Politycy o bojkocie PiS: bumelka, kabaret, pusty, niezrozumiały gest
Kabaret, pusty, nieodpowiedzialny gest, obowiązkiem posła jest brać udział w głosowaniach - to niektóre opinie polityków koalicji PO-PSL o decyzji posłów PiS, którzy zbojkotowali głosowania w sejmie. O uczuciu szczęścia mówił szef SLD, a Solidarna Polska - o fałszywym geście solidarności ze związkowcami.
Pytany o nieobecność PiS premier Donald Tusk ocenił, że prezes Jarosław Kaczyński "pogubił się". - Jeśli chciał mi nawrzucać, to miał okazję zrobić to tutaj, w sejmie. Wszyscy powinni być dzisiaj w sejmie, głosować nad zmianą budżetu; sprawia wrażenie na mnie bardzo zażartego, ale też pogubionego. Dzisiaj to było widać bardzo wyraźnie - mówił szef rządu dziennikarzom po głosowaniach.
Marszałek sejmu Ewa Kopacz wskazywała, że swoim gestem klub PiS pokazał, że sejm może bez niego pracować. - Ja byłam na sali sejmowej, prowadziłam obrady, to co było ustalone na posiedzeniu prezydium sejmu i konwentu seniorów, było realizowane - podkreśliła. - Wyborcy wystawią nam oceny w następnych wyborach. Pytanie, czy wyborca będzie chciał mieć pracującego posła, głosującego na sali, czy posła, który nie chce pracować, nie chce głosować i wybiera inne zajęcie - dodała Kopacz.
Zdaniem rzecznika rządu Pawła Grasia posłowie PiS - bojkotując głosowania - pokazują, że nie wiedzą, jakie są podstawowe obowiązki parlamentarzysty. - Nie rozumiem tej demonstracji, chyba przestraszyli się, że związkowcy odebrali im show i wymyślili kuriozalny sposób, aby zaznaczyć swoją obecność - podkreślił Graś. - To jakiś żart, nie chce mi się, w to wierzyć - dodał rzecznik rządu.
Krytyczny był też wicepremier, szef PSL Janusz Piechociński. Jak ocenił, polityka PiS przyjmuje już "formy kabaretowe". - Chodzi im o to, żeby odwrócić uwagę opinii publicznej od Piotra Dudy, PR-owcy PiS pracują, ale taka polityka prowadzi na manowce. Jest mi smutno, bo oni przekraczają granice tego, co w polityce można robić - komentował.
Jak dodał, bojkot głosowań posłów PiS to "pusty gest, który niczego nie wnosi". - Sejm, to nie tylko serce demokracji, ale także pracy, nie można w taki sposób lekceważyć pracy - zaznaczył Piechociński.
Lider SLD Leszek Miller odnosząc się do nieobecności PiS na sali sejmowej, mówił, że liczy, że tak już będzie. - Byłem szczęśliwy, wyobrażałem sobie, że tak będzie wyglądał w przyszłości polski parlament. Oby tak się zresztą stało. Ufam, że posłowie PiS być może nie znajdą drogi powrotnej na salę sejmową, co byłoby też wielką satysfakcją - ironizował Miller.
Zwrócił jednak uwagę, że posłowie zawierają swego rodzaju umowę w wyborcami. - Według tej umowy jesteśmy zobowiązani pracować w sejmie: brać udział w głosowaniach, uczestniczyć w całym procesie legislacyjnym. Jeżeli posłowie PiS zrywają tę umowę, to mam nadzieję, że zostaną ukarani przez wyborców, którzy nie lubią bumelantów i bumelki - dodał szef Sojuszu.
Według szefa klubu Solidarnej Polski Arkadiusza Mularczyka decyzja posłów PiS jest kompletnie niezrozumiała i podyktowana niejasnymi kalkulacjami politycznymi. Jak powiedział, PiS chce pokazać, że jest razem ze związkowcami. - To jest jednak gest fałszywy - przekonywał.
PiS zbojkotowało posiedzenie sejmu
PiS zbojkotowało piątkowe posiedzenie sejmu, w geście - jak uzasadniali politycy tej partii - solidarności ze związkowcami protestującym w Warszawie przeciwko polityce rządu. Rano klub PiS obradował poza gmachem sejmu, po południu politycy PiS zebrali się przed kancelarią premiera, gdzie prezes PiS przemówił do protestujących w stolicy związkowców; krytykował rząd i deklarował swoje poparcie dla postulatów protestujących związkowców.
Od środy trwa w Warszawie protest przeciwko polityce rządu zorganizowany przez trzy centrale FZZ, OPZZ i Solidarności. Protest ma potrwać do soboty, a jego kulminacją ma być wielotysięczna manifestacja pod hasłem "Dość lekceważenia społeczeństwa".