Polscy posłowie martwią się o Panczenlamę
61 posłów podpisało się pod listem do marszałka Sejmu z prośbą, by zapytał chiński parlament o los Panczenlamy - drugiego po dalajlamie hierarchy buddyzmu tybetańskiego. W czwartek list ma trafić na biurko marszałka.
Zwracamy się do Pana Marszałka o podjęcie tej sprawy i ponowne, formalne poproszenie władz ChRL o przedstawienie przekonujących dowodów na to, iż Panczenlama pozostaje cały i zdrowy. Sądzimy, że do takiego wystąpienia obliguje nas również przyjęta przez Sejm w 2001 roku Deklaracja solidarności z narodem tybetańskim - czytamy w liście.
Chodzi o dwunastoletniego Tybetańczyka Genduma Czokji Nimę. W maju 1995 roku Dalajlama uznał go za nowe wcielenie Panczenlamy. Następnego dnia sześcioletni wówczas chłopiec zniknął z rodzinnej wioski. Władze Chin odmawiają organizacjom międzynarodowym szczegółowych wyjaśnień na temat chłopca, tłumacząc to względami bezpieczeństwa albo prośbami rodziców, którzy jakoby nie życzą sobie rozgłosu.
Inicjatorem listu i powołania Parlamentarnego Zespołu na rzecz Tybetu jest poseł Wiesław Walendziak z komitetu Prawo i Sprawiedliwość. Poparli go między innymi Lech Kaczyński z PiS, Donald Tusk i Maciej Płażynski z Platformy Obywatelskiej oraz Antoni Macierewicz z Ligi Polskich Rodzin. (and)