Ponad 100 decybeli w uszy naszych dzieci
Dolny Śląsk walczy z hałasem. Nadmiar decybeli rujnuje zdrowie i wywołuje agresję. Badania poziomu hałasu w polskich szkołach są alarmujące. Pomiary naukowców z warszawskiego Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu oraz Politechniki Gdańskiej wykazały, że dawka hałasu na przerwach międzylekcyjnych może być niebezpieczna dla uczniów. W badanych szkołach poziom hałasu na długiej przerwie wynosił często 100-110 dB (norma to 45).
06.03.2009 | aktual.: 12.06.2018 14:29
Podobny hałas wywołuje pracujący młot pneumatyczny. Po jednej godzinie w takich warunkach nasz słuch potrzebuje prawie 8 godzin odpoczynku, by wrócić do normy. - Pod wpływem hałasu dzieci słyszące prawidłowo zachowują się tak, jakby miały centralne zaburzenia słuchu. Do dziecka nie dociera część informacji przekazywanych przez nauczyciela, co może pogarszać jego koncentrację uwagi i wydajność nauki oraz powodować rozdrażnienie - tłumaczy prof. Henryk Skarżyński, dyrektor Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu.
Zdaniem specjalistów, częste przebywanie w takim hałasie może trwale uszkodzić nasz słuch. - W polskich szkołach korytarze to zupełnie niewytłumione studnie, w których hałas doskonale się rozprzestrzenia - opowiada prof. Andrzej Czyżewski z Katedry Systemów Multimedialnych Politechniki Gdańskiej.
Według badań przeprowadzonych przez Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu, ponad 19% uczniów pierwszych klas ma zaburzenia słuchu, a 33% ma szumy uszne. W klasach szóstych ten odsetek jest jeszcze wyższy - 21,5% dzieci ma zaburzenia słuchu, a prawie 29% szumy uszne. Za ich problemy odpowiedzialny jest nie tylko harmider na przerwach.
Głównym winowajcą są przenośne odtwarzacze muzyki, której młodzież słucha zbyt głośno. Nic dziwnego, że tym problemem zajęła się również Komisja Europejska. Z jej raportu wynika, że 5 do 10% użytkowników empetrójek ryzykuje całkowitą utratą słuchu, jeśli będą słuchać muzyki głośno co najmniej godzinę przez pięć kolejnych lat. Według szacunków ta przypadłość może dotknąć aż 10 mln Europejczyków.
Nauczyciele w niektórych dolnośląskich szkołach dostrzegli już wagę problemu. W Szkole Podstawowej nr 1 w Piechowicach, do której uczęszcza 300 uczniów, w ramach ograniczania poziomu decybeli najpierw zlikwidowano dzwonki informujące o przerwach. Hałasu nie wywołuje sam dzwonek, ale - o dziwo - dzieciaki przestały wybiegać z klas z krzykiem.
- W klasach i na korytarzach zainstalowaliśmy zegary. Początek przerwy ogłasza nauczyciel, a jej końca pilnują sami uczniowie i wracają do klas. Na początku obawialiśmy się, że będzie dużo spóźnialskich. Okazało się jednak, że to świetnie zadziałało. Spóźnienia są sporadyczne - wyjaśnia Marzena Sąsiada, dyrektorka szkoły.
Ponadto nauczyciele zaczęli też coraz częściej mówić swoim podopiecznym o zgubnym wpływie hałasu na zdrowie. Na przerwach organizowano happeningi, podczas których uczniowie chodzili w ciszy. Szkołę oblepiono antyhałasowymi plakatami. Zorganizowano przedstawienie. Szkolny pedagog przeprowadził cykl spotkań na temat komunikacji - jak słuchać i rozmawiać bez krzyku.
- Zmiana w zachowaniu uczniów jest taka, że gdy mówię: "Proszę o ciszę", nikt nie dyskutuje - mówi Beata Szyłejko, nauczycielka przyrody i pomysłodawca szkolnej akcji "Hałas śpi i o ciszy sobie śni". Według Janka, Ali i Adriana - uczniów piechowickiej podstawówki - w ich szkole zrobiło się spokojniej. W tym roku w Piechowicach zostanie zorganizowany konkurs na najcichszą klasę. By to zmierzyć, szkoła wypożyczy lub kupi decybelomierz.
Z kolei szkoły we Wrocławiu najczęściej walczą z hałasem, który dobiega z zewnątrz, z ulicy. Placówki najbliższe ruchliwych dróg są zabezpieczane szczelnym oknami. W szkołach podstawowych walka z hałasem to najczęściej akcje i happeningi uświadamiające uczniów o skutkach nadmiernego hałasu. W szkole podstawowej nr 9 przy ul Nyskiej uczniowie organizowali wokół szkoły tzw. "marsze milczenia". Namawiali mieszkańców i kierowców z osiedla, by mniej hałasowali.
- Mamy kampanię: "Mów ciszej". Pokazujemy swoim uczniom, że kiedy mówi się ciszej, to osoby wokół też zaczynają tak mówić - opowiada Anna Szanin, dyrektorka szkoły. Podobna akcja została też zorganizowana w szkole podstawowej nr 61 przy ul. Skarbowców.
