Pudel po kąpieli w kałuży
"Jak mam o siebie dbać w PRL-u? Jak sobie poradzić bez odżywki najnowszej generacji, bez depilatora i mikrodermabrazji?" - zastanawia się Iza. I postanawia zmienić image.
"Kiedy zbliża się wesele znajomych, idę do fryzjerki. - Potrzebuję trwałej. - Ale jak to? - pyta zdziwiona. Wie, że taka fryzura przestała być modna dwadzieścia lat temu. Z szafki wygrzebuje jednak cieniutkie wałki i śmierdzący płyn. Starannie nakłada go na włosy, suszy, sprawdza stan skręcenia. Po półgodzinie wyglądam jak pudel po kąpieli w kałuży... Do domu wracam załamana. Witek kwaśno uśmiecha się na mój widok. - Kochanie wyglądasz jak młodziutka Kylie Minogue.
(...) Muszę coś z tym zrobić, ale teraz nie mam czasu się przejmować. Moje myśli zajmują zbliżające się trudne dni. - Co wtedy robiłyście? - Zdezorientowana, lecę do pani Basi. Jeszcze przed rozpoczęciem eksperymentu Witek kupił mi paczkę PRL-owskich podpasek. To kępka waty włożona w siateczkową osłonę.
Pani Basia rozkłada ręce. - Niech się pani cieszy, Izuniu, że zdobyła pani podpaski. Ja zazwyczaj używałam zwykłej wiskozowej waty. Podpaski w moim zakładzie miała tylko jedna koleżanka, dzięki znajomej aptekarce. Reszta nie miała co na nie liczyć.
(...) Kiedy spotykam się z przyjaciółkami w barze kawowym, z torby wystaje mi wielka paczka waty, z którą co chwila wychodzę do toalety. Nie przesiąkło? Nie zabrudziło mi spódnicy? Tylko o tym myślę" - zdradza autorka książki.