Browningiem załatwiano porachunki osobiste
W czasie rewolucji ludzkie życie straciło jakąkolwiek wartość. Uliczne egzekucje stały się normą. Browningiem załatwiano porachunki osobiste, rabowano, rozwiązywano spory z pracodawcą czy sąsiadem.
"Czy bojówkarze PPS, SDKPiL, NZR, Bund czy dowolni anarchiści byli w dzisiejszym potocznym rozumieniu terrorystami? Mimo wszystko tak. Stosowali bezpośrednią przemoc w imię konkretnych idei - zazwyczaj (ok. 90 proc.) niepodległości i socjalizmu. Dbali też o medialne nagłośnienie swoich działań: przyznawali się do nich w prasie, zostawiali pokwitowania za zrabowane pieniądze. Być może gdyby ich działania dotyczyły wyłącznie wytypowanych celów, można by określić ich jako zabójców politycznych bądź partyzantów. Ale strzelaniny na pełnych ludzi rynkach miast i bomby o znacznej sile, eksplodujące na ruchliwych ulicach sprawiły, że uniknięcie przypadkowych ofiar było niemożliwe. A przecież granice terroru, w nienaukowym, potocznym ujęciu, wyznacza własnie liczba i wrażliwość na owe 'przypadkowe ofiary'" - zauważa autor.
Fragmenty książki "Polscy terroryści" autorstwa Wojciecha Lady wykorzystano dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak Horyzont.
Na zdjęciu: rysunek pochodzi z książki Duch-Rewolucjonista: szkice z lat minionych 1905-1907 Antoniego Kamieńskiego.
(evak)