Pracował w TVP. Mówi o "TV kłamstwo"
Jakub Kwieciński 8 lat pracował w TVP. Po trzech latach od zakończenia współpracy z publicznym nadawcą postanowił napisać, jak bardzo zmieniła się jego praca, po zmianie prezesa.
W facebookowym wpisie Jakub Kwieciński nie szczędzi słów krytyki pod adresem byłego pracodawcy, a do niedawna redakcyjnych kolegów nazywa dziennikarskimi zombie. W szczegółowym wpisie na przykładach pokazuje, jak polityka wkradła się we wszystkie zakamarki redakcji.
"Patrzyłem, jak rozwalane są kolejne programy, jak wyrzucani są kolejni porządni dziennikarze, a ja naiwnie myślałem - zostaję żeby ratować co się da - że jak powróci do Polski normalność, to żeby nie zostały tam same zgliszcza" - zaczyna swój wpis Kwieciński i przytacza, co zmieniło się w ciągu jego trzech lat pracy po zmianie prezesa.
Opowiedział o pracy w TVP
"Kilku rzeczy nie zapomnę nigdy. Gdy nagle na dzień przed emisją jednego z gotowych filmów dokumentalnych o "Solidarności" przychodzi rozkaz z samej góry: usunąć z niego ujęcia z Wałęsą, a wstawić ujęcia z Lechem Kaczyńskim. Wyszedłem. Zrobił to ktoś za mnie" - opisuje jedną z sytuacji, jaka miała mieć miejsce podczas jego pracy.
TVP blokuje polityków? Radosław Fogiel zabrał głos
Jakub Kwieciński twierdzi również, że z jego spotu o polskiej drodze do wolności usunięto Mazowieckiego, Geremka, Kuronia i Wałęsę, a w ich miejsce wklejono Smoleńsk i Kaczyńskich. "To było jak pisanie historii od nowa" - podsumowuje.
"Były osobiste interwencje prezesa w treści gotowych programów po telefonach od partyjnych kolegów, były produkcje programów na polityczne zamówienie, było zdejmowanie filmów na godziny przed emisją, wydawanie milionów na kolejne projekty opraw graficznych tylko po to, aby znajomi prezesa mogli zarobić, czy rozkazy, aby wymieniać aktorów w niemal ustalonych już produkcjach. To wszystko, o czym każdy podejrzewa te instytucje - ja to widziałem na własne oczy" - wspomina Kwieciński.
Pracował w TVP. Podsumował byłych redakcyjnych kolegów
"Przez lata studiowania dziennikarstwa człowiek uczy się, na czym polega zawód: dziennikarz. O warsztacie, o rzetelności, o bezstronności, o etyce, ale gdy tam pracujesz, musisz o tym wszystkim zapomnieć, bo tam nie liczy się prawda" – zaczyna fragment o byłych redakcyjnych kolegach.
"Pamiętam, jak rozmawiałem z prezenterem programu informacyjnego w dniu zwalnianiu jego kolegów i spytałem: Nie myślałeś, żeby odejść stąd w ramach solidarności z Beatą i Piotrkiem? Usłyszałem odpowiedź: "Wiesz, przeszło mi to przez głowę, ale potem się zastanowiłem czy oni zrobiliby coś takiego dla mnie? I zostałem" wspomina Kwieciński. Na koniec dodaje, że jego byli redakcyjni koledzy to dziś "dziennikarskie zombie, które tkwią w chocholim tańcu na cześć i chwałę prezesa", a niegdyś byli dobrymi dziennikarzami.
Dlaczego Jakub Kwieciński postanowił przerwać milczenie? Jak sam pisze, skłonił go to tego protest mediów i świadomość, że nie może dopuścić, aby media prywatne zamilkły. "Gdy zobaczyłem czarne plansze w większości polskich mediów i wyobraziłem sobie, że może nam zostać tylko ta karykatura telewizji, to wiem, że nie możemy do tego dopuścić. To nie jest Telewizja, tam nie pracują dziennikarze i tam nie ma nawet kawałka prawdy. Jeśli pozwolimy władzy wykończyć prywatne media, zostanie nam już tylko TV KŁAMSTWO" – zakończył Kwieciński.
Trwa ładowanie wpisu: facebook