Policja usunęła "obrońców krzyża"
Nad ranem policja usunęła kilka osób spod krzyża przy Pałacu Prezydenckim. Zrobiła to na prośbę BOR. Na Krakowskim Przedmieściu jest teraz spokojnie, ludzie którzy ostatnie dni spędzili przy krzyżu, rozeszli się. Kancelaria prezydenta nie planuje przeniesienia krzyża.
14.08.2010 | aktual.: 14.08.2010 16:19
Rano pod Pałac Prezydencki przybyli policyjni negocjatorzy. Kilka osób zdecydowanie odmówiło opuszczenia miejsca i oświadczyło, że "zgadza się na rozwiązanie siłowe". Funkcjonariusze przenieśli te osoby na niewielką odległość od krzyża. Jedna osoba została zatrzymana. Krzyż pozostał na miejscu.
Jak powiedział rzecznik stołecznej policji Maciej Karczyński, podczas kontroli okazało się, że jedna z osób, które nie chciały przejść do wyznaczonego sektora, jest poszukiwana. Przewieziono ją na komendę. Nikt z pozostałych nie został zatrzymany.
Jak tłumaczył rzecznik, funkcjonariusze BOR zwrócili się do nich z prośbą o pomoc w przeniesieniu osób spod krzyża z uwagi na zabezpieczenie pirotechniczne związane z obchodami święta Wojska Polskiego.
- Przybyli policyjni negocjatorzy. Prosiliśmy wielokrotnie, by osoby spod krzyża przeniosły się kilkanaście metrów dalej. Niektóre usłuchały, kilka osób zdecydowanie odmówiło i oświadczyło, że zgadza się na rozwiązanie siłowe. Funkcjonariusze przenieśli te osoby na niewielką odległość od krzyża dodał rzecznik.
Akcji policji towarzyszyły zarówno okrzyki aprobaty, jak i obelgi. Zdaniem "obrońców krzyża" w ten sposób państwo dokonało kolejnej brutalnej akcji.
"Przyniesiemy kolejne krzyże"
Przed Pałacem Prezydenckim porządku pilnuje kilkudziesięciu policjantów i strażników miejskich. Zwolennicy pozostawienia krzyża, którzy stoją teraz kilkanaście metrów od niego, zapowiadają, że nie odejdą z Krakowskiego Przedmieścia.
Policjanci zapewnili ich, że po niedzieli będą mogli wrócić przed Pałac, ale większość w to nie wierzy. Niektórzy zapowiadają, że jeśli nie będą mogli stanąć przed Pałacem, to przyniosą kolejne krzyże. Mówią też, że państwo polskie okazało się brutalne i agresywne
Kobieta, która powiedziała, że "była tu przez wiele dni", wyraziła przekonanie, że "tak licznie jak dotąd obrońcy krzyża już pod Pałac Prezydencki nie wrócą". - Ludzie pokazali, że są w stanie zorganizować się przeciwko tym, którzy mataczą w sprawie katastrofy smoleńskiej, ale nie będą tu przychodzić w nieskończoność - stwierdziła. Zaznaczyła, że służby miejskie na bieżąco zabierają kwiaty i znicze, które ludzie tutaj zostawiali.
Pozostali pod Pałacem Prezydenckim nieliczni przeciwnicy przeniesienia krzyża podkreślali, że "nawet najpiękniejsza tablica na budynku pałacu czy w kościele garnizonowym ich nie satysfakcjonuje". - Są miejsca, do których trzeba wracać, a takim miejscem jest właśnie krzyż pod pałacem - zapewniali
Dodawali, że nawet jeśli krzyż zostanie spod Pałacu usunięty, oni poustawiają "wiele nowych krzyży, w innych miejscach".
Około południa przed Pałacem Prezydenckim pojawiło się więcej osób, ale są to przede wszystkim turyści z Polski i zagranicy, m.in. Japonii i Niemiec. Zatrzymują się na chwilę, robią zdjęcia i przechodzą dalej.
W grupce przeciwników przeniesienia krzyża, którzy pozostali pod Pałacem, pojawiły się głosy oburzenia, że w Ossowie odsłonięty ma zostać pomnik żołnierzy Armii Czerwonej, poległych w 1920 r. - Stawia się pomnik czerwonoarmistom, a nam zabrania godnego uczczenia narodowych bohaterów - mówili zebrani. Ich zdaniem "zasieki pod Pałacem to lekceważenie narodu".
Są jednak tacy, którzy wyrażają zadowolenie, że "nareszcie zrobiono porządek". Przeciwnicy pozostawienia krzyża pod Pałacem przypominają, że to nie tutaj zginął Lech Kaczyński, a więc "jeśli ktoś chce walczyć o pomnik, to powinien to robić pod Smoleńskiem".
Rzecznik Biura Ochrony Rządu, major Dariusz Aleksandrowicz, powiedział, że nie ma planów przeniesienia krzyża. Zastrzegł jednak, że decyzja w tej sprawie należy do władz Pałacu Prezydenckiego, gdyż to on jest właścicielem terenu, na którym stoi krzyż.