Polska"Popularne polskie piwa są beznadziejne"

"Popularne polskie piwa są beznadziejne"

Najbardziej popularne polskie piwa są beznadziejne. Myślę, że nie potrzebuję ich wymieniać z nazwy, umówmy się więc, że użyję dla nich wszystkich nazwy umownej: Tyskwiec - pisze Jamie Stokes w felietonie dla Wirtualnej Polski.

25.03.2011 | aktual.: 25.03.2011 14:46

To żaden sekret, że Anglicy lubią piwo. Zdarza się, że grupy takich Anglików przybywają do polskich starych i pięknych miast, gdzie wędrują od baru do baru, wykrzykując przy okazji swoje uwielbienie do tego trunku. Nie wiecie jednak pewnie, że istnieją dwie kategorie angielskich miłośników piwa. Do pierwszej zaliczają się ci, którzy jedynie udają, że je lubią, a w rzeczywistości bez wahania wlewają w usta każdy brązowy lub żółtawy napój zawierający alkohol. Przedstawiciele tej kategorii wypiliby nawet zimną herbatę z dodatkiem wódki, gdybyście powiedzieli im, że to lokalne piwo. Do drugiej kategorii zaliczają się ci, dla których smak piwa ma akurat znaczenie. W tej kategorii znajdziecie mnie i muszę powiedzieć , że nie mam w Polsce łatwego życia.

Najbardziej popularne polskie piwa są beznadziejne. Myślę, że nie potrzebuję ich wymieniać z nazwy, umówmy się więc, że użyję dla nich wszystkich nazwy umownej: Tyskwiec. Są chyba cztery marki piwa, które w Polsce można znaleźć absolutnie wszędzie. Wszystkie są w swym smaku tak podobne do prawdziwego piwa jak pułkownik Kadafi do sympatycznego wujka. Tak jak z Kadafim, lepiej trzymać się od nich z daleka i, jeśli to możliwe, spróbować namówić jakąś świetnie uzbrojoną, międzynarodową koalicję do ich zbombardowania. Rozumiem źródła powstania polskiej tradycji polegającej na dodawaniu do piwa soku, imbiru czy jakichkolwiek innych składników, które całkowicie niwelują pierwotny smak trunku. Piwa te są bowiem w swej czystej postaci żółtawą, gazowaną wodą pomieszaną z jakimiś podejrzanymi chemikaliami, które zapewniają nam solidny ból głowy na drugi dzień po spożyciu.

Sytuacja piwa w Polsce przypomina sytuację piwa w Anglii we wczesnych latach osiemdziesiątych – kilka potężnych browarów produkujących okropne pseudopiwo i wykorzystujących swoje wpływy do przekonywania wszystkich barów w kraju, by sprzedawały tylko ich produkty. Wyzwolenie jest jednak możliwe – tak jak było możliwe w Anglii lat osiemdziesiątych. Jak wszyscy ludzie, Polacy są bowiem w stanie nie tylko robić doskonałe piwa, ale też trudno ich przed tym powstrzymać. W całym kraju Istnieją tuziny, a nawet setki małych, prywatnych firm zajmujących się produkcją dobrego, prawdziwego piwa, problem polega na tym, że mało kto ma szansę je spróbować.

Wielu Polaków mówiło mi, że nie lubią piwa. Zakładam, że próbowali tylko popularnych marek i wcale im się nie dziwię. Jeśli i wy zaliczacie się do tej grupy, proponuję wam mały eksperyment. Na początek znajdźcie sklep z alkoholem, który sprzedaje butelki z nieznanym wam polskim piwem, i kupcie jedną z nich. Polecam wszystko, co wyszło z Browaru Fortuna – niezwykłej firmy z Miłosławia, która produkuje przeróżne rodzaje smacznego piwa. Wlejcie nowo zakupione piwo do jednego kufla, a znany wam już Tyskowiec do drugiego. Spróbujecie najpierw jednego, a potem drugiego – będzie jakbyście obudzili się z koszmaru i przypomnieli sobie, że w rzeczywistości jesteście George’em Clooneyem.

Od czasu kiedy jakieś kilka miesięcy temu dokonałem tego odkrycia, mam obsesję na punkcie małych, polskich browarów i ich piw. Gdyby udało się w jakiś sposób wprowadzić je do wszystkich (lub chociaż większość) polskich pubów, prawdopodobnie nigdy nie wróciłbym już do domu. Odkryłem kilka dzielnych barów, które otworzyły się na sprzedaż tych rzadkich okazów i – co więcej – nie sprzedają żadnych innych. Wszystkie są tak popularne, że gwarancją spędzenia w nich wieczoru jest rezerwacja stolika z tygodniowym wyprzedzeniem. Gdybym znajdował się w zarządzie jednej z firm Tyskwca, wykupiłbym wszystkie te małe browary, dałbym ich mnóstwo pieniędzy na reklamę i dystrybucję, a potem tylko obserwował, jak z dnia na dzień staję się najbogatszym człowiekiem w kraju. Jedyne, czego jeszcze brakuje mi do pełnego szczęścia, jest znalezienie w Polsce kogoś, kto wie, jak robi się cydr.

Jamie Stokes specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (1038)