Trwa ładowanie...
15-03-2011 10:55

"Poparcie dla Platformy zaczęło się sypać"

O tym, że poparcie dla Platformy zaczęło się sypać, przekonały mnie wyniki wyborów samorządowych - stwierdził Jarosław Kaczyński, prezes Prawa I Sprawiedliwości. Wysokie poparcie dla Platformy składało się z dwóch elementów. (...) Dziś to się skończyło. Wyszło na jaw, jaka jest rzeczywista sytuacja, jakie jest zadłużenie. Zaczęło się pogorszenie, ale przez trzy lata nawet rząd analfabetów miałby poparcie - dodał prezes PiS.

"Poparcie dla Platformy zaczęło się sypać"Źródło: PAP
d1rs9wd
d1rs9wd

Ostatnie miesiące przyniosły znaczące zmiany – Donald Tusk przestał być pieszczoszkiem mediów, notowania PO systematycznie spadają, a w samej partii trwa potężny konflikt.

O tym, że poparcie dla Platformy zaczęło się sypać, przekonały mnie wyniki wyborów samorządowych. Wówczas już na wieczorze wyborczym w Radomiu powiedziałem, że zaczął się schyłek PO, ale nie zostało to zauważone. Wysokie poparcie dla Platformy składało się z dwóch elementów. Po pierwsze, z poparcia medialnego, a po drugie, ze wzrostu realnych dochodów w rodzinach. Od połowy zeszłej dekady polska gospodarka była rozpędzona, poziom życia wzrastał, później doszły jeszcze pożyczki Tuska i w efekcie w latach 2008–2009 wzrost poziomu życia trwał nadal, a i 2010 nie był pod tym względem zły. Dziś to się skończyło. Wyszło na jaw, jaka jest rzeczywista sytuacja, jakie jest zadłużenie. Zaczęło się pogorszenie, ale przez trzy lata nawet rząd analfabetów miałby poparcie.

Wzrost stopy życiowej właśnie wyhamował. Co dalej?

Nie ma już wzrostu stopy życiowej, obserwujemy nawet tendencję odwrotną. Ceny żywności rosną lawinowo, a płace nie. Podwyżki cen coraz bardziej będą doskwierać polskim rodzinom. To musi się przekładać na poparcie społeczne. Tusk ma też problem z drugim filarem, trzymającym dotąd popularność jego ekipy. Media mają świadomość gigantycznej skali zaniedbań tego rządu, ewidentnych klęsk. Oczywiście, nie palą się do mówienia o tym, jednak sam mechanizm konkurencji nie pozwala na totalne przemilczanie. Rynek wymusza działanie w myśl zasady: jak ja czegoś nie ogłoszę, to oddam pole innym. Poza tym Donald Tusk znalazł się w sytuacji, w której musi naruszyć interesy potężnych grup. Do tej pory udawało mu się unikać trudnych decyzji. To przede wszystkim przypadek OFE. Już widać, że działania rządu w tej sprawie nie pozostały bez reakcji. Postkomunistyczny kapitalizm jest niewydolny bez dopływu środków publicznych. Żywił się i rozwijał tylko wtedy, gdy dostawał przewagę nad innym dzięki czerpaniu pieniędzy i przywilejów
z naszych kieszeni. Potrafi bronić tej przewagi bez względu na dotychczasowe sojusze. Dlatego też decyzja w sprawie przejęcia przez rząd części środków płynących do tej pory do OFE spowodowała atak na środowisko PO. Część świata finansowego wywodzącego się z dawnej nomenklatury szuka lepszego partnera w polityce. Stąd pomysły na powołanie rządu specjalistów choćby z Kwaśniewskim czy Balcerowiczem na czele.

Czy już kandydatura Bronisława Komorowskiego na prezydenta mogła być takim pierwszym poważnym ustępstwem, które wymuszono na Tusku?

