Pocisk spadł 300 m od niego. Wstrząsająca relacja syna Tadli
"Dym, krzyk, panika. Ostrzelano zwykłe cywilne budynki" - przekazał Jan Kietliński, po tym jak rosyjskie pociski spadły na Lwów. Część z nich eksplodowała w odległości 300 metrów, od miejsca, w którym przebywał syn Beaty Tadli.
Jan Kietliński nie pozostał obojętny na wojnę toczącą się za naszą wschodnią granicą. Gdy pierwsze bomby zaczęły spadać na Ukrainę, syn Beaty Tadli wziął udział w proteście przed ambasadą Rosji w Polsce. Na tym jednak nie koniec, bo 21-latek postanowił też włączyć się w organizowanie pomocy dla uchodźców uciekających przed wojną.
Kietliński rozwoził niezbędny prowiant, ciepłą odzież, koce czy gorącą herbatę na przejściach granicznych. Zwracał też uwagę na to, że o ile Polacy masowo pomagają Ukraińcom, o tyle na granicy węgiersko-ukraińskiej. "Nie ma po stronie Węgier żadnej pomocy. Nie ma absolutnie nawet jednego wolontariusza, nie ma nawet jednej pary butów, jednej ciepłej odzieży, koca czy ciepłej herbaty. Nic" - relacjonował w mediach społecznościowych.
Syn Beaty Tadli pojawił się też z pomocą w Lwowie, który dotąd nie był atakowany przez wojska rosyjskie. Sytuacja uległa jednak zmianie w ostatnich dniach, kiedy to bomby spadły m.in. na poligon wojskowy w pobliżu granicy z Polską.
Wojna w Ukrainie. Syn Beaty Tadli uciekł z Lwowa
- Żyjemy. Pr****ali rakietami 300 metrów od nas na wjeździe do Lwowa. Dym, krzyk, panika. Ostrzelano zwykłe cywilne budynki. Uciekliśmy na pobocze, potem wojsko zabrało nas do schronu" - zrelacjonował Jan Kietliński w mediach społecznościowych, po tym jak Rosjanie po raz kolejny w ostatnich dniach zaatakowali Lwów.
Front sojuszniczy Ukrainy. Ekspert o krajach spoza NATO
"Dziękuję za wiadomości i pytania. Nie jestem w stanie tego opisać. Nie mogę nazwać moich emocji teraz. Na ten moment wracamy do Polski" - dodał syn Tadli.
Na zdjęciach udostępnionych przez Kietlińskiego widać kłęby dymu unoszące się nad miastem. Na jednej z fotografii można dostrzec, iż atak miał miejsce niezwykle blisko. "Udało nam się zawrócić - przekazał Kietliński.
Najważniejsze w całej sytuacji jest to, że syn popularnej dziennikarki osiągnął swój cel i dostarczył Ukraińcom niezbędne przedmioty. Na jednym z kolejnych zdjęć na jego Instagramie można zobaczyć busa pełnego różnego rodzaju towarów. "Cel wyjazdu się udał - dary zostawiliśmy w Nowołyńsku (jeszcze w drodze do Lwowa), gdzie organizowane jest mnóstwo pomocy. Świetne miejsce, świetni ludzie!" - podsumował.
Pod wrażeniem działalności syna jest Beata Tadla. "Jestem dumna z mojego syna" - napisała dziennikarka na Instagramie i dołączyła grafikę palców uniesionych w geście victorii. Na niej palce są w niebiesko-żółtym kolorze, odpowiadającym barwom Ukrainy.
Czytaj także:
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski