PolitykaPolitolog prof. Wawrzyniec Konarski: sojusz Gowin-Schetyna to koniec Donalda Tuska jako lidera PO

Politolog prof. Wawrzyniec Konarski: sojusz Gowin-Schetyna to koniec Donalda Tuska jako lidera PO

Sposobem na pozbawienie Donalda Tuska stanowiska lidera PO byłby sojusz zawarty między Jarosławem Gowinem a Grzegorzem Schetyną - twierdzi w rozmowie z WP.PL prof. Wawrzyniec Konarski z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Politolog zaznacza, że obaj politycy Platformy muszą najpierw wyznaczyć sobie strategiczny cel, którym byłoby właśnie odsunięcie Tuska z funkcji szefa partii, a dopiero potem dobrać taktykę polegającą na wypracowaniu kompromisu w poglądach. W rozmowie z portalem odnosi się również do zjednoczenia się lewicy wokół Aleksandra Kwaśniewskiego. Jego zdaniem były prezydent wiąże się z Januszem Palikotem, gdyż generalnie - choć nie wyłącznie - jako politycznych partnerów woli osoby przeżywające zapaść polityczną.

Politolog prof. Wawrzyniec Konarski: sojusz Gowin-Schetyna to koniec Donalda Tuska jako lidera PO
Źródło zdjęć: © WP.PL | Marcin Gadomski
Anna Kalocińska

03.03.2013 | aktual.: 04.03.2013 07:51

WP: Ktoś ostatnio wyraźnie psuje Platformę Obywatelską, tylko kto?

- Platforma sama siebie niszczy w oczach opinii publicznej, choć miało temu zapobiec odejście od lansowania swojego wizerunku jako partii konserwatywno-liberalnej. Ten wizerunek PO był jej potrzebny w kampanii wyborczej w roku 2005 i 2007, ponieważ chodziło wtedy o odciągnięcie części wyborców od rządzącego PiS i słabego SLD. W miarę upływu czasu PO zaczęła zyskiwać wizerunek partii, którą naukowo nazywa się kartelem, czyli partią, która w umiejętny i trwały sposób korzysta z zasobów państwa jako partia rządząca. W pewnym momencie zaczęła konsumować władzę pokazując rosnącą tu satysfakcję i tracąc ten pierwotny rodowód. Im dłużej trwają rządy Platformy, tym bardziej proces ten się pogłębia.

WP: Konsumowanie władzy to dla Donalda Tuska i jego ludzi rytuał?

- Jak najbardziej. Stosowany na co dzień choćby poprzez aktywną obecność na styku polityki i biznesu. Aktywiści PO są zaangażowani w różne przedsięwzięcia o charakterze gospodarczym lub są związani z ludźmi zajmującymi się szeroko pojętą sferą biznesu. Polityka daje pieniądze, a pieniądze pozwalają na wejście do polityki. Donald Tusk przypomina niekiedy o rodowodzie PO, ale robi to coraz rzadziej. Mówiąc kolokwialnie: Platforma odchodząc od swojego wczesnego wizerunku stała się partią wszystkoistyczną, czyli taką, która poznawszy smak władzy nie chce jej oddać i szuka różnych sposobów na jej utrzymanie, także za cenę ukrywanych gier wewnętrznych.

WP: Tusk dokonuje dzisiaj nowego otwarcia, czego dowodem jest pomysł, żeby lider był wybierany bezpośrednio przez członków partii. Po co to robi?

- Testuje w ten sposób swoje przywództwo chcąc podważyć opinie tych analityków, wedle których elita przywódcza PO jest żądna władzy. Tusk to polityk przebiegły i sprytny, i mający też szczęście. Zobaczymy, czy tak będzie i tym razem. W oczach opinii publicznej chce uchodzić za osobę zabierającą głos tylko wtedy, kiedy sam ma na to ochotę. Nie lubi być przymuszany do jakichkolwiek działań przez okoliczności. Stąd zresztą jego trochę obsesyjna niechęć do potencjalnych rywali: Gowina, Schetyny czy wcześniej Rokity. Doskonale zdaje sobie sprawę, że tylko on jest osobą, która potrafi tę wszystkoistyczną partię jednoczyć wokół ważnych celów, a głównym jest utrzymanie władzy właśnie za cenę działań prewencyjnych.

