przygotowywał w MSZ dwa strategiczne dokumenty, które mają być podstawą działań w tym kierunku.
Czesi podliczają dyplomatów Putina. "Sześć z 42"
Na pierwszy ogień poszła kwestia nieruchomości, z których korzystają Rosjanie. W środę gabinet premiera Petra Fiali anulował dziewięć rozporządzeń rządu komunistycznej Czechosłowacji z lat 70. i 80. ubiegłego stulecia, na mocy których Moskwa uzyskała prawo do bezpłatnego użytkowania kilkudziesięciu nieruchomości w całym kraju. Mają one dotyczyć 59 działek, nie tylko w Pradze i jej okolicach, ale także w Brnie i Karlowych Warach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak mówił minister spraw zagranicznych Jan Lipavský, 42 stojące na nich budynki Federacja Rosyjska określa jako obiekty misji, czyli wykorzystywane w celach dyplomatycznych.
Zdaniem Czechów prawda jest jednak inna, gdyż w taki sposób Moskwa wykorzystuje jedynie sześć budynków: ambasadę, jej wydział handlowy i konsulat, rezydencje ambasadora i jego zastępcy, oraz ośrodek kultury i nauki.
Tutaj kościół, tam hostel
Pozostałe obiekty mają, zdaniem Czechów, niewiele wspólnego z dyplomacją. Pisała o tym już przed niemal rokiem dziennikarka "Deníka N" Eliszka Hradilková Bartová. O jednym z nich dyrektor podlegającego MSZ przedsiębiorstwa Diplomatický servis Vladimír Zavázal powiedział jej, że "my na to mówimy salon samochodowy, a oni nazywają to kościołem". Chodzi o zaokrąglony budynek na placu Syberyjskim w Pradze.
- Kiedyś były tam wystawione żiguli, ale oni przebudowali to bez zezwolenia na kościół - wyjaśnił. Ale i dziennikarka miała dla niego ciekawostkę, że według śledztwa przeprowadzonego przez jej gazetę w innym budynku znajduje się hostel. - To dla mnie nowa informacja, na pewno nie jest to w porządku - odpowiedział Zavázal.
Z kolei w willi, w której urzędował przed- i powojenny prezydent Czechosłowacji Edvard Benesz, zamieszkał były pułkownik armii komunistycznej Zdeniek Zbytek. Mieści się tam też jego spółka trudniąca się dowozem win z Mołdawii i szereg innych firm. Kolejne spółki usadowiły się w leżącym naprzeciwko budynku - wśród nich dwie, których udziałowcem jest pułkownik.
Tego typu mało dyplomatyczna działalność jest zdaniem czeskich władz prowadzona w pozostałych budynkach zarządzanych przez rosyjską firmę Goszagransobstvennost', co jest skrótem jeszcze bardziej karkołomnej nazwy: Federalne Unitarne Przedsiębiorstwo Państwowe "Przedsiębiorstwo Zarządzania Majątkiem za Granicą" Administracji Prezydenta Federacji Rosyjskiej.
Czesi nie zamierzają już dłużej tolerować tego stanu rzeczy. Podjęta decyzja ma umożliwić im ustalanie czynszów za najem stosownie do cen rynkowych obowiązujących w tego rodzaju obiektach w danej lokalizacji. Minister Lipavský dodał, że Praga będzie domagać się od Rosji zwrotu nieuzasadnionego wzbogacenia się w ciągu ostatnich trzech lat, co prawdopodobnie oznacza co najmniej wsteczne naliczenie czynszu za te trzy lata.
Pokłosie wybuchów w składach amunicji
Czesi, którzy przez długie lata zachowywali dużą ostrożność w stosunkach z Rosją, radykalnie zmienili swoje stanowisko, gdy na jaw wyszło, że za wybuchami w składach amunicji w Vrbieticach na Morawach w 2014 roku stoją dwaj agenci rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU.
Jeszcze za rządów poprzedniej ekipy premiera Andreja Babisza Praga wydaliła znaczną część rosyjskich dyplomatów, a kolejnych, gdy Rosja zaatakowała Ukrainę. Dziś Moskwę reprezentuje w Pradze już tylko sześciu dyplomatów.
Rosjanie najprawdopodobniej dobrze przewidywali, w jakim kierunku Czesi zmierzają. Wskazują na to działania, które podjęli. Jak pisała w listopadzie ubiegłego roku cytowana wyżej autorka "Deníku N", reprezentująca prezydenta Rosji firma Goszagransobstvennost' próbowała zapisać około 30 z 42 wspomnianych budynków w katastrze nieruchomości jako podlegające prawu użytkowania wieczystego.
Wówczas nawet w wypadku, gdyby doszło do zmiany ich właścicieli, zapewniłoby to Moskwie nie tylko wyłączność na korzystanie z nich, ale i umożliwiłoby ich wynajmowanie, czy też prowadzenia w nich działalności gospodarczej.
Czesi nie dali się jednak przechytrzyć. Stosowne urzędy po konsultacjach z resortami spraw zagranicznych i finansów, odmówiły zgody na to, a wtedy Rosjanie swój wniosek wycofali.
Moskwa grozi odwetem
Rzecznika rosyjskiego resortu spraw zagranicznych Marija Zacharowa zapowiedziała, że Moskwa stosownie zareaguje na działania Pragi. Najpierw powiedziała to w propagandowym programie na internetowym kanale telewizyjnym "Sołowiow Live", potem powtórzyła na stronach resortu.
Według niej czeska decyzja, którą nazwała szantażem, jest sprzeczna z Konwencją wiedeńską o stosunkach dyplomatycznych z 1961 roku, dlatego w razie wprowadzenia jej w życie, Moskwa podejmie "kroki obronne" i wykorzysta "mechanizmy prawne". Na wspomnianą konwencję powołuje się także Praga wskazując, że zakazuje ona prowadzenia działalności gospodarczej w obiektach dyplomatycznych.
Czesi spodziewali się odwetu. Ich zdaniem celem takich działań będzie tak zwany "Czeski dom" w Moskwie, stojący na rosyjskiej działce państwowej wielofunkcyjny budynek będący własnością Republiki Czeskiej. Dlatego w charakterze karty przetargowej zachowali budynek rosyjskiej szkoły w Pradze, której nie objęli podejmowanymi właśnie działaniami.
Były burmistrz szóstej dzielnicy miasta, poseł konserwatywnej partii TOP09 Ondrzej Kolárz sugerował wcześniej jej "nacjonalizację" i umieszczenie w niej szkoły dla dzieci ukraińskich. Kolárz wskazywał też, że umożliwianie dyktaturze Putina prowadzenia działalności gospodarczej w budynkach dyplomatycznych może być odbierane jako pośrednie finansowanie wojny przeciw Ukrainie.
Aureliusz M. Pędziwol - Deutsche Welle