Poseł zapomniał zatankować. Wyręczyli go... strażnicy miejscy
W czwartek, tuż pod poznańskim Urzędem Miasta, miała miejsce bardzo nietypowa sytuacja. Bartłomiej Wróblewski, parlamentarzysta PiS, musiał skorzystać z pomocy strażników miejskich, ponieważ... skończyła mu się benzyna w samochodzie. Szczęśliwie pojazd stanął tuż pod bramą urzędu, więc strażnicy nie musieli daleko pchać pojazdu posła.
Ostatni czwartek to chyba nie był dzień posła Wróblewskiego. Nie wiemy, czy to roztargnienie, czy złośliwość przedmiotów martwych (w tym wypadku wskazówka pokazująca stan zapełnienia baku), ale faktem jest, że nie zatankował swojego samochodu i pojazd odmówił posłuszeństwa przy wjeździe na parking Urzędu Miasta w Poznaniu. Nie było jednak tak beznadziejnie, jak mogłoby się wydawać - w pobliżu znajdowali się strażnicy miejscy, którzy natychmiast wyrwali go z opresji. Dopchali samochód posła na miejsce parkingowe, by nie blokował wjazdu.
Po interwencji pomocni funkcjonariusze wzięli kanister i pojechali na stację benzynową po paliwo dla posła PiS. - Tak samo pomogliby każdemu obywatelowi - zapewnia Przemysław Piwecki, rzecznik poznańskiej straży miejskiej w rozmowie z "Głosem Wielkopolski". Zaznacza przy tym, że pieniądze na paliwo strażnicy otrzymali bezpośrednio od Wróblewskiego. Sam polityk potwierdził te doniesienia i pochwalił strażników miejskich, którzy mu pomogli. -Taki model współpracy powinniśmy promować w Poznaniu - powiedział.
Źródło: Głos Wielkopolski