WP: To, co dotąd przez Tuska wielokrotnie było podkreślane jako atut PO - szerokie pole do dyskusji w Platformie - dzisiaj jest wyraźną słabością: premier mówi co innego, Jarosław Gowin co innego, a Grzegorz Schetyna jeszcze co innego. Publika jest zdezorientowana.

- PO jest partią schematyczną. Jeżeli na dłuższą metę trwa ten sam styl uprawiania polityki przez partię, która rządzi, to staje się to przewidywalne. Być może Platforma wyczerpuje tu swoje atuty i aktywa.

WP: Jednak Gowin i Schetyna nie od wczoraj są w polityce. Co się stało, że nagle schematyzm wypracowany przez lidera PO przestał działać?

- W polityce też następuje zmęczenie materiału. Ludzie, którzy zachowują się tak samo przez lata rządzenia tracą świeżość. Być może zatem w niedługim czasie Tusk będzie chciał odejść na jakieś inne, ważne stanowisko.

WP: Jakiś czas temu tygodnik "Der Spiegel" donosił, że niemiecka chadecja, na czele z kanclerz Angelą Merkel, chciała, by Donald Tusk został szefem Komisji Europejskiej.

- Na razie takiej szansy nie ma, ale z drugiej strony byłby to ważny precedens. Dotąd bowiem nikt z naszego regionu nie miał szansy zostania szefem KE. Tusk może chcieć podjąć realne działania, które do tego stanowiska by go doprowadziły. Ma też atuty: jest inteligentny i publicznie aktywny, umie odpierać kierowaną nań krytykę, w związku z czym wizerunkowo nadaje się na takie stanowisko. Inna sprawa, czy udałoby mu się przekonać do tego pomysłu europejskich decydentów.

WP: Wracając do PO. W poniedziałek rozstrzygną się losy Jarosława Gowina. Zostanie on usunięty z rządu czy też samodzielnie zrezygnuje?

- Nie sądzę, żeby teraz samodzielnie zrezygnował ze stanowiska czy też wystąpił z Platformy. Gowin jest politykiem, który wytyczył sobie granice swojej lojalności. Moim zdaniem taką granicą byłoby dlań powołanie koalicyjnego rządu PO z SLD. Dla Gowina jako ideowego konserwatysty byłoby to nie do zaakceptowania, zarówno w sensie mentalnym, jak i organizacyjnym. Wtedy faktycznie wystąpiłby z PO.

WP: Dla kogo mógłby się stać atrakcyjnym partnerem?

- Przede wszystkim dla Solidarnej Polski, która jest partią wytrwale dążącą do osiągnięcia poziomu pięciu procent poparcia - na razie w sondażach. Konserwatyści Gowina wizerunkowo bardziej pasują mi do konserwatyzmu Zbigniewa Ziobry niż do Jarosława Kaczyńskiego. Odejście Gowina oznaczałoby rozpoczęcie walki o jego frakcję tak ze strony Solidarnej Polski, jak też PiS.

WP: Kto jest obecnie większym zagrożeniem w PO dla Tuska: Gowin czy Schetyna?

- Zdecydowanie Schetyna. To taki przyczajony tygrys, który czeka na swój moment i z pewnością będzie go chciał wykorzystać. Ale zbyt długie czekanie to zarazem słabość Schetyny. Może to bowiem zniecierpliwić wspierający go aparat partyjny w terenie. Natomiast słabością Gowina jest to, że nie jest on w stanie pociągnąć za sobą większej grupy ludzi w PO. Jest konsekwentny ideowo, ale mało skuteczny. Nie ma dotąd iunctim między Gowinem a Schetyną. Jego pojawienie się byłoby prawdziwym wyzwaniem dla Tuska. Premier mógłby tu sobie nie poradzić. Mogłoby wówczas dojść do przywołania konserwatywnego światopoglądowo i liberalnego gospodarczo etosu PO, w czym dopomogłyby silne struktury lokalne, które kontroluje Schetyna. Ponieważ jednak obaj panowie nie są zainteresowani współpracą między sobą, to Tusk wciąż ma tu ostatnie słowo.

