Bomba atomowa zakończy katastrofę ekologiczną
Eksplozja platformy wiertniczej Deepwater Horizon w kwietniu 2010 roku zapoczątkowała największą katastrofę ekologiczną w historii USA oraz doprowadziła do utraty 5 mln baryłek ropy.
Wyciek trwał do lipca, a studnię oficjalnie zamknięto dopiero we wrześniu, przez ten czas rozmaici eksperci głowili się na tym, jak zażegnać kryzys. W przestrzeni publicznej pojawił się także atomowy argument. - Najprawdopodobniej jedyna rzecz, którą możemy zrobić, to stworzenie broni, zesłanie jej 18 tys. stóp pod powierzchnię i zdetonowanie z nadzieją na zamknięcie wycieku - mówił na antenie Bloomberg News Matt Simmons, ekspert ds. energetyki z Houston. Powoływał się przy tym na ekspertyzy naukowców, choć nie podawał konkretnych nazwisk.
Podobny argument podnosił "Christian Science Monitor", który przywoływał pięć przypadków, w których Związek Radziecki bombardował gazowe szyby w celu ich zamknięcia. Należy nadmienić, że nie zawsze były to udane próby, choć jeden z sukcesów - gdy udało się zamknąć szyb, który płonął przez trzy lata - był szczególnie spektakularny.
Problem w tym, że ZSRR prowadziło działania pod ziemią, a nie głęboko pod powierzchnią wody, w dodatku chodziło o tłumienie pożaru, a nie zatykanie wycieków cieczy. Dlatego wielu ekspertów odradzało takie rozwiązanie, argumentując, że jest niesprawdzone i obarczone zbyt dużym ryzykiem.
Na zdjęciu: amerykańska flaga w wodzie zanieczyszczonej ropą na brzegu w pobliżu platformy Deepwater Horizon.
(oprac. Adam Parfieniuk, WP)