Podjęte dochodzenie ws. siostry zakatowanego Bartka
Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze na nowo podjęła dochodzenie w sprawie zaginięcia
dwumiesięcznej dziewczynki - córki Iwony K., matki zakatowanego 3,5-letniego Bartka z Kamiennej Góry. Karinka prawdopodobnie została zabita w 1997 r. przez swojego
biologicznego ojca, który kilka miesięcy później popełnił samobójstwo.
Zaginięcie Kariny w czerwcu 1997 r. w Wałbrzychu zgłosił jej biologiczny ojciec Krzysztof C. Miał zajmować się dzieckiem pod nieobecność jego matki. Przesłuchiwany wówczas tłumaczył, że zostawił na chwilę wózek pod domem i poszedł do sklepu, a kiedy wrócił dziecka nie było - powiedziała naczelnik wydziału śledczego Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze Ewa Węglarowicz-Makowska.
Ponieważ zgłoszenie wydawało się podejrzane, mężczyzna został zatrzymany. Prokuratura Rejonowa w Wałbrzychu podjęła dochodzenie w sprawie uprowadzenia dziewczynki. Jednak z powodu niewykrycia sprawcy zostało ono w październiku 1997 r. umorzone.
Tymczasem jeleniogórska prokuratura na nowo zainteresowała się sprawą po tym, jak w Kamiennej Górze zakatowany został syn Iwony K. - 3,5 letni Bartek. W maju 2008 r. matka Kariny i Bartka aresztowana została na trzy miesiące wraz ze swoim konkubentem.
Oboje są podejrzani o znęcanie się nad Bartkiem ze szczególnym okrucieństwem. Ponadto mężczyzna ma zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym, a matka - nieudzielenia pomocy synkowi. Oboje nie przyznają się do zarzutów. Wzajemnie obarczają się winą. Konkubentowi grozi do 12 lat więzienia, matce do 10 lat.
Akta dotyczące zaginięcia Kariny przesłano do jeleniogórskiej prokuratury, gdzie dokonano ponownej analizy materiału dowodowego oraz przesłuchano Iwonę K. w charakterze świadka.
Według ustaleń prokuratorów prawdopodobnie Karinę zabił jej biologiczny ojciec - Krzysztof C., który w grudniu 1997 r. popełnił samobójstwo. W materiałach jest kaseta z dyktafonu nagrana przez uczestnika libacji alkoholowej, podczas której pyta on C. o zaginięcie dziewczynki, a ten przyznaje, że ją zabił, a zwłoki ukrył w lesie - mówiła Węglarowicz-Makowska.
Kaseta trafiła do wałbrzyskiej prokuratury dopiero po śmierci ojca dziecka. Obecnie - jak mówiła Węglarowicz-Makowska - zbadana będzie jej autentyczność, a także m.in. czy nagrany głos rzeczywiście należy do Krzysztofa C. Musimy także ustalić dokładnie co działo się z kasetą. Nie sądzę jednak żeby doszło tu do jakiegoś zaniedbania ze strony organów ścigania, ponieważ policjanci bardzo dokładnie sprawdzali wszystkie potencjalne miejsca, w których mogło być dziecko - powiedziała Węglarowicz-Makowska.
W 1997 r. przeszukiwany był także m.in. las, w którym rzekomo miały być ukryte zwłoki dziecka. Ale to duże połacie i nic nie udało się znaleźć. Ponieważ od sprawy upłynęło już 11 lat, ewentualne odkrycie zwłok dziecka jest bardzo mało prawdopodobne - dodała prokurator.
Mężczyzna, który nagrał kasetę, jest mieszkańcem Wałbrzycha. Został ponownie przesłuchany i podał pewne okoliczności, które sprawdzamy - powiedziała prokurator.