Politycy PiS chcą "wystawić bardzo wysoki rachunek Ukrainie". Ale niektórzy łagodzą ton
Politycy PiS różnią się co do tego, jaką postawę przyjąć w stosunku do Ukrainy. Janusz Kowalski chce wystawić "bardzo wysoki rachunek" prezydentowi Wołodymyrowi Zełenskiemu, a Marcin Przydacz podkreśla, że "Amerykanie mocniej powinni naciskać na Moskwę, a nie Kijów". Opozycja ma za to jasne oczekiwania wobec rządu przed szczytem UE w sprawie Ukrainy.
"Ukraina jest gotowa jak najszybciej podejść do stołu negocjacyjnego, aby przybliżyć trwały pokój" - oświadczył Donald Trump podczas przemówienia w Kongresie. Cytując Wołodymyra Zełenskiego, prezydent USA dodał, że "nikt nie chce pokoju bardziej niż Ukraina".
Na kilka godzin przed wystąpieniem Trumpa, Zełenski zamieścił w sieci obszerny wpis, w którym stwierdził, że Ukraina jest zaangażowana w działania na rzecz pokoju. Zełenski zapewnił też, że jest gotowy do szybkiej pracy, aby zakończyć wojnę.
"Nikt z nas nie chce niekończącej się wojny. Ukraina jest gotowa jak najszybciej podejść do stołu negocjacyjnego, aby przybliżyć trwały pokój. Nikt nie chce pokoju bardziej niż Ukraińcy. Mój zespół i ja jesteśmy gotowi do pracy pod silnym przywództwem prezydenta Trumpa, aby osiągnąć trwały pokój" - oświadczył ukraiński prezydent.
Politycy PiS, którzy krytykowali dotąd Zełenskiego i chwalili postawę Trumpa, cieszą się ze zmiany podejścia przywódcy Ukrainy.
- Wołodymyr Zełenski postanowił naprawić swój błąd dyplomatyczny z rozmowy w Gabinecie Owalnym. Musiał to zrobić, ponieważ zdarzało mu się mówić nieprawdę - m.in. o tym, że Ukraina po rosyjskiej agresji została sama. To było obraźliwie nie tylko wobec Stanów Zjednoczonych, ale również wobec Polski - mówi Wirtualnej Polsce były minister ds. europejskich w rządzie PiS Szymon Szynkowski vel Sęk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ukraina chce podpisać umowę z USA. "To będzie kolonializm"
Były minister dodaje, że Polska obok innych krajów europejskich powinna wspierać jak najszybszy powrót Ukrainy do rozmów z USA.
- Warunki pokoju nie mogą obniżać poziomu naszego bezpieczeństwa. Dlatego martwi mnie to, że jesteśmy dziś jako polskie państwo na marginesie tych rozmów, że jesteśmy dopraszani do stołu przez innych graczy, mimo że to my powinniśmy trzymać lejce w dłoniach, choćby ze względu na sprawowanie przez nas prezydencji w UE - przekonuje polityk PiS.
Zgadza się z nim kolejny nasz rozmówca, były wiceszef MSZ Paweł Jabłoński. - Zełenski popełnił błąd, przyjmując prowokacyjną wobec Trumpa postawę, ale jego nowe stanowisko pokazuje, że zależy mu na poprawie relacji z amerykańskim prezydentem i powrocie do rozmów. Dobrze, że zmienił podejście - mówi Wirtualnej Polsce polityk.
Podejście zmieniają również sami przedstawiciele PiS. Nikt już nie nazywa - jak Przemysław Czarnek - prezydenta Ukrainy "głupkiem". Od Czarnka odciął się zresztą w środę w Sejmie sam Jarosław Kaczyński, mówiąc, że "kolegę troszkę poniosło" i nie powinien był tak mówić, a Ukrainę należy bezwzględnie wspierać.
- Należy unikać nadmiernych emocji, mówić o faktach i konkretnych interesach państw, a w naszym interesie jest bezpieczeństwo. To wiąże się z trzymaniem Rosji jak najdalej i od Ukrainy, i przede wszystkim od Polski - podkreśla Jabłoński.
"Polska musi wystawić rachunek Ukrainie"
Są w PiS jednak wciąż i tacy politycy, którzy wolą prezentować postawę bliższą Trumpowi, a nie Zełenskiemu.
- Wołodymyr Zełenski przyznał się do fatalnego błędu polegającego na sztorcowaniu Donalda Trumpa w jego Gabinecie Owalnym. Dobrze, że się przyznał, bo dzisiaj Ukrainie potrzebne jest porozumienie z USA. Bez Stanów Zjednoczonych i bez amerykańskiej pomocy wojskowej Ukraina upadnie - mówi Wirtualnej Polski poseł PiS Janusz Kowalski.
Twierdzi, że wpis Zełenskiego "przyspieszy rozmowy pokojowe". Zwraca uwagę na reakcję polskich władz.
- Gdy Donald Trump podkreślał, że Polska może liczyć na USA i jest fantastycznym sojusznikiem, politycy obecnej koalicji, zamiast się cieszyć, atakowali Trumpa. Zapomnieli, że są polskimi politykami - stali się nagle politykami ukraińskimi. Mówili narracją albo ukraińską, albo niemiecką. To jest niebywałe - twierdzi Kowalski.
Uważa, że należy zorganizować jak najszybciej szczyt Unia Europejska-Stany Zjednoczony, a spotkanie powinno odbyć się w Polsce.
- Jesteśmy najbardziej proamerykańskim narodem i Polacy wiedzą, że nasze bezpieczeństwo uzależnione jest od wsparcia USA. Tymczasem ministrowie rządu w Polsce prezentują antyamerykańskie, infantylne i odrealnione postawy, reagują w kompletnie histeryczny i niedojrzały sposób - próbuje przekonywać poseł PiS.
Uważa, że "Polska powinna wystawić bardzo wysoki rachunek Ukrainie za pomoc" i "uprawiać realną politykę, jak USA".
Poseł Kowalski - dopytywany przez nas - nie wskazuje konkretnie, co na ów rachunek konkretnie miałoby się składać. Ale przekonuje, że Polska powinna uzyskać choćby twarde gwarancje na to, że polskie firmy będą dominować na rynku ukraińskim w odbudowie zniszczeń wojennych - a nie firmy francuskie czy niemieckie.
"Amerykanie muszą naciskać przede wszystkim na Rosję"
Inne podejście prezentuje kolejny nasz rozmówca z PiS, były szef Biura Polityki Międzynarodowej w kancelarii prezydenta, a dziś poseł Marcin Przydacz.
- Warunki dotyczące pokoju musi określić przede wszystkim sama Ukraina. Na jakie ustępstwa jest gotowa, a na jakie nie. My przede wszystkim powinniśmy oczekiwać odejścia od agresywnej polityki Rosji i wycofania się z terytoriów okupowanych - mówi polityk.
Uważa, że wycofanie wsparcia wojskowego dla Ukrainy przez USA - co jest "trudne do zrozumienia" - "mogło mieć na celu zmotywowanie strony ukraińskiej do przemyślenia swojej strategii". - Dlatego prezydent Zełeński nie ma wyjścia i musi wrócić do rozmów z Amerykanami - twierdzi polityk PiS.
Marcin Przydacz podkreśla, że "Amerykanie powinni dużo bardziej dzisiaj naciskać na Moskwę, a nie na Kijów". - To wszak Putin i Rosja odpowiada za tę agresję i wywołanie wojny z Ukrainą. Chciałbym więc zobaczyć jakieś instrumenty nacisku na stronę rosyjską. Bo pokój, którego oczekuje Ukraina, powinien być przede wszystkim sprawiedliwy. To nie może być zamrożony konflikt, który da Rosji czas na odbudowanie sił - przyznaje nasz rozmówca.
I zaznacza: - Z Putinem można rozmawiać tylko z pozycji siły. Bo jeśli tej siły nie ma, to Putin wyłącznie to wykorzystuje.
Oczekiwania wobec szczytu UE ws. Ukrainy i USA
W czwartek 6 marca w Brukseli ma odbyć się szczyt UE ws. Ukrainy, Rosji i USA. Dzień później premier Donald Tusk ma zreferować w Sejmie na wniosek marszałka Szymona Hołowni konkluzje z tego szczytu.
Czy opozycja ma jakieś oczekiwania?
- Kolejne szczyty dotąd niczego wielkiego nie wnosiły. Ja bym przede wszystkim oczekiwał, żeby Donald Tusk jako premier rządu państwa, które sprawuje prezydencję w UE, wrócił do pomysłu z czasów naszych rządów o organizacji szczytu Unia Europejska-USA w Warszawie - mówi WP Marcin Przydacz.
Ubolewa, że - jego zdaniem - Polska "nie jest inicjatorem rozmów o obecnej sytuacji", bo "Tusk woli przedkładać swoje interesy partyjno-kampanijne ponad interes bezpieczeństwa Polski". - Dlatego odrzucił pomysł prezydenta Dudy, by zorganizować szczyt UE-USA w Polsce. Uznał, że to przeszkadzałoby w kampanii Rafała Trzaskowskiego, bo gospodarzem tego szczytu byłby prezydent Duda - przekonuje poseł Przydacz.
Liczy jednak, że Donald Tusk jeszcze zmieni zdanie. Choć w PiS w tej sprawie nie ma optymistów. - Polski rząd woli pozostać w roli komentatora niż kogoś, kto ma decydującą rolę i realnie wpływa na sytuację - uważa Szymon Szynkowski vel Sęk.
Czego oczekuje PiS? - Donald Tusk na szczycie UE powinien zwrócić uwagę, że Europa powinna wzmacniać własne zdolności obronne i produkcyjne, a to nie może się opierać wyłącznie na niejasnych deklaracjach słownych czy górnolotnych wpisach na portalu X. Musimy wyegzekwować konkretne decyzje zwiększające nakłady na obronność. Tusk powinien twardo stawiać tę sprawę na forum UE - mówi były minister ds. europejskich w rządzie PiS.
Były wiceminister Paweł Jabłoński zaznacza, że - z drugiej strony - "nie możemy dopuścić do centralizacji unijnej polityki obronnej, bo na niej skorzystają tylko Niemcy i Francja". - Polska powinna być pomostem w tych rozmowach, powinna dążyć do organizacji szczytu UE-USA, ale rząd Donalda Tuska niestety tego nie robi - mówi nam poseł PiS.