"Pojechaliśmy do płonącego mieszkania"
- Pamiętam dokładnie pierwsze trzy lata służby - mówi mł. asp. Andrzej Majdziński, 10 lat w służbie.
- Zaczynałem jako ratownik, później byłem kierowcą, dziś jestem dowódcą. Pewnego razu podczas odśnieżania dachu hali sportowej, zostaliśmy wezwani do pożaru. Pojechaliśmy do płonącego mieszkania. Wszedłem do mocno zadymionego wnętrza, aby sprawdzić, czy ktoś nie potrzebuje pomocy. Zobaczyłem leżącą na łóżku kobietę. Chciałem ją stamtąd szybko wynieść. Złapałem za koc pod nią, ale zdziwił mnie ciężar. Okazało się, że nakryła trójkę dzieci kocem. Wezwałem pomoc i udało się uratować całą rodzinę - dodaje.