Tak przypuszczam, choć to tylko moja intuicja. Nie można oczywiście zapominać, że kampania prezydencka miała toczyć się w bardzo specyficznej atmosferze. My jeszcze za życia mojego brata stawialiśmy na patriotyzm i politykę historyczną. Niezależnie, jak brzmi to absurdalnie, ustawienie Donalda Tuska w kontekście przywiązania do Polski i do tradycji byłoby znacznie trudniejsze niż Komorowskiego. To taki paradoks. PiS ma szansę na niezły wynik wyborczy. Może on jednak nie wystarczyć do samodzielnych rządów. Czy będziecie bardziej skłonni do zawarcia jakiejś koalicji? Czy raczej nastawicie się na doczekanie do kompromitacji rządzących w koalicji PO–PSL–SLD?

d1rs9wd

Nie szukamy władzy dla władzy, bo to do niczego nie prowadzi. Nie twierdzę, że PiS jest złożony z aniołów. Na pewno tak jak wszędzie zdarzają się osoby bardziej nastawione na karierę, jednak nie są to ci, którzy w naszej partii decydują. Koalicja miałaby sens tylko wtedy, gdyby istniała realna szansa na naprawienie sytuacji w Polsce. Patrząc na zimno, mogę powiedzieć, że tylko koalicja z częścią sypiącej się Platformy mogłaby mieć sens. W PO są ludzie, którzy głosili bliskie nam poglądy i nie angażowali się w kampanię nienawiści wobec naszego ugrupowania.

A koalicja z PSL?

Cena wysoka. A możliwości niewielkie. Przede wszystkim ogromna prorosyjskość.

Jest liczne grono zwolenników koalicji PiS–SLD?

Dostrzeganie takiej perspektywy świadczy wyłącznie o ich infantylizmie politycznym, używam przy tym bardzo delikatnego określenia. Nie ma mowy o jakimkolwiek koalicyjnym sojuszu PiS z SLD. Albo wygrywamy wybory tak znacząco, iż sprawujemy władzę samodzielnie, ewentualnie wzmocnieni pojedynczymi politykami Platformy, albo zawiązujemy porozumienie z częścią PO, która wykrusza się z tego ugrupowania.

Wyobraża sobie Pan koalicję z częścią PO pod wodzą Grzegorza Schetyny? Albo samego Schetynę jako wicepremiera w Pańskim rządzie?

Nie wyobrażam sobie z tego względu, iż absolutnie nie mam wiedzy o tym, by Grzegorz Schetyna reprezentował coś innego niż Donald Tusk. Już kiedyś opisałem stan naszego kraju na przykładzie pacjenta chorego na zapalenie płuc. Nieszczęśnik trafia do szpitala, ale kładą go przy otwartym oknie, a na zewnątrz mróz. Warto walczyć o władzę tylko po to, by przenieść tego człowieka do ciepłej sali. Bo samo przeniesienie poważnie zwiększy jego szanse na przeżycie. Otóż nie uda się przenieść pacjenta ani przy wsparciu SLD, ani PO.

d1rs9wd

Zakłada Pan scenariusz koalicji wszyscy przeciwko PiS?

Taka koalicja tak naprawdę już była. Zapowiedział ją Donald Tusk przed ostatnimi wyborami. Przypomnę słowa Aleksandra Smolara, który mówił, iż Pawlak nie może iść na sojusz z PiS, bo wie, że go powieszą. Teraz powstaje pytanie, czy po najbliższych wyborach widmo powieszenia zostanie uchylone. Tego nie wiemy. Być może tak. Nie wykluczam także scenariusza, według którego po wygranych przez PiS wyborach zgłasza się do nas szef PSL i proponuje współpracę pod warunkiem objęcia przez niego teki premiera. Zdajecie sobie, Państwo, sprawę, iż takie rozwiązanie jest kompletnie niemożliwe, bo oznaczałoby w rzeczy samej stworzenie niekontrolowanego rządu ludowców. Przy dodatkowym wsparciu prezydenta byłby to rząd, za którego działania obarczano by nas odpowiedzialnością, a nasz wpływ na to, co robi, byłby niewielki. Jesteśmy zdecydowani na to, by powalczyć o te dodatkowe 10 proc. wyborców, którzy dadzą nam szansę samodzielnego wzięcia odpowiedzialności za sprawy kraju. To jest nasz priorytetowy cel. Trudny, ale nie
nieosiągalny.

Z Jarosławem Kaczyńskim, prezesem Prawa i Sprawiedliwości, rozmawiają Katarzyna Gójska-Hejke i Tomasz Sakiewicz.

d1rs9wd
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1rs9wd
Więcej tematów