"Polak taksówkarz". Gość TVP mówi, że pochodzenie kierowcy nie ma znaczenia

"Polak taksówkarz", taka uwaga pojawiła się w zleceniach na przywiezienie gości do programów TVP. Ani producent programów ani firma taksówkowa nie dementują faktu. Twierdzą jedynie, że chodzi o "skróconą formę przekazu". Tomasz Terlikowski mówi WP, że dla niego pochodzenie kierowcy nie ma żadnego znaczenia.

"Polak taksówkarz". Gość TVP mówi, że pochodzenie kierowcy nie ma znaczenia
Źródło zdjęć: © flickr.com | Brad Hammonds
Jarosław Kociszewski

09.01.2018 | aktual.: 09.01.2018 10:59

Ze zdjęcia terminala taksówkowego, do którego dotarł "Presserwis" wynika, że "polak taksówkarz" (pisownia oryginalna) miał wieźć doradcę prezydenta RP Andreja Zybertowicza do siedziby TVP przy ulicy Woronicza w Warszawie. Prof. Zybertowicz zaprzeczył, jakoby to był jego wymóg i praktycznie odciął się od sprawy. Po próbie telefonicznego kontaktu z Wirtualnej Polski odpisał SMS-em z prośbą o wyjaśnienie, o co chodzi. Następnie nie odpowiedział. "Polak taksówkarz" miał też wieźć Tomasza Terlikowskiego, publicysty TV Republika.

- To jest absolutna chucpa, żeby ktoś ode mnie wymagał tłumaczeń w tej sprawie. To redakcja, a nie gość zamawia kursy i to nie gość ma się tłumaczyć. – mówi Wirtualnej Polsce Tomasz Terlikowski. – Ponadto nie widzę powodu, żeby moim kierowcą miał być Polak, a nie Turek, Ukrainiec, czy ktokolwiek inny. Kierowca ma znać miasto i język polski w stopniu komunikatywnym, a narodowość nie ma tu żadnego znaczenia.

- Wydaliśmy oświadczenie i nie mamy w tej sprawie już nic więcej do powiedzenia – mówi WP pracownica Euro Taxi i odkłada słuchawkę. Według firmy taksówkowej i producenta programu w TVP, chodziło jedynie o to, żeby taksówkarz mówił po polsku i nie było problemów z komunikacją.

Jeżeli wierzyć tłumaczeniom, to sprawa "taksówkarza" przypomina, że słowa mają znaczenie i podlegają interpretacji. Warto je ważyć nawet przy krótkim przekazie.

tomasz terlikowskitvptaksówkarz
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (20)