Panie doktorze, minister Dworczyk poinformował dzisiaj o szczepieniu osób z niepełnosprawnościami,
od 10 maja pierwszeństwo w punktach szczepień powszechnych dla osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Pytanie
czy to też nie jest decyzja zbyt późna - pamiętamy chociażby interwencje posłanki Iwony Hartwich w sejmie,
kiedy ona musiała dosłownie walczyć o to, żeby porozmawiać na temat szczepienia tych osób z niepełnosprawnościami. Pytanie czy nie trzeba
było zrobić tego wcześniej, bo to przecież są też osoby obciążone?
Dla mnie jest to kwestia niezwykle wstydliwa. Myślę, że cała Polska widziała, jak się odbywała ta przykra okoliczność w
sejmie. No i mogę tylko pogratulować ludziom uporu,
którzy domagali się tych szczepień dla osób niepełnosprawnych, bo tak
naprawdę to jest oczywiste, że są to osoby, które są bardziej narażone. One powinny znaleźć się w grupie 1a,
podobnie jak nauczyciele czy osoby chore na nowotwory. To nie jest aż tak duża grupa
ludzi, która by zadłużyła cały cykl szczepień. To jest wstydliwa sprawa i myślę, że im szybciej zostanie
ona rozwiązana, tym lepiej. Nie wiem, dlaczego czekamy do 10 maja. Powinny te osoby
po prostu być szczepione od razu, bez tej kolejki tak zwanej, prawda.
Czyli również priorytetowe,
panie doktorze, szczepienie dla osób niepełnosprawnych. Panie doktorze, wiemy, że dzieci niebawem, pod koniec maja będą wracać, przynajmniej
w założeniu, do szkół. Pytanie czy powrót dzieci do szkół może przynieść nam kolejną falę zakażeń?
Tak, oczywiście, nie ma tu wątpliwości. Ja myślę, że ktoś, kto powie państwu, że nie będzie wzrostu zachorowań z powodu
uruchomienia tak dużego strumienia nowych zakażeń jak właśnie , znaczy strumienia przenoszenia
wirusa, jakimi są szkoły, no po prostu będzie mówił nieprawdę. Pytanie jest
tylko takie, czy my zdążymy
zarazić taką liczbę osób, że to zauważymy. Dlatego że pamiętajmy, w sumie jak
wyliczono, dni nauki efektywnych będzie raptem około dwóch tygodni. Więc jest nadzieja
i to jeszcze będą te dni z przerwami, bo mamy matury, mamy Boże Ciało, mamy dni dyrektorskie, mamy
jakieś jeszcze inne okoliczności, które powodują - no i przede wszystkie mamy weekendy - że dzieci nie będą przez cały ten
czas w szkole.
Więc ja powiem szczerze, że liczę na to, że będzie na tyle mało tych dni w szkole, że
to nie przerodzi się w odwrotną falę, czyli nie zaczniemy widzieć wzrostu zachorowań.