WP: Komu bardziej zależy na zmianie lidera PO?

- Gowina bardziej interesuje utrzymanie pozycji szefa autonomicznej frakcji PO, dopuszczonej do wyrażania własnych opinii i nie pomijanej w wewnętrznym procesie decyzyjnym partii. Gowin zdaje sobie sprawę, że nie ma szans na objęcie przywództwa w PO. Schetyna z kolei - widząc „zużywanie się” Tuska, a jednocześnie chcąc mu się zrewanżować za postawienie na uboczu - jest tu bardziej zdeterminowany mając większe możliwości mobilizacyjne i organizacyjne niż Gowin.

WP: Jakiś kompromis Gowin i Schetyna byliby w stanie wypracować. Czemu nie potrafią się porozumieć?

- Schetyna ma duży uraz do Tuska ukrywając tenże pod tajemniczymi uśmiechami, ale chce wziąć całą pulę. Będzie to jednak trudne. Platforma po ewentualnym odejściu Tuska może nie utrzymać rangi partii rządzącej, a zarazem tak wielonurtowej, jaką jest obecnie. Chcąc przedłużyć swoje rządy będzie musiała porozumieć się z innymi ugrupowaniami parlamentarnymi, z których pierwszym byłby SLD. Tego nie akceptuje Gowin. Być może obaj powinni najpierw sformułować protokół dzielących ich rozbieżności i - wychodząc od tego – poszukać następnie podobieństw.

WP: Jest więc możliwe uzyskanie kompromisu między Gowinem a Schetyną?

- Jeśli ich wspólnym celem strategicznym stałoby się odsunięcie Tuska, to w wielu sprawach musieliby pójść na trwały kompromis dobierając stosowną taktykę działania i być tu konsekwentnymi. To byłoby dla premiera groźne. Jeśli natomiast uznaliby, że wystarczą im porozumienia ad hoc, byłaby to w oczach Tuska oznaka ich słabości. I zachęta do ich skłócenia. Tak długo, jak długo nie ma mowy o wytyczeniu wspólnej linii postępowania między Gowinem a Schetyną, tak długo Tusk jest w stanie lawirować między ambicjami obu polityków. Dodatkowo Gowin, inicjując jakiekolwiek działania będzie musiał wcześniej wiedzieć, czy może liczyć na wsparcie – i ilu - osób, które są uważane za konserwatystów.

WP: Podczas głosowania ws. związków partnerskich konserwatyści pokazali, że mogą być jednością, publicznie policzkując Donalda Tuska.

- Specyfika dwóch największych polskich partii polega na tym, że ludzie, którzy wykazują się najpierw cywilną odwagą, w sytuacji ich krytyki ze strony swego szefa dość szybko chowają ją do kieszeni. Jeżeli doszłoby do poważnej, wewnętrznej erozji PO, to większość takich osób miałaby problem z reelekcją, w czym dopomagało wcześniej poparcie ich lidera. Pojawia się tu także inna spekulacja.

Gowin jako nieformalny lider konserwatystów bywa kokietowany przez PiS, ale też krążą opinie, iż jego odejście wcale nie pociągnęłoby za sobą opuszczenia PO przez kilkudziesięciu innych parlamentarzystów, może co najwyżej kilku. Wtedy jego wartość w oczach PiS spada. Jeżeli jednak wraz z nim odeszłoby więcej osób, wtedy mogłoby się to okazać przesadnym rogiem obfitości dla partii Jarosława Kaczyńskiego. Wśród wielu polityków PiS mogłaby się pojawić obawa, że te nowe osoby zdynamizowałyby wizerunek PiS przyciągając w ten sposób uwagę prezesa i naruszając pozycję dotychczasowych jego pretorian. WP: Polacy powoli się buntują. Z sondażu TNS Polska wynika, że 59 proc. wyborców negatywnie ocenia to, jak premier wypełnia swoje obowiązki.

- Tusk źle robi lekceważąc sobie złe notowania sondażowe wobec tych ministrów, których działalność jest najbardziej odczuwalna w codziennym życiu. Dotyczy to zwłaszcza ministra Sławomira Nowaka, minister Joanny Muchy, ministra Bartosza Arłukowicza czy minister Krystyny Szumilas. Są oni najgorzej postrzeganymi ministrami w rządzie i zwlekanie z ich wymianą pokazuje arogancję premiera wobec oczekiwań społecznych.

WP: Wiele zamieszania również na lewicy. Zaskoczyła pana decyzja Aleksandra Kwaśniewskiego? To, że nagle brata się z Palikotem, tym samym, który twierdzi publicznie, że „Nowicka chciała być gwałcona”?

- Kwaśniewski jest politykiem silnie przywiązanym do bizantyjskiego stylu uprawiania polityki. Lubi mieć wokół siebie ludzi, którzy mogą być mu za coś wdzięczni i zgadzają się na role, jakie im przeznacza. Palikot znalazł się w kłopotach i pomoc ze strony Kwaśniewskiego jest dlań nie do przecenienia. Z Leszkiem Millerem wszystko już było „przerabiane” ergo Kwaśniewski doskonale zna jego cechy jako polityka niełatwego we współpracy. Wie, że Miller jest twardzielem, upartym w swoim postępowaniu i trudno go przekonać do racji byłego prezydenta.

WP: Kwaśniewski powinien bratać się z kimś, kto nie osłabiałby jego wizerunku męża stanu.

- Ale Miller - w przeciwieństwie do Palikota - nie jest zainteresowany miejscem, jakie proponuje mu Kwaśniewski. Lider SLD jest przekonany o swojej wysokiej randze i nie zgadza się na instrumentalne traktowanie swojej osoby przez byłego prezydenta. Kwaśniewski wiąże się z Palikotem, bo generalnie (choć nie wyłącznie) jako politycznych partnerów woli osoby, które posiadają co prawda polityczny potencjał – a wedle niego Palikot taki ma – ale przeżywają zapaść polityczną. Były prezydent może w przyszłości liczyć na jego lojalność, o ile oczywiście eksperyment z rewitalizacją Palikota się powiedzie. Kwaśniewski lubi być politykiem, którego przekaz jest taki: działaj wespół ze mną, a odzyskasz swoją pozycję pamiętając zarazem, że zawdzięczasz to mnie. To jest jego styl rozumowania.

WP: Teoretycznie mógłby się w ogóle nie bratać.

- Kwaśniewski odczuwa swoją obecność w życiu publicznym jako nazbyt bierną, a nie czynną. I to mu przeszkadza.

WP: Kwaśniewskiego nie interesuje polskie podwórko, on już to przerabiał. Jego interesuje świat.

- Jeżeli Kwaśniewski będzie spełniał funkcję osoby, która tylko wyznacza innym zadania do wypełnienia to jego obecnej inicjatywie nie rokuję sukcesu. Stając się jej zaczynem i twarzą winien poddać się weryfikacji wyborczej. Nie można jeść ciastko i mieć ciastko. Oczekiwanie części opinii publicznej jest takie – właśnie z uwagi na jego wcześniejszą popularność – że włączy się do polityki jako jej bezpośredni uczestnik. Kwaśniewski jest na tyle znaną osobą, iż po wybraniu go do PE mógłby podjąć próbę spełnienia swoich aspiracji europejskich, które z pewnością ma, idąc choćby śladem Jerzego Buzka. A przy tej okazji albo utrudnić realizację podobnych zamiarów Donaldowi Tuskowi, albo ustalić z nim cenę swego dlań poparcia.

WP: Centrolewica wokół Aleksandra Kwaśniewskiego może być zagrożeniem dla PO?

- Nie widzę obecnie takich przesłanek. Natomiast gdyby doszło do zmian w PO, czyli do osłabienia jej pozycji jako partii wielonurtowej, to wtedy tak. Ale dopóki szefem PO jest Tusk, dopóty takiego zagrożenia raczej nie dostrzegam.

WP: Aleksander Kwaśniewski zapowiedział, że do projektu dołącza Ryszard Kalisz, który będzie odpowiedzialny za współpracę ze środowiskami kobiecymi i feministycznymi. Co oznacza ten wyłom?

- Zakładam, że Kalisz - jeśli miałby wybierać między byłym prezydentem a SLD - wybierze Kwaśniewskiego.

WP: Czemu Kwaśniewski?

- Bo jest jego bliskim znajomym, wręcz przyjacielem z czasów młodości. Łączą ich więzi z okresu ich wspólnej działalności w aparacie ruchu studenckiego, których siłę sprawczą dobrze znam. Sam jednak z własnej woli SLD nie opuści. Dążąc do usunięcia Kalisza więcej ryzykuje Miller aniżeli Kalisz. Jeżeli Miller odwoła go z funkcji członka SLD, to Kalisz i tak utrzyma swój wizerunek człowieka lewicy, a zarazem zdeklarowanego hedonisty i powszechnie lubianego brata-łaty. SLD natomiast zostanie uznany za partię, w której Miller zbyt silnie chce decydować o wszystkim. To zaś może liderowi Sojuszu zaszkodzić.

WP: Ale mam wrażenie, że Leszek Miller w ogóle nie ma taktyki.

- Jego taktyką jest obecność w mediach. Natomiast strategią SLD pod przywództwem Leszka Millera jest przetrwanie. Miller nie robi nic albo niewiele, by wykreować nowych ludzi, którzy mogliby skutecznie poprawić wizerunek tej partii. Skoro więc nie potrafi tu dokonać przełomu, a dodatkowo pozostaje w konflikcie z Aleksandrem Kwaśniewskim, to paradoksalnie jego strategią staje się przetrwanie. Oczywiście jej utrzymanie nie stwarza żadnej szansą na ofensywę lewicy. Podobnie też wydaje się, że pomysł Kwaśniewskiego jest na razie nietrafiony. Tu jednak jeszcze poczekajmy z pełną oceną.

WP: Czy Miller powinien się przyłączyć do tego pomysłu?

- Od dawna uważam, że powinien być akuszerem nowego przywództwa lewicowego, zwłaszcza (choć nie wyłącznie) tworzących go ludzi młodszych wiekiem, którzy mają swoje ambicje i poparcie aparatu lokalnego. Jeżeli taką grupę udałoby się wypromować w SLD, wówczas mogłoby to stać się atrakcyjne także dla ludzi młodych w Ruchu Palikota. To zaś oznaczałoby początek rzeczywistej współpracy obu formacji. To właśnie Leszek Miller – jako doświadczony polityk - powinien zacząć to robić, zamiast skupiać się na konsumowaniu okresu przetrwania. Z drugiej strony, być może Miller chce poczekać na przebieg wypadków w PO.

Przejęcie kontroli nad Platformą przez Schetynę oznaczałoby przecież, że to SLD Millera byłby dlań pierwszym partnerem koalicyjnym. Jednak taki wariant byłby w dłuższej perspektywie niekorzystny dla obu tych partii. Z PO wystąpiłby Gowin i identyfikowana z nim grupa (i chyba nie tylko ta), co byłoby końcem Platformy w jej dotychczasowym kształcie. SLD natomiast - stając się udziałowcem w sprawowaniu władzy - zatrzymałby się w swoim rozwoju programowym. Albo zatem Schetyna – jako nowy lider - przyznaje autonomię Gowinowi i usiłuje przedłużyć rządy PO bez SLD, choć niekoniecznie tylko z PSL - albo kończąc współpracę z Gowinem i otwierając się na SLD staje się grabażem Platformy wielonurtowej. Kłania się Frederick Forsyth: zaiste diabelska to alternatywa dla Grzegorza Schetyny!

Rozmawiała Anna Kalocińska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2001)