Pościg paparazzi za Harrym i Meghan. Taksówkarz ma inną wersję wydarzeń
Książę Harry i jego żona Meghan byli w Nowym Jorku celem prawie dwugodzinnego pościgu samochodowego prowadzonego przez paparazzich - relacjonował w środę rzecznik pary. Ale taksówkarz, który ich wiózł, mówi, że nic strasznego podczas przejazdu się nie stało.
Do niebezpiecznego zdarzenia miało dojść po tym, gdy Harry i Meghan we wtorek wieczorem brali udział na Manhattanie w ceremonii wręczenia nagród Ms Foundation Women of Vision Awards.
Kiedy para opuściła ceremonię, zaczęła być śledzona przez paparazzi. - Ten nieustający, trwający ponad dwie godziny pościg doprowadził do wielu niebezpiecznych kolizji z innymi kierowcami na drodze, pieszymi i dwoma funkcjonariuszami NYPD (New York Police Department - przyp. red.) - przekazał w środę rzecznik prasowy pary.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Meghan Markle w przebraniu, koronacja Króla Karola III i mroczny kosiarz
Jak podawały w środę media, uważa się, że Harry, Meghan i jej matka byli ścigani przez sześć samochodów z przyciemnianymi szybami, które były prowadzone przez niezidentyfikowane osoby. Miały one jeździć po chodnikach, przejeżdżać na czerwonych światłach i jechać pod prąd po jednokierunkowej ulicy.
Jak relacjonuje "The Washington Post", rzecznik nowojorskiej policji powiedział, że obecność wielu fotografów sprawiła, iż transport pary był "trudny". Dodał jednak, że bezpiecznie dotarli oni do celu bez żadnych kolizji i obrażeń.
Pościg za Harrym i Meghan
Dziennikarze rozmawiali również z taksówkarzem, który przez pewien czas wiózł parę wraz z matką Meghan Dorią Ragland. Mężczyzna stwierdził wprost, że nie nazwałby tego incydentu pościgiem, a sam czuł się bezpiecznie podczas jazdy.
Taxi driver who picked up Harry and Meghan speaks out
- Przejechaliśmy przez jedną przecznicę, a potem zostaliśmy zablokowani przez śmieciarkę. Nagle pojawili się paparazzi i zaczęli robić zdjęcia - powiedział taksówkarz Sukhcharn Singh w materiale opublikowanym na YouTube. I dodał, że fotografowie nie byli agresywni. - Byli za nami. Zachowywali dystans - relacjonował mężczyzna.
Jego zdaniem zachowywali się po prostu jak dziennikarze i jak każdy, kto chce zrobić zdjęcie i zarobić "szybką kasę". Taksówkarz dodał, że być może nieprzyjemne zdarzenia miały miejsce wcześniej, zanim to on przewoził parę.
Harry i Meghan obawiają się powtórzenia historii Diany
Na początku 2020 r. para zrezygnowała z pełnienia obowiązków członków brytyjskiej rodziny królewskiej i przeniosła się do USA, co - jak wyjaśniali - było po części spowodowane nękaniem ich przez brytyjskie tabloidy. Harry, który obecnie jest zaangażowany w kilka procesów sądowych przeciwko ich wydawcom, od dawna obwinia paparazzich za śmierć swojej matki, księżnej Diany.
Zginęła ona w wypadku samochodowym w Paryżu w 1997 r., gdy jej samochód był ścigany przez paparazzich. W wywiadach, które udzielał po wyjeździe do USA, Harry kilkakrotnie mówił o swojej obawie, że ta historia może się powtórzyć z udziałem Meghan.
Czytaj także:
Źródło: "The Washington Post", PAP