Po awanturze będą pilnować pomnika? Poseł PiS zabiera głos
W 14 rocznicę katastrofy smoleńskiej doszło do incydentu pod pomnikiem smoleńskim. Kontrmanifestanci chcieli umieścić pod pomnikiem wieniec z napisem uderzającym w Lecha Kaczyńskiego. Zapytaliśmy Marka Suskiego o to, co znalazło się na wieńcu i czy politycy mają plan pilnować pomnika.
- Przyszła grupa, która zakłóca uroczystości. Zgodnie z prawem powinni - jeżeli chcą robić manifestacje - stać 100 metrów od tej zgłoszonej - powiedział Marek Suski naszemu reporterowi. Polityk PiS osobiście próbował odsunąć kontrmanifestantów od pomnika.
- W demokratycznym kraju obowiązują przepisy, te przepisy mówią, że ktoś, kto chce organizować zgromadzenie, ma je organizować 100 metrów od zgromadzenia, które jest zorganizowane. Oni tu przyszli, krzyczeli, obrażali - tłumaczył jeszcze raz poseł PiS.
Nasz reporter zapytał Suskiego co, się znalazło na wieńcu, którego nie pozwolili złożyć. - Obelgi i kłamstwa w kierunku prezydenta. śp. Lecha Kaczyńskiego - odpowiedział poseł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Suski dopytywany o to, czy teraz posłowie będą na zmianę pilnować tego miejsca, stwierdził, że "zobaczymy".
Co się stało pod pomnikiem smoleńskim?
Politycy Prawa i Sprawiedliwości, z prezesem Jarosławem Kaczyńskim na czele, wzięli udział w uroczystym Apelu Pamięci przed Pałacem Prezydenckim. Potem udali się na plac Piłsudskiego. W okolicy Pomnika Smoleńskiego pojawili się kontrmanifestanci. Chcieli umieścić pod pomnikiem wieniec z napisem uderzającym w Lecha Kaczyńskiego. Na ich drodze stanął Marek Suski, skutecznie blokując im dostęp do pomnika.
Wieniec, który co miesiąc składają przeciwnicy PiS, zawiera napis: "Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który ignorując wszelkie procedury, nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród Polski".