Samochodowe audio głośne jak silnik startującej rakiety
Z prof. Krystyną Pawlas, audiologiem, specjalistą higieny pracy i higieny środowiska, rozmawia Rafał Święcki:
Jaki wpływ na nasze zdrowie ma hałas?
- Na początku męczy, potem zaczyna irytować, a w końcu prowadzi do wybuchu złości. Są badania, z których wynika, że w głośnych szkołach jest więcej agresji. Dzieci w takich placówkach gorzej się uczą, mają uboższe słownictwo, bo hałas zaburza komunikację. Hałas podnosi też ciśnienie krwi. U małych dzieci budzi niepokój, powoduje płacz. U ludzi z zaburzeniami psychicznymi może wywoływać nieracjonalne reakcje. Media donosiły o strzelającym do samochodów mężczyźnie, któremu przeszkadzał ich hałas.
Czy w Polsce mamy problem ze zbyt wysokim poziomem hałasu?
- Polska nie odbiega pod tym względem od innych krajów. To problem ogólnoświatowy, związany z rozwojem cywilizacji. Źródłem hałasu środowiskowego jest przede wszystkim ruch drogowy lub przemysł. To jednak podlega określonym normom i na różne sposoby można go ograniczać. Największym niebezpieczeństwem dla naszych uszu są przenośne urządzenia odtwarzające muzykę. Gdy słyszę takie ryczące słuchawki w uszach młodego człowieka, jestem pewna, że poziom hałasu musi przekraczać 100 decybeli. Każdy sądzi, że jest genetycznie niezniszczalny i problem utraty słuchu go nie dotyczy. A to wielki błąd.
Z tego, co Pani mówi, wynika, że poziom wiedzy o skutkach nadmiernego hałasu jest kiepski.
- Rzeczywiście, problemem jest dotarcie z informacjami do tych ludzi. Niewielu chce słuchać akademickich wywodów. Popularność, również w Polsce, zdobywa za to subkultura związana z samochodowymi systemami nagłośnieniowymi, nazywana boom car. Najgłośniejszy wygenerowany przez taką samochodową instalację dźwięk, odpowiada poziomowi hałasu, który wywołuje start rakiety kosmicznej. Taki hałas może powodować oszołomienie równe stanowi narkotycznemu.
Poziomu hałasu dzieli się na pięć grup: * poniżej 35 dB (cicha muzyka) - odgłosy nieszkodliwe dla zdrowia, ale mogą być denerwujące; * 35-70 dB (np. nowoczesny samochód małolitrażowy) - odgłosy powodują zmęczenie; * 70-85 dB (np. uszkodzony kran) - wpływają na zmniejszenie wydajności pracy; * 85-130 dB (np. silnik samolotu) - powodują liczne schorzenia, uniemożliwiają rozmowę na małą odległość; * powyżej 130 dB - taki hałas powoduje trwałe uszkodzenie słuchu, wywołuje drgania organów wewnętrznych.
Wrocław huczy
Hałas powyżej 80 decybeli (porównywalny do głośności kosiarki): ul. Kazimierza Wielkiego, pl. Powstańców Warszawy, pl. Dominikański, pl. Legionów, pl. Grunwaldzki, al. Karkonoska, ul. Średzka, ul. Skargi, ul. Powstańców Śląskich, ul. Dyrekcyjna;
od 75-80 decybeli (głośność szczekającego psa): ul. Kochanowskiego, ul. Krzywoustego, al. Armii Krajowej, ul. Żmigrodzka, Podwale, ul. Grodzka, pl. Jana Pawła II, ul. Zaporoska;
od 70-75 decybeli (jak odkurzacz): ul. Legnicka, ul. Strzegomska, ul. Braniborska, ul. Długa, ul. Zachodnia, ul. Piaskowa, ul. Dworcowa, ul. Nowa Świat, ul. Inowrocławska, ul. Ślężna, ul. Kamienna, ul. Nowodworska, Gądowianka, ul. Mińska, ul. Borowska, al. Wiśniowa;
od 65-70 decybeli (głośność chrapania albo miksera): ul. Salezjańska, pl. Świętego Mikołaja, ul. Szczepińska, ul. Litomska, ul. Sztabowa, ul. Ukraińska, ul. Jacka Kuronia, ul. Ziębicka, ul. Spiska, ul. Niedźwiedzia, ul. Rysia, ul. Akacjowa.
Hałas za karę
W starożytnych Chinach hałas traktowano jak surową karę. Zarządzenie ministra policji Ming Ti z 211 r. p.n.e. głosiło: "Kto ośmieli się obrażać najwyższego, nie będzie wieszanym, ściętym ani zakutym, lecz skazany zostanie na nieprzerwane słuchanie piszczałek, bicia bębnów i krzyków, aż padnie martwy. Bowiem jest to najbardziej męcząca śmierć, jaką ponieść może człowiek".
Rafał Święcki, Janusz Krzeszowski