Pozbawił go snu i amunicji. Niedźwiedź grizzly ofiarę miał już w kłach
O cudzie może mówić mężczyzna, który uniknął śmierci w kłach niedźwiedzia grizzly na Alasce. Ten pozbawił go snu i amunicji, a ewakuacja udała się tylko dzięki reakcji pilota.
Obóz górniczy w odległości 40 mil od Nome na Alasce w USA - to tu zabarydkadował się mężczyzna, który przez kilka dni i nocy musiał odpierać uporczywe ataki niedźwiedzia grizzly.
USA. Niedźwiedź grizzly w natarciu. Pozbawił mężczyznę snu i naboi
Mężczyzna musiał wykazać się niebywałą wręcz odpornością na stres i brak snu. Niedźwiedź grizzly miał wracać do niego co kilka godzin. Strzały nie pomagały, a w opuszczonej osadzie górniczej na Alasce w USA nie było żadnego telefonu, którym mógłby ściągnąć pomoc.
Ta nadeszła sama - po tygodniowej gehennie - gdy na niebie pojawił się śmigłowiec Straży Przybrzeżnej USA, który wracał z misji. Jak relacjonowała załoga, nagle w oddali ich oczom ukazał się mężczyzna machającym rękami.
Ziobro zyska posła? W tle kontrowersje wokół przywilejów dla szczepionych
Oprócz tego na dachu szopy, w której przed niedźwiedziem grizzly schronił się mężczyzna, w chwili braku ataku ze strony niebezpiecznego zwierzęcia, udało mu się nabazgrać znak "S.O.S." oraz słowa "pomóżcie mi".
Gdy Straż Wybrzeża USA podleciała bliżej, zauważono, że drzwi do szopy zostały wcześniej wyrwane. Szybko podjęto mężczyznę i poderwano śmigłowiec w obawie przed niedźwiedziem.
Akcja w USA. Niedźwiedź grizzly omal wykończył ofiarę. Cudem przeżyła
Wykończonego mężczyznę, którego tożsamości nie ustalono, przekazano pod opiekę służb w Nome na Alasce. Tam okazało się, że ma liczne siniaki oraz stłuczenia w obrębie klatki piersiowej, a także ranę na nodze. Jego stan określono jako stabilny.
Z informacji przekazanych przez strażników z USA wynika, że 50-latek przebywał w szopie od 12 lipca. Nie wiadomo, w jakich okolicznościach się tam znalazł, pewne jest za to, że niedźwiedź grizzly pojawił się już po pierwszej nocy i nie odpuścił aż do akcji ratunkowej.
- W pewnym momencie niedźwiedź zaciągnął go do rzeki. Zostały mu tylko dwa naboje - mówił w rozmowie z mediami jeden z ratowników, którzy ocalili mężczyznę przed śmiercią w paszczy niedźwiedzia. - Wyobrażam sobie, że może być trochę szalony po tak długim braku snu - dodał.
Czytaj również: Niedźwiedź oszalał. Szturmem "wziął" bazę wojskową
Źródło: "The New York Times"