"Pokłosie" - dr Krzysztof Persak i Piotr Zychowicz o filmie
"Pokłosie", najnowszy film Władysława Pasikowskiego ma szansę zostać najbardziej kontrowersyjnym filmem roku. Film zniknął już z repertuaru kina w Ostrołęce, gdyż - jak napisał "Tygodnik Ostrołęcki" - uznano go za antypolski. Czy to obraz wierny faktom historycznym, ukazujący prawdę o stosunkach polsko-żydowskich a może film, który utrwala negatywny stereotyp Polaka-antysemity? Historycy, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska są w tej kwestii podzieleni.
Fabularne "Pokłosie" Władysława Pasikowskiego można oglądać w kinach od piątku. Akcja filmu rozgrywa się w 2001 r. na polskiej wsi. Głównymi bohaterami są dwaj bracia, Józef i Franciszek Kalina. Muszą oni stawić czoło dramatycznym wydarzeniom sprzed 60 lat. Podczas II wojny światowej w tej samej wsi Polacy zamordowali grupę Żydów. Andrzej Wajda powiedział, że jest "Pokłosiem" bardzo poruszony. Cieszę się, że w Polsce powstał ten film - mówił. Również Roman Polański stwierdził, że czekał na taki film.
Jak podkreśla dr Krzysztof Persak, który opiniował scenariusz "Pokłosia", film Pasikowskiego nie jest dokumentem, ale wizją artysty i jest jedynie inspirowany tragicznymi wydarzeniami, do jakich doszło w Jedwabnem i w innych miejscowościach latem 1941 r. - To nie jest film historyczny i doszukiwanie się w nim rekonstrukcji faktów jest nieporozumieniem. To film współczesny, który wyrasta z debaty, jaka toczy się od 12 lat, z emocji, jakie rozpalają Polaków po opublikowaniu książki Jana Tomasza Grossa "Sąsiedzi". Na potrzeby filmowego medium zostały one skondensowane i być może przejaskrawione - tłumaczy.
"Twórcy filmu wykazali się bezkompromisowością"
Zdaniem historyka z Instytutu Studiów Politycznych PAN i Instytutu Pamięci Narodowej, "Pokłosie" podejmując temat będący czarną kartą w naszej historii, ułatwia dokonanie z nią obrachunku. - Łatwiej jest gloryfikować przeszłość, niż mówić o rzeczach złych, które się wydarzyły, a ten film może nas skłonić do refleksji nad tymi negatywami. Nie sądzę, by debata wokół "Pokłosia" była tak zaogniona i długotrwała, jak wokół "Sąsiadów". Ta tematyka została już przepracowana, ale dotychczas na poziomie dyskursu elit, na łamach prasy i w publikacjach naukowych. Film jest medium bardziej demokratycznym, więc zastanowić się nad tym tematem będą mogły znacznie szersze kręgi odbiorców - mówi dr Persak.
"Pokłosie" ocenił również minister kultury Bogdan Zdrojewski. - Podziwiam odwagę podjęcia trudnego tematu. Zrealizowania, w formie filmowej, analizy dramatycznego fragmentu naszej historii - mówił minister. Jak komentuje dr Persak, sądząc po reakcjach na ten film, reżyser mówi o rzeczach, które wciąż są dla niektórych niewygodne. - Nie wiem jednak, czy odwaga to najtrafniejsze określenie, bo mamy wolność słowa i podejmowanie takiej tematyki nie grozi negatywnymi konsekwencjami. Mówiłbym raczej o bezkompromisowości twórców filmu - dodaje rozmówca Wirtualnej Polski.
"Polacy w tym filmie to oszalałe, upojone alkoholem antysemickie bydło"
Zdaniem Piotra Zychowicza, historyka i publicysty historycznego, zastępcy redaktora naczelnego miesięcznika "Uważam Rze Historia" film Pasikowskiego to nachalna propaganda, prymitywna agitka, która wypacza prawdę historyczną. - Powinien powstać film, który uczciwie będzie mówił o stosunkach polsko-żydowskich podczas II wojny światowej, to ważny temat, który winien zostać podjęty przez kulturę masową. Niestety "Pokłosie" jest filmem fatalnym, przedstawia rzeczywistość 1941 r. w sposób jednowymiarowy, czarno-biały. Polacy to oszalałe, upojone alkoholem antysemickie bydło, tłuszcza, która nabija żydowskie dzieci na widły i rzucając je do ognia krzyczy, że to kara za zabicie Jezusa, natomiast dla Żydów została zarezerwowana wyłącznie rola ofiar. A sytuacja była znacznie bardziej skomplikowana - tłumaczy.
