Polscy żołnierze strzelali w stronę migrantów. Ich losy zależą od kluczowej opinii

Jak ustaliła Wirtualna Polska, w śledztwie dotyczącym żołnierzy zatrzymanych przez Żandarmerię Wojskową za złamanie procedur posługiwania się bronią na granicy z Białorusią kluczowa może okazać się opinia biegłego z balistyki. Prokuratura oskarżyła dwóch z nich o przekroczenie uprawnień i narażenia życia innych osób.

Zatrzymani żołnierze to mundurowi z 1 Warszawskiej Brygady Pancernej
Zatrzymani żołnierze to mundurowi z 1 Warszawskiej Brygady Pancernej
Źródło zdjęć: © Agencja Wyborcza | Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.pl
Sylwester Ruszkiewicz

15.11.2024 16:34

- Postępowanie prowadzone jest przeciwko dwóm żołnierzom, którym przedstawiono zarzuty popełnienia czynów zabronionych z art. 231 par. 1 kk (przekroczenie uprawnień) w zbiegu z art. 160 par. 1 kk (narażenia życia albo uszczerbku na zdrowiu człowieka) -  informuje Wirtualną Polskę rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Piotr A. Skiba.

- W toku czynności przedstawienia zarzutów zostali oni przesłuchani. Aktualnie w śledztwie trwa oczekiwanie na wydanie opinii przez biegłego z zakresu balistyki, co do charakteru narażenia poszczególnych osób w toku przedmiotowego zdarzenia - dodaje.

Przeprowadzana analiza pozwoli określić odległość, z jakiej został oddany strzał, tor lotu pocisku oraz możliwość narażenia na utratę życia i uszczerbku na zdrowiu. Nieoficjalnie, ekspertyza może być kluczowa w kontekście zakończenia śledztwa. Z reguły jej przygotowanie trwa ok. 3-4 miesięcy. W tym przypadku może jednak potrwać dłużej, bowiem żołnierze wystrzelili wówczas 43 pociski.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Śledczy już wcześniej informowali, że z przedstawionych dowodów, w tym w szczególności z nagrania z kamer przekazanego przez straż graniczną, wynika, że żołnierze podczas interwencji prowadzonej wobec migrantów próbujących nielegalnie przekroczyć granicę, przekroczyli swoje uprawnienia poprzez oddanie w ich kierunku co najmniej kilku strzałów, narażając tym na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia.

Chodzi o sprawę trzech żołnierzy z 1 Warszawskiej Brygady Pancernej zatrzymanych pod koniec marca na polsko-białoruskim pograniczu w okolicach Dubicz Cerkiewnych w województwie podlaskim. Oddali oni strzały ostrzegawcze w kierunku napierających migrantów na granicy polsko-białoruskiej.

"To nie pomaga. Uchodźcy kroczą naprzód. Padają kolejne strzały ostrzegawcze. Migranci nadal napierają. W końcu żołnierze w ramach obrony własnej zaczynają strzelać przed nimi w ziemię" - relacjonował wówczas Onet.

Nieoficjalnie dowiadujemy się, że strzały oddawano również już po wycofaniu się migrantów na stronę białoruską. Wtedy funkcjonariusze Straży Granicznej zawiadomili, Żandarmerię Wojskową, której żołnierze zatrzymali strzelających. Mundurowych wyprowadzono w kajdankach, wobec dwóch z nich ruszyły postępowania i zostali zawieszeni. W czerwcu prokuratura zdecydowała, że żołnierze nie będą już zawieszeni w obowiązkach, a ich uposażenia wrócą do normalnej wysokości.

Sprawa wywołała polityczną burzę i  falę reakcji ze strony władz państwowych. Wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz oświadczył wtedy, że "zatrzymanie żołnierzy oddających strzały alarmowe w kierunku atakujących migrantów jest nie do przyjęcia, a sprawa musi zostać bezwzględnie wyjaśniona".

"Działania Żandarmerii Wojskowej wobec zatrzymanych zostaną bezwzględnie wyjaśnione. Żołnierze stojący na straży bezpieczeństwa państwa muszą być pewni, że procedury prawne ich chronią. Będę zawsze stał po stronie honoru polskich żołnierzy" - zapewniał Kosiniak-Kamysz.

Z kolei premier Donald Tusk na platformie X napisał, że odebrał od ministra obrony meldunek dotyczący zatrzymania żołnierzy: "Postępowanie Prokuratury i Żandarmerii Wojskowej wobec naszych żołnierzy budzi uzasadniony niepokój i gniew ludzi. Oczekuję szybkich wniosków i decyzji organizacyjnych, prawnych oraz personalnych", napisał premier Tusk.

Kajdanki? "Zasadne i nieodzowne"

W czerwcu sprawą zatrzymania żołnierzy i szczegółowego wyjaśnienia celu użycia kajdanek zajął się Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek. Według Żandarmerii Wojskowej, użycie kajdanek było zasadne i nieodzowne.

"Zespół powołany w KG ŻW w celu oceny zasadności i prawidłowości czynności podjętych w związku z podejrzeniem popełniania przestępstwa z art. 231 § 1 kk i 160 § 1 kk, przez żołnierzy wykonujących zadania na granicy z Białorusią jednoznacznie stwierdził, że zatrzymania realizowane przez ŻW należy uznać nie tylko za zasadne, ale i nieodzowne wobec ustalonych faktów" - przekazał płk Tomasz Kajzer, komendant główny Żandarmerii Wojskowej w odpowiedzi dla Rzecznika Praw Obywatelskich.

Dlaczego użyto kajdanek? "Biorąc pod uwagę okoliczności zdarzenia, wskazać również należy, że przesłankami, którymi kierowali się żołnierze ŻW dokonujący wymienionych zatrzymań, było zachowanie bezpieczeństwa własnego podczas prowadzonej interwencji, zapobieżenie ucieczki osób zatrzymanych, a także zapobieżenie objawom agresji lub autoagresji tych osób" - argumentowała Żandarmeria Wojskowa.

"Jednocześnie należy wskazać, że w przypadku zatrzymań w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa z użyciem broni palnej, ustawa dopuszcza zastosowanie nawet znacznie bardziej dotkliwych środków, takich jak np. kajdanki zespolone" - podano w oświadczeniu.

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Zobacz także