Polscy podróżnicy i odkrywcy

Kiedy myślimy o podróżach, które umożliwiły Europejczykom odkrycie nowych obszarów, poznanie zdumiewającej fauny i flory oraz tajemniczych kultur, do głowy przychodzą nam takie nazwiska, jak Kolumb, czy Cook. Natomiast zbyt rzadko pamiętamy o tym, że swój udział w odkrywaniu świata dla cywilizacji europejskiej mieli również Polacy. Być może ich dokonania nie były tak spektakularne, jak podróż dookoła świata Ferdynanda Magellana, ale z pewnością równie fascynujące.

Obraz

/ 5Wielcy polscy eksploratorzy

Obraz
Joanna Łenyk-Barszcz i Przemysław Barszcz, ''Poza horyzont. Polscy podróżnicy'', Zona Zero

Joanna Łenyk-Barszcz i Przemysław Barszcz, ''Poza horyzont. Polscy podróżnicy'', Zona Zero fot. Zona Zero

Kiedy myślimy o podróżach, które umożliwiły Europejczykom odkrycie nowych obszarów, poznanie zdumiewającej fauny i flory oraz tajemniczych kultur, do głowy przychodzą nam takie nazwiska, jak Kolumb czy Cook. Natomiast zbyt rzadko pamiętamy o tym, że swój udział w odkrywaniu świata dla cywilizacji europejskiej mieli również Polacy. Być może ich dokonania nie były tak spektakularne, jak podróż dookoła świata Ferdynanda Magellana, ale z pewnością równie fascynujące.

Niedawno ukazała się książka ''Poza horyzont. Polscy podróżnicy'' Joanny Łenyk-Barszcz i Przemysława Barszcza. Autorzy przypominają nam postacie kilkunastu wybitnych Polaków, którzy zostawili swój ślad w dziejach eksploracji naszego globu i zgłębiania jego tajemnic.

Poznajcie czwórkę z nich: Krzysztofa Arciszewskiego, Maurycego Beniowskiego, Jana Kubarego i Benedykta Dybowskiego.

(rj)

/ 5Krzysztof Arciszewski - pionier akwanautyki

Obraz

Być może nigdy nie usłyszelibyśmy o Krzysztofie Arciszewskim, gdyby nie okrutny czyn, którego się dopuścił za młodu. Wiosną 1623 r., wraz z bratem, pojmał palestranta sądowego Kacpra Jaruzela Brzeźnickiego i na powrozie zawlókł go do Ponina. Tam przywiązał go do szubienicy na środku rynku. ''Poderżnął mu gardło, wydarł na zewnątrz język i przybił nożem do słupa. [...] Na koniec poćwiartowali jeszcze żywego palestranta, a szczątki powiesili na miejskiej szubienicy, przeznaczonej do tracenia łotrów'' - piszą autorzy książki ''Poza horyzont''.

Brzeźnicki był oskarżany przez Arciszewskich o bezprawne przejęcie majątku i doprowadzenie do ruiny ich rodziny. Bracia w sądach niczego nie wskórali, bo sprawa ciągnęła się w nieskończoność. W końcu uznali, że sami muszą wymierzyć sprawiedliwość. Po krwawym ekscesie Arciszewski nie miał już czego szukać w rodzinnych stronach. Wyruszył w podróż, która miała go zaprowadzić na karty historii.

Przez lata tułał się po europejskich polach bitew. Walczył w Niderlandach podczas wojny trzydziestoletniej, a potem w wojnie osiemdziesięcioletniej, w gronie powstańców holenderskich, którzy pragnęli zrzucić jarzmo hiszpańskiego panowania. Wtedy też zaczął przeprowadzać eksperymenty z nurkowaniem. ''Bawiąc w Schevingen nad Morzem Północnym - pisał - postanowiłem wypróbować pewną moją konstrukcję, o której dawno już zamyślałem, pozwalającą secure [bezpiecznie] po dnie morskim chodzić. [...] Tak się do podmorskiej wycieczki zapaliłem, żem kilka godzin pod wodą z dala od brzegu spędził i mało się przy tym życia nie wyzbyłem''.

Ile w tym prawdy? Trudno powiedzieć. Jeśli rzeczywiście konstruował coś na kształt kombinezonów do nurkowania, to z pewnością nie spędzał w nich pod wodą kilku godzin. Ze względu na niską temperaturę wody, jak i brak odpowiednich przyrządów do oddychania było to w tamtych czasach po prostu niemożliwe.

Potem wojenny wiatr zagnał Arciszewskiego do Brazylii. Tam - poza wojowaniem z Hiszpanami - zbierał cenne dane etnograficzne o Indianach. ''Kiedy stacjonowałem podówczas w forcie Rio Grande - pisał - wziąłem udział w indiańskim pogrzebie. Krewni umyli zmarłego i poćwiartowali. Oczyścili wnętrzności i upiekli go na ogniu. Potem spożyli tak przyrządzone ciało. Paznokcie, włosy, kości i zęby spopielili, wsypali do kubków z napojem i wypili''. Co ciekawe, stać go było na fachowy, nieuprzedzony komentarz do tego obrzędu, choć w świetle wartości europejskiej kultury był on w najwyższym stopniu makabryczny. Podkreślił, że Indianie ''nie są kanibalami. Tak okazują zmarłemu szacunek. W ten sposób unika rozkładu i pozostaje obecny wśród żywych''.

Po życiu obfitującym w wojny, rozliczne podróże i przygody, Arciszewski oddał ducha w 1656 r. w wieku 64 lat. Pochowano go w kościele w Lesznie. Niestety, świątynia wkrótce spłonęła, a ogień strawił również jego doczesne szczątki.

/ 5Maurycy Beniowski - władca madagaskarskich Malgaszów

Obraz

Hrabia Maurycy Beniowski nie planował zakończyć życia na mroźnej Kamczatce. Zaprowadził go na nią burzliwy temperament polityczny, który kazał mu wziąć udział w konfederacji barskiej. Zryw załamał się pod naporem rosyjskiego wojska. Wielu polskich bojowników schwytano i wywieziono do najzimniejszej części Rosji.

Reguły zesłania były straszne. ''Każdy żołnierz lub inny wolny obywatel mógł zabrać zesłańcowi, co wpadło mu w oko. Jeżeli skazany podniósłby rękę w swojej obronie, zostawał skazany na śmierć głodową. Życie, jakie niektórzy pędzili na Kamczatce przez wiele lat aż do śmierci, miało być wegetacją niewolnika'' - piszą autorzy ''Poza horyzont''.

Ale Beniowski był człowiekiem z inicjatywą. Stanął na czele spisku, który miał na celu zorganizowanie ucieczki. Gromadzono broń, amunicję i zapasy. W końcu, 26 kwietnia 1771 r. wybuchł bunt. Polacy zmusili zaskoczonych rosyjskich żołnierzy do schronienia się w forcie. Nic to nie dało sołdatom - nie byli w stanie oprzeć się zdeterminowanym polskim zesłańcom.

12 maja 1771 r. korweta ''Św. Piotr i Paweł'' - ta sama, która przywiozła tu zesłańców - wciągnęła na maszt flagę konfederatów barskich i opuściła port w Pietropawłowsku. Za kucharza robił znienawidzony przez Polaków Rosjanin Sudejkin, który miał teraz zapłacić za wszystkie krzywdy, jakie wyrządził zesłańcom. Wyprawa była trudna i dramatyczna. Zanim statek wreszcie dotarł do Chin, zmarło wielu jej uczestników.

Ale to nie była ostatnia podróż Beniowskiego. 22 stycznia 1772 r. popłynął z towarzyszami - już na innym statku - do Europy. Tam spotkał się księciem d'Aiguillon, francuskim ministrem, by rozmawiać o Madagaskarze. ''Zamiarem Beniowskiego - piszą autorzy - było stworzenie na tej wyspie niezależnego państwa, pozostającego w przymierzu z Francją i dzięki temu zdolnemu do zachowania niepodległości''. 22 września 1773 r. stanął na madagaskarskiej plaży na czele francuskich żołnierzy.

Ale to porozumienie było skazane na porażkę. ''Francja nie była zainteresowana niepodległym Madagaskarem, lecz nową kolonią, dostarczająca bogactw i niewolników'' - piszą autorzy. Tymczasem lokalni Malgasze, którzy początkowo atakowali Beniowskiego, ostatecznie zjednoczyli się pod jego przywództwem i obrali go swoim wodzem. A to oznaczało już otwarty konflikt z Francją. Polak zrozumiał, że musi znaleźć innego sojusznika. Udało mu się uzyskać nieoficjalne wsparcie Anglii, zawsze gotowej zaszkodzić Francji.

Jednak to również nie pomogło. Niecałe 3 lata od chwili, gdy po raz pierwszy zjawił się na Madagaskarze, zginął podczas obrony Mauritanii - fortu, który tam zbudował. Dosięgła go kula francuskiego piechura. Wraz z nim umarło jego polityczne marzenie.

/ 5Jan Kubary - polski Mikronezyjczyk

Obraz

''W roku 1869, kiedy na Samoa przybył Jan Kubary, cywilizacja białego człowieka dopiero zaczynała zdobywać przyczółki na południowym Pacyfiku'' - piszą autorzy. Młody Polak jeszcze 5 lat wcześniej walczył w Powstaniu Styczniowym. Teraz, na zlecenie hamburskiego przedsiębiorcy Johana Cesara Godeffroya, miał gromadzić zbiory etnograficzne, rysunki, eksponaty przyrodnicze, a także spisywać języki i tworzyć mapy. Zapewne jeszcze nie wiedział, że Oceania pochłonie go już na zawsze.

Kubary miał naturalny talent etnograficzny, szybko udało mu się złapać dobry kontakt z miejscową ludnością. ''Samoańczycy pozwolili zostać mi u siebie. [...] Rano wypływam na połów ryb, a wieczorem przypatruję się ich życiu. Rysuję, notuję słowa i opowieści. Robię zdjęcia. Nie widzieli jeszcze aparatu fotograficznego, a moje zdjęcia będą jedynymi, jakie zostaną tu zrobione, bo ten świat zniknie, zanim przeminie nasze pokolenie. [...] Robię co mogę, by go zachować. Może odrodzi się kiedyś z pracy, którą wykonuję'' - wspominał.

Nie został na stałe na Samoa. Instynkt badacza pchał go dalej, w głąb Oceanii. ''Podróżuję jak Mikronezyjczycy - przez ocean, czółnem z żaglem jak szczypce kraba lub ogon fregaty i z bocznym pływakiem. Na wielu wyspach jestem pierwszym białym, który tam dotarł''.

Spędził na Pacyfiku 27 lat. Tylko raz przez ten czas odwiedził Polskę, i to dzięki specjalnemu pozwoleniu, które u rosyjskich władz załatwił mu Godeffroy. Zmarł w 1896 r. na wyspie Ponape. Znaleziono go martwego, gdy siedział oparty o pień palmy, nieopodal grobu syna. ''Do dziś nie może się ukazać żadna poważna praca naukowa o pacyficznych wyspach bez powołania się na dorobek naszego rodaka, który nie tylko spędził w tej części świata połowę życia, ale kolejami losu i z własnego wyboru stał się wyspiarzem mórz południowych'' - piszą Joanna Łenyk-Barszcz i Przemysław Barszcz.

/ 5Benedykt Dybowski - szczęśliwy zesłaniec

Obraz

Skazaniec liczył dni do egzekucji. Był młodym i dobrze zapowiadającym się naukowcem, ale udział w konspiracji Powstania Styczniowego miał przekreślił całą jego przyszłość. Wyrok już zapadł, pozostało mu więc tylko czekanie. Z nudów badał populację pluskiew, która - zapewne wcześniej niż on - rozgościła się w jego celi. Nagle wszystko się zmieniło. - Imperator zdecydował, że nie zostaniecie powieszeni. Będziecie mieli okazję poznać dalsze okolice Rosji. Zesłanie. 12 lat - obwieścił mu carski urzędnik.

Dybowski - nawet jak na ocaleńca - zareagował nadzwyczaj entuzjastycznie. ''A więc Syberia! Kraina nieznana i dla przyrodnika fascynująca. I pomyśleć, że to właśnie ja mam szansę tam wyruszyć. [...] Niepowtarzalna okazja do gromadzenia zbiorów. [...] 12 lat - nie za dużo czasu, ale cóż, powinno wystarczyć na wyjaśnienie niektórych kwestii i naszkicowanie innych. Trzeba będzie jeszcze wrócić na Syberię'' - zachwycał się perspektywą, która dla większości Polaków była skrajnie przerażająca.

