Benedykt Dybowski - szczęśliwy zesłaniec
Skazaniec liczył dni do egzekucji. Był młodym i dobrze zapowiadającym się naukowcem, ale udział w konspiracji Powstania Styczniowego miał przekreślił całą jego przyszłość. Wyrok już zapadł, pozostało mu więc tylko czekanie. Z nudów badał populację pluskiew, która - zapewne wcześniej niż on - rozgościła się w jego celi. Nagle wszystko się zmieniło. - Imperator zdecydował, że nie zostaniecie powieszeni. Będziecie mieli okazję poznać dalsze okolice Rosji. Zesłanie. 12 lat - obwieścił mu carski urzędnik.
Dybowski - nawet jak na ocaleńca - zareagował nadzwyczaj entuzjastycznie. ''A więc Syberia! Kraina nieznana i dla przyrodnika fascynująca. I pomyśleć, że to właśnie ja mam szansę tam wyruszyć. [...] Niepowtarzalna okazja do gromadzenia zbiorów. [...] 12 lat - nie za dużo czasu, ale cóż, powinno wystarczyć na wyjaśnienie niektórych kwestii i naszkicowanie innych. Trzeba będzie jeszcze wrócić na Syberię'' - zachwycał się perspektywą, która dla większości Polaków była skrajnie przerażająca.
Jak napisał, tak zrobił. W 1868 r. osiedlił się w miejscowości Kułtuk nad Bajkałem, skąd wyruszał na długie eskapady, podczas których zbierał i katalogował okazy oraz robił pomiary jeziora. Pracował jako lekarz, co dawało mu dość lichy dochód, z którego trudno był pokryć kosztów prowadzenia prac naukowych. Ale - dzięki własnej pomysłowości - jakoś dawał radę.
Jego badawczą obsesja stała się gołomianka - endemiczny gatunek ryby występującej tylko w Bajkale. Po miesiącach żmudnych poszukiwań wreszcie ją znalazł. Rybka wylądowała w słoiku z wodą. Niestety, rano była już martwa. Zmartwiony badacz dość mechanicznie przystąpił do sekcji zwierzęcia. Gdy naciął stworzenie skalpelem, okazało się, że w środku zamiast ikry znajdują się rozwinięte zarodki. Gołomianka - co jest czymś szczególnym w rybim świecie - była żyworodna.
Po latach zesłania notował: ''Odnalazłem odpowiedź na wszystkie pytania. Bajkał jest jeziorem niezmiernie starym, liczy sobie zapewne miliony lat''. Paradoksalnie, tutaj, w rosyjskiej niewoli, był człowiekiem spełnionym. ''Gdy w końcu w czerwcu 1877 r. przyszło pozwolenie na powrót do Polski, jak pisał, 'rozstawał się z Syberią w głębokim smutku''' - piszą autorzy ''Poza horyzont''.
Długo nie wytrzymał w ojczyźnie. Dwa lata później znów wyruszył na Daleki Wschód. Tym razem jego celem była Kamczatka. Tam poświęcił się pomocy Kamczadałom - tak wtedy nazywano kamczackich autochtonów, którzy niezmiernie go fascynowali. Był ich lekarzem, ale też pedagogiem. Zakładał szpitale, w których mogli się za darmo leczyć. Za własne pieniądze sprowadził Aleutom stado reniferów i nauczył ich hodowli. Mieszkał tam 6 lat, po czym powrócił do Polski. Zmarł w 1930 r. we Lwowie