"Porzucony w szpitalu chłopiec potrzebuje pomocy". Ludzie ruszyli ze wsparciem, a zbiórka... nie jest potrzebna
Tysiące osób zaangażowały się w zbiórkę dla "porzuconego przez rodziców, niewidomego Adasia". Tyle, że pomocy, jaką miała przynieść zbiórka, nie potrzebuje. – Zbiórka to jakiś absurd – mówi Elżbieta Rajewska-Nikonowicz, dyrektor ośrodka polityki społecznej, który opiekuje się Adasiem.
"Poszukuję ludzi o wielkich sercach. Organizuję zbiórkę dla chłopca z domu dziecka, który w chwili obecnej przebywa w DSK w Białymstoku. Przydadzą się pampersy, kosmetyki i ubranka (najlepiej żeby były nowe)". "Adaś nie ma nikogo i leży samotnie już pół roku. Prawdopodobnie jest niewidomy." To tylko niektóre apele o pomoc dla 8-miesięcznego chłopca, który trafił do Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. Takie wpisy udostępniło już kilkanaście tysięcy osób. Sporo przekazało pomoc rzeczową.
Problem w tym, że chłopiec jej nie potrzebuje. – Szpital zapewnia małym pacjentom pampersy i środki czystości. Dzieci, którymi się opiekujemy, naprawdę niczego nie potrzebują. Z tego, co wiem, zbiórka została już wstrzymana, bo po prostu nie była potrzebna – mówi Wirtualnej Polsce prof. Anna Wasilewska, dyrektor białostockiego szpitala.
W poniedziałek Adaś został wypisany ze szpitala i przebywa w Placówce Opiekuńczo-Terapeutycznej w Ignatkach-Osiedle. – Ma wszystko, czego mu potrzeba. Jestem zaskoczona tą zbiórką, to jakiś absurd. Poszła plotka, podobno pielęgniarka rozpowszechniła niesprawdzone informacje. Doszło do tego, że chłopcu bez zgody szpitala i opiekunów zrobiono zdjęcie. Udostępniono je w ramach zbiórki – mówi Wirtualnej Polsce Elżbieta Rajewska-Nikonowicz, dyrektor Regionalnego Ośrodka Polityki Społecznej w Białymstoku, który opiekuje się Adasiem.
Chłopiec trafił tam na mocy decyzji sądu rodzinnego. – Przy okazji tej zbiórki ludzie piszą, że rodzice go porzucili. To nieprawda. To zaskakujące, ile nieprawdziwych informacji pojawiło się w sprawie tego dziecka – mówi dyrektorka. I dodaje, że w najbliższym czasie chłopiec będzie mógł przejść procedurę adopcyjną. Jest jednak bardzo chory, a takie dzieci mają mniejsze szanse na nową rodzinę.
Jedną z osób, które organizowały zbiórkę na chłopca, jest pani Paulina. Kobieta przyznaje, że nie weryfikowała tego, czego naprawdę potrzebuje chłopiec, ale nie miała złych intencji. – Dostałam informację od pielęgniarki i przekazałam ją dalej. Nie znałam szczegółów sprawy chłopca – mówi Wirtualnej Polsce. Na szczęście efekty zbiórki nie zostaną zmarnowane. Zebrane dary mają zostać przekazane potrzebującym dzieciom.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl