Pomagają na granicy. To, co widzieli, zapamiętają na długo. "Serce mi pękło"
Ola pochodzi z Ukrainy. Jej rodzina mieszka w Dobromilu, tuż przy granicy z Polską. Ona od wielu lat mieszka w naszym kraju. Tuż przed wybuchem wojny planowała odwiedzić matkę. Swoje plany musiała zmienić. - Nie spodziewałam się w ogóle, że będzie w moim kraju wojna. Jak to usłyszałam, to mi serce pękło. Byłam taka bezradna i się rozpłakałam, bo nie wiem, jak im pomóc. Jestem tutaj, gdzie jest spokój, a tam jest wojna - mówi drżącym głosem w rozmowie z WP. Jej rodzina nie chce się ewakuować do Polski. Chce zostać i walczyć za ojczyznę. Ona postanowiła walczyć na innym froncie. Pomaga Ukraińcom, którzy stoją w długich kolejkach na przejściach granicznych. Codziennie wraz z trójką koleżanek i kolegów z fundacji "Dobra Fabryka" przekracza granicę samochodem i dostarcza żywność tym, którzy tego potrzebują. - Ostatnio byłam w Chryowie. To jest 10 km od mojego domu. Było niby blisko, a tak naprawdę daleko - przyznaje w rozmowie z reporterem WP. - Gorąca herbata to jest teraz top potrzeb po drugiej stronie granicy - informuje nas Mateusz Gasiński z Fundacji "Dobra Fabryka". On też nie wahał się, by przyjechać na granicę polsko-ukraińską. Ludzi, których tam spotkał, zapamięta na długo. Więcej w materiale wideo.