Polacy z zarzutami pobicia kobiet w Monachium. "Powinni siedzieć"
Dwaj Polacy mieli zaatakować grupę młodych kobiet w centrum Monachium. Ofiary opowiadają, że były obłapiane, a później brutalnie pobite. Jedna z kobiet ma złamany nos i wciąż przebywa w szpitalu.
Napaść miała miejsce w niedzielę rano, kiedy grupa młodych kobiet wracała do domu po weekendowej imprezie.
- Kiedy dwaj mężczyźni mijali nas, jeden z nich chwyciła moją 20-letnią siostrę za pierś. Stanęłam w jej obronie i nagle zostałam uderzona pięścią w twarz - opowiada w rozmowie z "Bildem" 28-letnia Fulya Parlak.
Dodaje, że gdy leżała, mężczyźni zaatakowali ją butelka po piwie. Pobita została też jej siostra. Atak zauważyli policjanci z patrolu, który przejeżdżał w pobliżu. Sprawców udało się zatrzymać.
28-latka ma złamany nos, rany cięte twarzy i zerwano więzadło. Wprost z ulicy trafiła do szpitala. Jej stan jest na tyle poważny, że lekarze nie pozwolili jej wyjść do domu.
Napastnikami okazali się dwaj pijani Polacy w wieku 23 i 26 lat, którzy na stałe mieszkają w Niemczech - podaje gazeta zza Odry.
Mężczyźni nie zostali aresztowani po przesłuchaniu. Usłyszeli zarzuty związane z molestowaniem seksualnym i uszkodzeniem ciała, ale mogli opuścić komendę
"Nie chodzi o narodowość"
- Nie mogę zrozumieć, jak to możliwe, że tak brutalni ludzie chodzą wolni - mówi niemieckiemu tabloidowi 28-latka.
Redakcja "Bild" w komentarzu redakcyjnym także alarmuje, że w tym przypadku nie chodzi o narodowość, ale o sam fakt zwolnienia do domów sprawców brutalnego pobicia.
Atak potępiły też organizacje społeczności tureckiej w Niemczech.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl