Pościg paparazzi za Harrym i Meghan. Taksówkarz ma inną wersję wydarzeń

Książę Harry i jego żona Meghan byli w Nowym Jorku celem prawie dwugodzinnego pościgu samochodowego prowadzonego przez paparazzich - relacjonował w środę rzecznik pary. Ale taksówkarz, który ich wiózł, mówi, że nic strasznego podczas przejazdu się nie stało.

Harry, Meghan i jej matka Doria Ragland we wtorek wieczorem brali udział w wydarzeniu na Manhattanie. Taksówkarz, który ich wiózł, opowiedział co się wydarzyło
Harry, Meghan i jej matka Doria Ragland we wtorek wieczorem brali udział w wydarzeniu na Manhattanie. Taksówkarz, który ich wiózł, opowiedział co się wydarzyło
Źródło zdjęć: © FORUM, YouTube

Do niebezpiecznego zdarzenia miało dojść po tym, gdy Harry i Meghan we wtorek wieczorem brali udział na Manhattanie w ceremonii wręczenia nagród Ms Foundation Women of Vision Awards.

Kiedy para opuściła ceremonię, zaczęła być śledzona przez paparazzi. - Ten nieustający, trwający ponad dwie godziny pościg doprowadził do wielu niebezpiecznych kolizji z innymi kierowcami na drodze, pieszymi i dwoma funkcjonariuszami NYPD (New York Police Department - przyp. red.) - przekazał w środę rzecznik prasowy pary.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jak podawały w środę media, uważa się, że Harry, Meghan i jej matka byli ścigani przez sześć samochodów z przyciemnianymi szybami, które były prowadzone przez niezidentyfikowane osoby. Miały one jeździć po chodnikach, przejeżdżać na czerwonych światłach i jechać pod prąd po jednokierunkowej ulicy.

Jak relacjonuje "The Washington Post", rzecznik nowojorskiej policji powiedział, że obecność wielu fotografów sprawiła, iż ​​transport pary był "trudny". Dodał jednak, że bezpiecznie dotarli oni do celu bez żadnych kolizji i obrażeń.

Pościg za Harrym i Meghan

Dziennikarze rozmawiali również z taksówkarzem, który przez pewien czas wiózł parę wraz z matką Meghan Dorią Ragland. Mężczyzna stwierdził wprost, że nie nazwałby tego incydentu pościgiem, a sam czuł się bezpiecznie podczas jazdy.

Taxi driver who picked up Harry and Meghan speaks out

- Przejechaliśmy przez jedną przecznicę, a potem zostaliśmy zablokowani przez śmieciarkę. Nagle pojawili się paparazzi i zaczęli robić zdjęcia - powiedział taksówkarz Sukhcharn Singh w materiale opublikowanym na YouTube. I dodał, że fotografowie nie byli agresywni. - Byli za nami. Zachowywali dystans - relacjonował mężczyzna.

Jego zdaniem zachowywali się po prostu jak dziennikarze i jak każdy, kto chce zrobić zdjęcie i zarobić "szybką kasę". Taksówkarz dodał, że być może nieprzyjemne zdarzenia miały miejsce wcześniej, zanim to on przewoził parę.

Harry i Meghan obawiają się powtórzenia historii Diany

Na początku 2020 r. para zrezygnowała z pełnienia obowiązków członków brytyjskiej rodziny królewskiej i przeniosła się do USA, co - jak wyjaśniali - było po części spowodowane nękaniem ich przez brytyjskie tabloidy. Harry, który obecnie jest zaangażowany w kilka procesów sądowych przeciwko ich wydawcom, od dawna obwinia paparazzich za śmierć swojej matki, księżnej Diany.

Zginęła ona w wypadku samochodowym w Paryżu w 1997 r., gdy jej samochód był ścigany przez paparazzich. W wywiadach, które udzielał po wyjeździe do USA, Harry kilkakrotnie mówił o swojej obawie, że ta historia może się powtórzyć z udziałem Meghan.

Czytaj także:

Źródło: "The Washington Post", PAP

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (16)