Zychowicz zwraca uwagę, że nawet główny bohater, Józek, grany przez Macieja Stuhra, który odnalazł macewy ze starego żydowskiego cmentarza i stawia je na swoim polu, w związku z czym cała wieś się od niego odwróciła, ostatecznie także okazuje się antysemitą. Największe oburzenie historyka wzbudza jednak scena, w której bohater zostaje ukrzyżowany na drzwiach stodoły przez "ogarniętych antysemickim szałem Polaków". - To przechodzi ludzkie pojęcie, twórcy filmu chyba zatracili instynkt samozachowawczy. Każdy, kto ma pojęcie o realiach panujących w Polsce 10 lat temu rozumie, że coś takiego jest absolutnym idiotyzmem! - mówi zbulwersowany.
Widzowie będą wychodzić z kina zniesmaczeni?
Zychowicz wyraża nadzieję, że film nie zdobędzie dużej popularności wśród widzów: - Zwykle tak bywa, że kiedy przekroczy się pewną granicę absurdu, przynosi to skutek odwrotny od zamierzonego. Widzowie zamiast wstrząśnięci, będą wychodzić z kina zniesmaczeni. - Takie walenie na oślep pałą w polską głowę jest totalnym brakiem odpowiedzialności. Jestem krytyczny w stosunku do "Sąsiadów", ale w porównaniu z "Pokłosiem" to wyważona, spokojna książka. Pasikowski poszedł jeszcze dalej niż Gross, "Pokłosie" to "Sąsiedzi" w niewiarygodny sposób zwulgaryzowani, sprymitywizowani, to przełożenie tej książki na język absolutnie niepoważny i radykalny - podkreśla rozmówca Wirtualnej Polski.
Podstawowym zarzutem historyka wobec filmu jest pominięcie ważnego czynnika wpływającego na motywację Polaków, którzy zamordowali swoich żydowskich sąsiadów, a mianowicie kolaboracji pewnej części Żydów z okupantami sowieckimi w województwie łomżyńskim w latach 1939-41. - Pasikowski słowem się nie zająknął o tym, że po 17 września 1939 r. bardzo widoczna część społeczności żydowskiej witała wkraczających bolszewików chlebem i solą, w ekscytacji rzucała się na czołgi, budowała bramy triumfalne. A później wielu Żydów zajęło ważne stanowiska w administracji okupacyjnej, co pogłębiło mit żydokomuny. To wzbudziło olbrzymią nienawiść, która wybuchła latem 1941 r., kiedy po wkroczeniu armii niemieckiej na tamte terytoria, doszło do serii bardziej lub mniej sprowokowanych przez Niemców pogromów. Oczywiście nie usprawiedliwia to morderców, ale taka była ich motywacja. Pominięcie tego wątku jest nieuczciwe - opowiada.
"Pokłosie" zrobi nam czarny PR na świecie?
Zychowicz nie może zrozumieć, dlaczego minister kultury Bogdan Zdrojewski wspiera film, który robi naszemu krajowi czarny PR na świecie. - Polska od wielu lat walczy na arenie międzynarodowej z "polskimi obozami śmierci" i negatywnymi stereotypami dotyczącymi stosunków polsko-żydowskich, a tu nagle promowany jest film, który stoi w absolutnej sprzeczności z tą polityką. Żyjemy w wolnym kraju, mamy wolność słowa i Pasikowski może nakręcić, co mu się żywnie podoba, ale za prywatne pieniądze. A fakt, że Polski Instytut Sztuki Filmowej przyznał temu filmowi dotację w wysokości 3,5 mln złotych to skandal. Urzędnicy, którzy za to odpowiadają powinni ponieść konsekwencje - mówi.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska