Polscy lekarze wyjechali, dla pieniędzy i kariery
Ponad dwa tysiące funtów brutto miesięcznie może zarobić w Wielkiej Brytanii pielęgniarka. Lekarz od 5 tysięcy wzwyż. 10 tysięcy miesięcznie też się zdarza. Pracy jest sporo, ale wcale nie tak łatwo ją dostać. Przekonało się o tym wielu polskich medyków.
Co pewien czas w mediach pojawiają się optymistyczne doniesienia, że na Wyspach brakuje personelu medycznego. Kuszą wysokie zarobki, zachęcają warunki pracy. Entuzjazm studzą, jednak wymagania, choć "poprzeczka" i tak została znacznie obniżona. Dziś można otrzymać zatrudnienia bez obowiązkowego niegdyś, półrocznego kursu adaptacyjnego. Nieco łatwiej jest także nostryfikować dyplomy lekarzom.
Trzeba powtórzyć całe studia
- Do Wielkiej Brytanii przyjechałam ponad 20 lat temu z odebranym właśnie w Polsce dyplomem Akademii Medycznej. Uzyskanie pełni praw, jakie ma lekarz brytyjski, zajęło mi prawie 10 lat - opowiada dr Elżbieta Kościesza, dziś współwłaścicielka przychodni GP (General Practice) w Northolt, w Londynie. Przyznaje, że okres ten wydłużył się nieco z powodu urodzenia i wychowania dziecka. Mimo to, jak mówi, w praktyce powtórzyła tutaj całe studia medyczne - od początku.
Podobną drogą musiała przejść jej koleżanka, z którą dziś wspólnie prowadzą przychodnię. Ta z kolei studiowała medycynę w Indiach, ale nauka odbywała się w całości w języku angielskim. Nie miało to, jednak znaczenia. - Dziś nie żałuję tej decyzji, ale łatwo nie było. Na pewno obecnie przyjeżdżającym lekarzom jest łatwiej, choć też kontraktu z NHS, czyli publicznej służby zdrowia, nie dostaje się raczej tak od ręki - dodaje polska lekarka.
Procedurą w herbatę z miodem
A właśnie zatrudnienie w publicznych placówkach opieki zdrowotnej, finansowanych przez National Health Service, jest marzeniem większości "białego personelu" - lekarzy, stomatologów, pielęgniarek i położnych. Przede wszystkim ze względu na zarobki.
- Pracuję 37,5 godziny tygodniowo. Są to 12-godzinne dyżury. Wychodzi ich około 13 w miesiącu. Płaca to 2300 funtów brutto, na rękę - prawie 1900 - deklaruje Patrycja, pielęgniarka na oddziale ratunkowym lokalnego szpitala. Ominęły ją akurat wszelkie procedury emigracyjne, ponieważ trzyletnie studia pielęgniarskie ukończyła w Londynie. - Nie wiem, jak wygląda praca pielęgniarki w Polsce. Tutaj najważniejsze są procedury. To nie znaczy, że do pacjenta podchodzi się bezdusznie. Po prostu nie wolno zrobić niczego, co nie jest opisane, jak czasem mówimy, w instrukcji obsługi człowieka - tłumaczy Patrycja.
Jako przykład podaje zdarzenie, gdy przy innej chorobie pacjentka złapała przeziębienie. Podczas rozmowy Polka wspomniała, że w jej rodzinnym kraju stosuje się czasem herbatę z cytryną i miodem. Kobieta poprosiła, żeby przygotowała dla niej taki napój, ale zbulwersowana przełożona stanowczo zabroniła: uznała tę "miksturę" za nieatestowany specyfik medyczny.
Bez "dowodów wdzięczności"
Zarobki lekarzy, sięgające nawet 10 tysięcy funtów miesięcznie, są skutecznym magnesem dla polskich lekarzy. Nawet bez, nieznanych tutaj, "dowodów wdzięczności" od pacjentów, za takie pieniądze żyje się już na Wyspach bardzo dobrze. Co więcej, start w karierze może znacznie ułatwić Związek Lekarzy Polskich na Obczyźnie (Polish Medical Association). To organizacja zawodowa z bogatą, 70-letnią historią. Dziś licząca ponad 150. członków, aktywna i ciesząca się dużym prestiżem, choć znana głównie w środowisku medycznym.
- Większość z naszych członków to Polacy urodzeni w Wielkiej Brytanii po wojnie albo mieszkający tu od wielu lat. Na pewno znamy nieco lepiej język angielski, zwyczaje środowiskowe i ułatwienia na ścieżce kariery zawodowej. Chętnie udzielamy wsparcia kolegom podejmującym kursy albo zdającym egzaminy - zapewnia dr Stefan Rakowicz, prezes PMA. Organizacja skupia także stomatologów oraz farmaceutów.
Nie każdy polski lekarz zrobił tu karierę
Na Wyspach można znaleźć dowolny przykład - spektakularnego sukcesu (Polak - lekarz, Sir Leszek Borysiewicz jest rektorem Cambridge) i kompletnej zawodowej porażki. Co prawda, trudno byłoby spotkać absolwenta uczelni medycznej, który zamiata ulice albo podaje hydraulikowi uszczelki, ale z pewnością nie każdy polski lekarz zrobił tu spektakularną karierę. Drastycznym przykładem, opisywany niedawno przed brytyjskie media, był przypadek polskiego chirurga, który rzucał podczas operacji instrumentami oraz "mięsem". Na brytyjskim systemie zawiodła się zapewne też niejedna polska pielęgniarka, czy położna. Mogło się okazać, że choć potrzeba tysięcy "nurses", to niestety nie chodziło właśnie o nią.
Z Londynu dla polonia.wp.pl
Robert Małolepszy