Podejrzany o szpiegostwo miał zdjęcie z kanclerzem Scholzem. Królewiec żyje nową aferą wojenną
Obywatel Niemiec ukraińskiego pochodzenia przyznał się do udziału w sabotażu polegającym na uszkodzeniu gazociągu w Królewcu. To, że według rosyjskich służb planował następne akcje, stało się głównym tematem doniesień regionalnych mediów.
24.11.2024 15:14
Wiele informacji podawanych przez rosyjskie media lub przedstawicieli władzy to element propagandy. Takie doniesienia są częścią wojny informacyjnej prowadzonej przez Federację Rosyjską.
- Jako dowód jego agenturalnych powiązań pokazuje się zdjęcie, które miał posiadać na telefonie, a które przedstawia go wraz z Olafem Scholzem. Ryzyko oskarżenia o "dywersyjne zamiary" lub "szpiegostwo" ze strony FSB i KGB pod adresem dowolnego Europejczyka wyjeżdżającego do Rosji lub na Białoruś pozostaje na wysokim poziomie - ostrzega dr Michał Marek, ekspert ds. przeciwdziałania dezinformacji.
To komentarz do ostatnich doniesień z Królewca, który właśnie ogarnęła "szpiegomania". Zaczęło się od tego, że agencja RIA Novosti i państwowa telewizja Rossija24 ujawniły, że rosyjskie służby zatrzymały Nikołaja G., 57-letniego mieszkańca Hamburga z niemieckim obywatelstwem. Kilka dni temu miał przewozić z Polski do obwodu królewieckiego płynne materiały wybuchowe.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Według Federalnej Służby Bezpieczeństwa, substancja znajdowała się w butelce, a ładunek był skonstruowany w ten sposób, że wystarczyło ustawić butelkę w odpowiednim miejscu, wyciągnąć zawleczkę, a wybuch następował z opóźnieniem bezpiecznym dla zamachowca.
Nazajutrz po zatrzymaniu Nikołaj G. miał - zdaniem rosyjskich służb - przyznać, że w marcu tego roku uczestniczył w sabotażu polegającym na wysadzeniu w powietrze stacji przesyłowej gazu w Królewcu. Awaria ta spowodowała brak dostaw gazu w części miasta, sprowokowała skargi mieszkańców i zainteresowanie władz.
Burza w Królewcu. Obywatel Niemiec miał wysadzić gazociąg
Rosjanie nie informują, na czyje zlecenie miał pracować Nikołaj G. Twierdzą jednak, że była to jego kolejna podróż z Niemiec przez Polskę do obwodu królewieckiego. On sam miał przyznać, iż jego celem było organizowanie działań dywersyjnych w obiektach energetycznych.
Ponadto FSB twierdzi, że G. miał na cmentarzu miejskim skrytkę z elementami do samodzielnego zrobienia bomby. Rosyjska telewizja, prezentując materiały rosyjskich służb, podała, że "szpieg-zamachowiec" miał w telefonie wspólne zdjęcie z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem. Ten fakt został szczególnie nagłośniony w doniesieniach na Telegramie. Po czym w mediach zaczęło się "polowanie" na innych podejrzanych Niemców.
W materiale popularnego królewieckiego serwisu informacyjnego Klops wystąpił podpułkownik armii NRD Uwe Niemeyer, który od 1995 r. mieszka w Królewcu, a w 2020 r. otrzymał obywatelstwo rosyjskie.
- Do Niemców rosyjskich, którzy w trudnych czasach opuścili nasz kraj, a teraz wracają do obwodu, należy podchodzić ze szczególną ostrożnością. Mogą być idealnymi członkami piątej kolumny. Przestrzegający prawa, zdyscyplinowani i miłujący porządek, a tak naprawdę angażujący się w nielegalną i zakłócającą porządek działalność - przekonywał emerytowany wojskowy.
- Ich stereotypowe uzasadnienia powrotu do ojczyzny naszych ojców nie są dla mnie przekonującą motywacją. Mogą być zdrajcami. Mówią po rosyjsku, bardzo szybko dostosowują się do naszego życia, dzięki czemu są znacznie skuteczniejsi w pracy - wyjaśnił.
Sformułowanie "rosyjscy Niemcy" odnosi się do osób, którzy powołując się na niemieckie pochodzenie, wyemigrowali z obwodu i otrzymali niemieckie obywatelstwo. Jak już informowaliśmy, według danych polskiej straży granicznej, to największa grupa podróżnych przekraczających granicę z obwodem królewieckim.
Media w Królewcu szczegółowo relacjonują dalsze losy "sabotażysty'. W sądzie podczas rozprawy dotyczącej aresztu pokazano go zamkniętego w klatce.
"Mężczyzna jest podejrzany o popełnienie poważnego przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu publicznemu. Grozi mu do siedmiu lat więzienia. W toku śledztwa uznano, że gdyby był wolny, mógłby się ukrywać lub w inny sposób ingerować w śledztwo" - przekazał w komunikacie sąd w Królewcu.
To kolejny przypadek schwytania Niemca w ostatnich miesiącach. Władze Niemiec mają świadomość prowadzonych ws. swojego obywatela działań i dystansują się do rosyjskich oskarżeń. Temat "polowań" na obywateli Zachodu jest też obecny w niemieckich mediach.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski