Polska"Praca z dziećmi ulicy ma dać im nową perspektywę"

"Praca z dziećmi ulicy ma dać im nową perspektywę"

Praca z dziećmi ulicy ma zmienić ich perspektywę patrzenia na życie; chodzi o to, by wchodząc w dorosłość wiedziały, że mają wybór - mówi o streetworkingu PAP Tomasz Szczepański, prezes Stowarzyszenia "Grupa Pedagogiki i Animacji Społecznej - Praga Północ" (GPAS).

"Praca z dziećmi ulicy ma dać im nową perspektywę"
Źródło zdjęć: © WP.PL | Damian Wis

16.08.2013 | aktual.: 12.06.2018 14:25

Czym jest streetworking?

- To bardzo specyficzny rodzaj pracy z osobami wykluczonymi społecznie, z którymi nie radzi sobie system opieki społecznej, system edukacji. To często praca z osobami bezdomnymi, uzależnionymi od narkotyków, prostytuującymi się, a także z dziećmi ulicy. To praca w ich środowisku: miejscu zamieszkania, na ulicy, na dworcu.

Na pewno streetworking nie jest programem zmiany człowieka. Chodzi o to, by nabył on dodatkowe umiejętności, które pomogą mu w rozwiązywaniu problemów; by podjął decyzję, czy chce zostać na ulicy, czy np. wyrobić sobie dowód osobisty, podjąć legalną pracę, pójść na terapię związaną z uzależnieniem.

Stowarzyszenie GPAS pracuje głównie z dziećmi z warszawskiej Pragi Północ; kim one są?

- To dzieci, które wyłamują się z wszelkich instytucjonalnych form opieki, które nie chodzą do domów kultury, do ognisk wychowawczych, za to dużo czasu spędzają na podwórkach, w piwnicach, w miejscach, do których uciekają przed światem dorosłych. Są to miejsca inicjacji alkoholowych, narkotykowych, seksualnych. Obserwujemy, że taki tryb życia prowadzą coraz młodsze dzieci, są to już ośmio-, dziewięciolatki.

To przede wszystkim dzieci, których sposób życia jest określony przez dzielnicę, rodzinę, w której często od pokoleń występuje patologia. Są to biedne rodziny - nie tylko materialnie, ale także z braku kapitału społecznego i kulturowego. Wiele rodzin mieszka w bardzo złych warunkach, często są to mieszkania jednopokojowe, socjalne, bez ogrzewania, często bez prądu. To rodziny, których członkowie mają doświadczenia z pobytu w zakładach karnych, poprawczakach. To wszystko powoduje frustrację, agresję i przemoc. Dzieci bardzo szybko uczą się przemocy i stosują ją wobec rówieśników w szkole - począwszy od języka, który jest bardzo wulgarny, często mocno seksistowski. Czy łatwo jest zdobyć zaufanie dzieci, wejść w ich świat? Jakie strategie wykorzystuje streetworker?

- Nie jest łatwo - to bardzo hermetyczne środowiska. Nowa osoba jest od razu zauważana, sprawdzana - i przez dorosłych, i przez dzieciaki. Po pierwsze trzeba znać dzielnicę, być w niej - mówiąc kolokwialnie: dać się powąchać, by mieszkańcy zobaczyli, że chociaż jesteśmy nowi, to staramy się coś dobrego zrobić dla dzieciaków. Często na podwórko przychodzimy ze sprzętem animacyjnym, grami planszowymi, piłką. Trzeba przyjąć, że dzieci będą wulgarne, być może będą rzucały kamieniami, będą próbowały nas opluć. Nie należy się tym zrażać, ale próbować się z nimi zaprzyjaźnić.

Potem jest praca pedagogiczna. Dzieci bardzo dobrze znają swoją dzielnicę, ale nie znają miasta poza nią. Dlatego w ramach nabywania nowych umiejętności społecznych ruszamy w miasto. Okazuje się, że niektóre nie wiedzą, jak skasować bilet w autobusie, po raz pierwszy jadą metrem, po raz pierwszy na żywo widzą Pałac Kultury, nigdy nie były na Starówce.

Czy efekty pracy streetworkera są mierzalne?

- Streetworking jest nastawiony na zmianę perspektywy patrzenia na życie. Po dwóch, trzech latach wspólnego spędzania czasu dzieci wiedzą, że świat to nie tylko Praga. Dzięki temu, wchodząc w dorosłe życie, wiedzą, że mogą decydować - to duża wartość. Często zdarza się, że wracają na ulicę, handlują narkotykami, ale niektórzy już jako dorośli podjęli pracę, założyli rodziny. Sukcesem jest, gdy uświadamiają sobie, że mają problem i chcą z nim coś zrobić.

Streetworker nie pracuje od godz. 8 do 16.

- Pedagog musi dostosować pracę do specyficznych warunków - ulica jest przestrzenią, która bardzo szybko się zmienia. Dużo się dzieje rano, po południu, nawet bardzo późnymi wieczorem. Czasami trzeba pomóc podczas późnej interwencji w nocy.

Problem osób wykluczonych polega m.in. na tym, że mają bardzo zaburzone relacje z instytucjami. Dlatego streetworker jest nie tylko animatorem, ale ma pomagać w relacjach między rodziną a ośrodkiem pomocy społecznej, policją, kuratorami sądowymi. Dzieci ulicy opuszczają dużo zajęć w szkole, mają problemy z nauką. Rolą pedagoga jest, by tworzyć dobrą relację między dzieckiem a szkołą, pilnować, by dziecko do niej wróciło, otrzymało konkretną pomoc, która umożliwi mu funkcjonowanie w niej.

Jak wiele dzieci wychowuje się na ulicy? Czy są dane na ten temat?

- Nie ma dokładnych statystyk. Natomiast wiadomo, że w Polsce streetworkingiem zajmuje się kilkanaście organizacji pozarządowych, w Warszawie - cztery, pięć. Aby praca pedagoga miała sens, może on pracować góra z piątką, szóstką dzieci. Można więc policzyć, że w Polsce działania są prowadzone wobec grupy kilkuset dzieci. W skali Polski dzieci, które mają problemy a nie kwalifikują się do instytucji zamkniętych, poprawczaków, może być kilkadziesiąt tysięcy.

Źródło artykułu:PAP
Zobacz także
Komentarze (27)