Poszukiwany b. szef ZOMO z "Wujka" zgłosił się na policję
Były dowódca plutonu specjalnego ZOMO Romuald Cieślak, skazany na 11 lat więzienia, sam zgłosił się wieczorem na komisariat policji w Katowicach. Wcześniej przez kilka godzin Cieślaka szukali policjanci.
W czwartek katowicki Sąd Okręgowy, który wydał wyrok w sprawie pacyfikacji śląskich kopalń na początku stanu wojennego, wydał nakaz zatrzymania Romualda Cieślaka i doprowadzenia go do aresztu. Został on skazany m.in. za sprawstwo kierownicze zabójstwa górników z kopalni "Wujek".
Jak powiedział Piotr Bieniak z zespołu prasowego śląskiej policji, Cieślak spędzi noc w policyjnej izbie zatrzymań, a do aresztu trafi prawdopodobnie jutro. Ponieważ katowicka izba zatrzymań jest w remoncie, policja musi znaleźć dla Cieślaka miejsce poza Katowicami. W piątek będzie wiadomo, do którego aresztu trafi, po przewiezieniu go tam przez policyjny konwój.
Cieślak, podobnie jak pozostali oskarżeni, nie pojawił się w czwartek na ogłoszeniu przez sąd wyroku. W rozmowie z dziennikarką Superwizjera TVN, przeprowadzoną 15 maja mówił: Ja mam czyste sumienie i spokojnie będę sobie żył. Pytany o to, jak się będzie czuł wiedząc, że jest teraz znany jako osoba odpowiedzialna za masakrę, powiedział: Ja się z tym bardzo dobrze czuję, mi to nie przeszkadza, że ktoś na mnie pluje, a ci co plują, niech się zastanowią.
W odpowiedzi na pytanie o to, czemu nie oskarżył swoich dowódców, Cieślak stwierdził, że nic mu przyjdzie z tego, że kogoś obciąży, najwyżej dostanie następny order. Trzeba mieć wiarę w to, co ktoś mówi. Jeżeli się z góry zakłada, że było tak, to ja mogę mówić cuda i nie dotrze się. Tu jest schemat ustalony. I tak było i tak chcą wszyscy, żeby było. Ja tego nie zmienię, ja po 15 latach mam już dosyć - mówił.
Cieślak dowodził plutonem ZOMO w obu akcjach - na "Manifeście" i "Wujku", 15 i 16 grudnia 1981 r. W "Wujku" od milicyjnych kul zginęło 9 górników, a kilkudziesięciu było rannych. Wobec orzeczonej surowej kary, sąd postanowił aresztować Cieślaka na 6 miesięcy. Spędził on już ponad rok w areszcie podczas prokuratorskiego postępowania przed pierwszym procesem - od kwietnia 1992 do sierpnia 1993 r.
Jak ocenił katowicki sąd, Romuald Cieślak podczas pacyfikacji kopalni "Wujek" pierwszy oddał strzał i powiedział: "Walimy", co dla pozostałych zomowców było sygnałem, a co najmniej przyzwoleniem na użycie broni.