Polska znów poderwała myśliwce. "Zawsze coś może wlecieć"
W środę pojawiły się informacje o pierwszym ukraińskim ataku brytyjskimi rakietami Storm Shadow na obwód kurski w Rosji. Celem - jak informują ukraińskie serwisy - miała być zarządzana przez Władimira Putina posiadłość "Maryino", w której mieści się podziemne stanowisko dowodzenia. - Czy Ukraińcy mogą polować na Putina? - z takim pytaniem Agnieszka Kopacz-Domańska, prowadząca program "Newsroom" w WP, zwróciła się do swojego gościa płk. rez. Macieja Matysiaka, byłego zastępcy szefa służby kontrwywiadu wojskowego, eksperta Fundacji Stratpoints. - Nie sądzę, Ukraińcy muszą oszczędzać siły i środki na cele wysoce militarne - odparł gość programu. W czwartek rano, w związku a rosyjskim atakiem powietrznym na Ukrainę, po raz kolejny poderwano polskie i sojusznicze myśliwce. - Czy Putin może w ten sposób sprawdzać naszą czujność? - pytała gościa prowadząca program. - Niekoniecznie, raczej jest to wypadkowa działań na Ukrainie, ale nie jest to wykluczone - odparł ekspert. - Jeżeli nawet celowo nie sprawdza, to wykorzystuje tę sytuację informacyjnie dla siebie i propagandowo: przeciwko naszemu społeczeństwu i na rzecz swojego społeczeństwa, mówiąc, że NATO jest agresywne, bo podrywa myśliwce - dodał. - Dla nas najważniejsze jest nasze bezpieczeństwo. Czy w związku z tymi coraz częstszymi atakami w pobliżu naszej granicy, tych zbłąkanych rakiet może być więcej? Coraz częściej te polskie myśliwce będą musiały być podrywane? - dopytywała Agnieszka Kopacz-Domańska. - One w alercie są cały czas, bo de facto siłą i środkiem mogącym oddziaływać na te rakiety, które mogą wlecieć w polską, ale też natowską przestrzeń powietrzną, są samoloty F-16, bądź inne sojusznicze. Dziś nie mamy wystarczającej liczby środków naziemnych, które mogłyby reagować - odparł gość programu. - Dowództwo operacyjne pracuje w trybie ciągłym, bo ciągle na Ukrainie coś się dzieje, więc zawsze trzeba zakładać, że coś może wlecieć - dodał płk rez. Maciej Matysiak.