Jak napisał, tak zrobił. W 1868 r. osiedlił się w miejscowości Kułtuk nad Bajkałem, skąd wyruszał na długie eskapady, podczas których zbierał i katalogował okazy oraz robił pomiary jeziora. Pracował jako lekarz, co dawało mu dość lichy dochód, z którego trudno był pokryć kosztów prowadzenia prac naukowych. Ale - dzięki własnej pomysłowości - jakoś dawał radę.

Jego badawczą obsesja stała się gołomianka - endemiczny gatunek ryby występującej tylko w Bajkale. Po miesiącach żmudnych poszukiwań wreszcie ją znalazł. Rybka wylądowała w słoiku z wodą. Niestety, rano była już martwa. Zmartwiony badacz dość mechanicznie przystąpił do sekcji zwierzęcia. Gdy naciął stworzenie skalpelem, okazało się, że w środku zamiast ikry znajdują się rozwinięte zarodki. Gołomianka - co jest czymś szczególnym w rybim świecie - była żyworodna.

Po latach zesłania notował: ''Odnalazłem odpowiedź na wszystkie pytania. Bajkał jest jeziorem niezmiernie starym, liczy sobie zapewne miliony lat''. Paradoksalnie, tutaj, w rosyjskiej niewoli, był człowiekiem spełnionym. ''Gdy w końcu w czerwcu 1877 r. przyszło pozwolenie na powrót do Polski, jak pisał, 'rozstawał się z Syberią w głębokim smutku''' - piszą autorzy ''Poza horyzont''.

Długo nie wytrzymał w ojczyźnie. Dwa lata później znów wyruszył na Daleki Wschód. Tym razem jego celem była Kamczatka. Tam poświęcił się pomocy Kamczadałom - tak wtedy nazywano kamczackich autochtonów, którzy niezmiernie go fascynowali. Był ich lekarzem, ale też pedagogiem. Zakładał szpitale, w których mogli się za darmo leczyć. Za własne pieniądze sprowadził Aleutom stado reniferów i nauczył ich hodowli. Mieszkał tam 6 lat, po czym powrócił do Polski. Zmarł w 1930 r. we Lwowie

Wybrane dla Ciebie

Rosyjscy dyplomaci wzywani na dywaniki ws. Polski
Rosyjscy dyplomaci wzywani na dywaniki ws. Polski
Zaatakował policjanta mieczem samurajskim. Został zatrzymany
Zaatakował policjanta mieczem samurajskim. Został zatrzymany
SOP strącił drona. "Funkcjonariusze ujęli dwie osoby i przekazali je policji"
SOP strącił drona. "Funkcjonariusze ujęli dwie osoby i przekazali je policji"
Wojewoda o nocy, gdy nadleciały drony. "Sytuacja bez precedensu"
Wojewoda o nocy, gdy nadleciały drony. "Sytuacja bez precedensu"
Mówi, dlaczego nie zestrzelili wszystkich rosyjskich dronów
Mówi, dlaczego nie zestrzelili wszystkich rosyjskich dronów
Tusk z jasnym przesłaniem. "Nie szukajcie wroga"
Tusk z jasnym przesłaniem. "Nie szukajcie wroga"
Chińskie MSZ po rozmowach z Nawrockim: Pekin liczy na Polskę
Chińskie MSZ po rozmowach z Nawrockim: Pekin liczy na Polskę
Dron nad budynkami rządowymi. Komunikat premiera. Są zatrzymani
Dron nad budynkami rządowymi. Komunikat premiera. Są zatrzymani
"Jesteśmy pewni". Apel papieża do światowych przywódców
"Jesteśmy pewni". Apel papieża do światowych przywódców
Trwają manewry Zapad. Rosja ćwiczy artylerię w obwodzie królewieckim
Trwają manewry Zapad. Rosja ćwiczy artylerię w obwodzie królewieckim
Runął podwieszany w sufit. 1400 ewakuowanych w Toruniu
Runął podwieszany w sufit. 1400 ewakuowanych w Toruniu
Prezes PiS: Konfederacja pokazuje, kim naprawdę jest
Prezes PiS: Konfederacja pokazuje, kim naprawdę jest