Trwa ładowanie...
d1pq7ta

Politycy nad Balatonem płacą za swoje przedwyborcze kłamstwa

Setki rannych. Dwie noce walk demonstrantów z policją w stolicy. Węgrzy wybuchli. Ciąg dalszy już w sobotę. Wielką demonstrację zapowiedziała opozycja.

d1pq7ta
d1pq7ta

Zamieszki wybuchły w nocy z poniedziałku na wtorek. Po ujawnieniu nagrania z maja, w którym premier Ferenc Gyurcsany mówił swoim kolegom partyjnym, że, aby wygrać kwietniowe wybory i utrzymać się przy władzy, jego socjalistyczny rząd kłamał na temat stanu gospodarki i państwa.

Walki uliczne

Demonstracja na placu Kossutha, przed gmachem parlamentu, była początkowo pokojowa. Jednak w nocy zamieniła się w gwałtowne zamieszki. Demonstranci zaatakowali i zdobyli gmach państwowej telewizji. Spalono wiele samochodów, zdemolowano witryny sklepowe i wejścia do banków. Niektórzy manifestanci skandowali 56!, przywołując krwawo stłumione powstanie węgierskie 1956 r. Krzyczeli 56' i dla nich to było jasne. Nie musieli dodawać nic innego. Mamy dość kłamstw, mamy dość tego rządu - mówi prof. Jerzy Kochanowski, historyk, autor książki o historii tego kraju w XX wieku. Jednak trzeba pamiętać, że w tym przypadku Węgrzy sami sobie wybrali te władze, a nie zostały im one narzucone- dodaje.

Do rozpędzenia demonstracji, które powtórzyły się przez kilka kolejnych nocy i w których prym wiedli prawicowi ekstremiści oraz stadionowi chuligani, policja użyła gazów łzawiących, armatek wodnych i specjalnych konnych oddziałów. Rannych zostało kilkaset osób.

Premier Gyurcsany odmówił podania się do dymisji. O inspirowanie zamieszek oskarżył prawicowy Fidesz Victora Orbana. Fidesz zaprzecza, twierdząc, zgodnie z prawdą, że zamieszki organizują skinheadzi i pseudokibice, a jego zwolennicy organizują pokojową demonstrację w sobotę.

d1pq7ta

Dlaczego wybuchli

Co tak bardzo rozwścieczyło Madziarów, że wyszli na ulice protestować przeciw swojemu rządowi? Kłamstwa Gyurcsanyego stały się oczywiste już w czerwcu, gdy ogłoszono program oszczędnościowy. W czasie kampanii wyborczej także opozycja nie mówiła o tym, że trzeba będzie zaciskać pasa. Ale rządzący socjaliści poszli krok dalej. Stosując kreatywną księgowość, ukrywali prawdziwe rozmiary deficytu budżetowego- mówi Mateusz Gniazdowski, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

To jednak nie wszystko. Gniazdowski dodaje, że ujawnione kłamstwa z kampanii wyborczej nakładają się na niezadowolenie Węgrów z obecnych reform. Podwyżce podatków ma towarzyszyć cofnięcie dotacji, co zaowocuje przede wszystkim znacznym wzrostem cen prądu i gazu. Zamiast zapowiadanego wcześniej kredytowania studentom opłat za naukę, zdecydowano się ściągać je bez żadnych rekompensat. Za wizyty u lekarza trzeba będzie płacić.

Czy sobotnia demonstracja zakończy walki uliczne w Budapeszcie? Będzie testem dla Victora Orbana, czy jest w stanie opanować małą, ale aktywną grupę prawicowych ekstremistów. Jeśli nie powstrzyma ich od przemocy podczas demonstracji, Gyurcsany wykorzysta to przeciw niemu- tłumaczy Gniazdowski. Jednak sytuacja uspokoi się na dobre dopiero po wyborach samorządowych 1 października- dodaje.

Nie mamy wyjścia. Nie mamy go, dlatego że spieprzyliśmy sprawę. Nie trochę, ale bardzo. Jeszcze nigdy żaden z europejskich krajów nie namącił tak jak my. Można to wytłumaczyć. To oczywiste, że ostatnie półtora roku czy dwa lata było jednym wielkim kłamstwem. To jasne, że to, co mówiliśmy, to nieprawda. [...] I jednocześnie przez cztery lata nie robiliśmy nic. Zupełnie nic. Ta wypowiedź socjalistycznego premiera Ferenca Gyurcsanyego wywołała zamieszki na Węgrzech.

d1pq7ta
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1pq7ta
Więcej tematów