PublicystykaPolski powinien zostać językiem międzynarodowym. Natychmiast

Polski powinien zostać językiem międzynarodowym. Natychmiast

Mamy nową modę. Coraz częściej cudzoziemcy słyszą od "prawdziwych" Polaków: "Jesteś w Polsce, mów po polsku". Drodzy cudzoziemcy, nie macie wyjścia – nosy w słowniki i zakuwać słówka. Ale już!

Polski powinien zostać językiem międzynarodowym. Natychmiast
Źródło zdjęć: © PAP | Marcin Obara

09.07.2018 | aktual.: 09.07.2018 13:02

Nie tak dawno internauci wyśmiewali taksówkarzy protestujących przeciw Uberowi. Na Facebooku utworzono nawet wydarzenie: "Listonosze protestują przeciw Gmailowi". Analogia miała uwypuklić fakt, że taksówkarze chcą "zawrócić kijem Wisłę", czyli sprzeciwić się modernizacji i nowoczesności. Jak jednak nazwać kogoś, kto oczekuje, że w XXI w. każda osoba przebywająca w naszym kraju będzie mówiła wyłącznie po polsku? Zastosuję kolejne porównanie komunikacyjne. To tak jakby wracając po imprezie do domu próbować zamówić dorożkę i dziwić się, że żadnej nie można znaleźć.

Ofiarą podobnego "myślenia" padła niedawno pewna Rumunka, która po polsku co prawda mówiła, ale ze wschodnim akcentem. Jak doniosła "Gazeta Wyborcza" kobieta została brutalnie potraktowana przez kontrolerów – trzeba było jej potem założyć gips na rękę. Na miejsce przyjechali policjanci. Teoretycznie powinni bezstronnie zbadać sprawę. Na dzień dobry zażądali jednak od kobiety karty pobytu, choć Rumunia jest krajemy Unii Europejskiej, a potem stwierdzili: "Jesteś w Polsce, mów po polsku". Nie przyszło im do głowy, że jeśli czegoś nie rozumieją, to przydałby im się tłumacz. Stwierdzili, że obowiązkiem prawdziwego Polaka jest nieufność wobec przyjezdnych. Może takie tłumaczenia uszłyby jakiemuś pijanemu dresiarzowi, ale tu mówimy o policjantach na służbie, a więc o kimś, kto w jakiś sposób reprezentuje państwo.

Nowa, świecka tradycja

Polska od zawsze była wielonarodowym krajem, miejscem gdzie schronienie znajdowali zarówno wyznawcy innych religii, jak i członkowie prześladowanych mniejszości. Od zawsze na naszym terytorium ludzie porozumiewali się w różnych językach, a polska tolerancja była słynna na cały świat. Rozumiem, że nie każdy taki jest, ale jednak naszym "znakiem firmowym", wynikającym z wielowiekowej tradycji jest "słynna, polska gościnność", a nie jawna agresja wobec przyjezdnych. Polska krajem jednolitym etnicznie, a więc takim, w którym używa się wyłącznie polskiego stała się dopiero za czasów PRL-u. Niech zatem ci, którzy chcą wyłącznie rodowitych Polaków na naszym terytorium, wiedzą przynajmniej na kogo się powołują i jaką tradycję kultywują. Otóż wcale nie przedwieczną, katolicką, ale tę jak najbardziej nową, świecką, PRL-owską.

Gospodarz czy policjant?

Mentalnych dresiarzy, którzy nie mogą znieść każdej inności chciałbym poinformować o mocno bolesnym dla nich fakcie. Mianowicie każdy kto przebywa na terytorium Polski ma takie same prawa jak oni. Według aktualnych zasad nie ma czegoś takiego jak "gospodarz" i "gość", a co za tym idzie konieczności dostosowania się "gościa" i władzy nad nim "gospodarza".

Niech za przykład posłuży scenka, która miała miejsce w Londynie, w którym niektórzy też są ciągle zdziwieni, że nie otaczają ich wyłącznie biali Anglicy. Ale do rzeczy. Pewien Polak - co jest zakazane - pił piwo w metrze. Na ten widok podchmielony Anglik (w garniturze) doznał narodowego olśnienia i postanowił nie tylko zwrócić uwagę Polakowi, ale też poinformować go, że skoro jest przyjezdnym, to musi dostosować się do "angielskich zasad". Wywiązała się dyskusja. Polak stwierdził, że nie jest Anglika sprawą, co on robi, bo Anglik nie jest z policji, może ją ewentualnie poinformować o tym haniebnym uczynku. Padły też oskarżenia o rasizm. W dyskusję włączyły się osoby trzecie, które stanęły po stronie… Polaka.

Pewna kobieta stwierdziła, że oczywiście Polak nie powinien pić piwa w metrze, ale to, że Anglik miesza do tego jego i swoją narodowość jest zwyczajnie podłe.

Według mojej wiedzy o zachodzie, Wielkiej Brytanii jak i samym Londynie, to Polak był dużo bardziej dostosowany do brytyjskich zasad niż ów Anglik, który mentalnie zatrzymał się w czasach sprzed II wojny światowej. Otóż według wszelkich europejskich norm, narodowość nie ma absolutnie żadnego związku z przestrzeganiem zasad. Ma to obowiązek robić zarówno Anglik jak i Polak, z tym, że używanie argumentów, że skoro ktoś przyjechał to zasady obowiązują go bardziej, a ktoś kto jest "tutejszy", może być ich egzekutorem, jest nie na miejscu.
Dlatego też uważam, że reakcja Anglika była dużo gorsza niż przewinienie Polaka. Swoją drogą picie alkoholu w tamtejszym metrze jest dość powszechne, także w wykonaniu białych, etnicznych Anglików (na co również powoływał się ów Polak).

Zarówno owego Anglika, jak i owych (niestety) polskich (niestety) policjantów chciałbym poinformować, że złamali fundamentalną zasadę cywilizowanego świata. Mianowicie tę o swobodzie przemieszczania się osób, jak i równości wobec prawa, niezależnie od narodowości, czy szczególnie od tego czy ktoś jest "tutejszy", czy "przyjezdny".

To nie tylko podłość

Poza tymi wszystkimi argumentami o tym, że zachowanie takie (np. twierdzenie: "jesteś w Polsce, mów po polsku") jest bezzasadne i podłe, pozostaje jeszcze jedna kwestia. Otóż słowa te w dzisiejszym świecie, a także w dzisiejszej Polsce są niewyobrażalnie niemądre. Przecież do Polski każdego roku przybywają nie tylko imigranci, ale też po prostu turyści i to w liczbie coraz większej. Oczekiwanie, że każdy z nich, przed przybyciem do naszego kraju nauczy się polskiego ciężko określić w cenzuralnych słowach. Dzisiejszy świat jest zglobalizowany i nic nie zmienią pohukiwania podchmielonych "husarzy", którzy atakują np. studentów z Erasmusa. Swoją drogą czy naprawdę "husarze" czy owi policjanci nie wyjeżdżają nigdy za granicę? Czy naprawdę uczą się za każdym razem języka kraju, do którego mają zamiar wyjechać, choćby na wakacje? Akurat o to bym ich nie podejrzewał.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Opinie
Zobacz także
Komentarze (0)