PO-PiS na spółkę wprowadza lokalną półkę [OPINIA]

Dwie największe partie polityczne zgadzają się w jednym: w sklepach powinno być więcej polskich produktów pochodzących od polskich rolników. Nie chcą jednak sprzedawców do tego zachęcać, lecz planują zmusić. Najprawdopodobniej w sposób niezgodny z prawem unijnym.

.Na zdjęciu Donald Tusk oraz Jarosław Kaczyński
Źródło zdjęć: © East News
Patryk Słowik

Ach, ile było śmiechu!

Gdy kilka dni temu Prawo i Sprawiedliwość ogłosiło program "Lokalna półka", przeciwnicy partii rządzącej śmiali się, że Jarosław Kaczyński chce zmusić Polaków do jedzenia polskich bananów i polskich pomarańczy. Posłowie opozycji płakali ze śmiechu.

Ale niemal identyczną propozycję złożyła Koalicja Obywatelska. Czyżby chciała, by Polacy jedli polskie banany i pomarańcze?

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

KO chce zmian w TVP. "Nikt tak nie podzielił Polaków"

Więcej Polski w Polsce

"Lokalna półka" ma polegać na nałożeniu obowiązku na markety, by w swojej ofercie miały minimum 2/3 owoców, warzyw, produktów mlecznych i mięsnych oraz pieczywa pochodzących od lokalnych dostawców. Czyli, mówiąc najprościej, dostawców polskich.

To jeden z filarów programu wyborczego PiS.

W sobotę Michał Kołodziejczak zaprezentował jeden z konkretów programu KO.

Zgodnie z tym co powiedział Kołodziejczak i co umieszczono na oficjalnym profilu Platformy Obywatelskiej na Twitterze, co najmniej 51 proc. produktów sprzedawanych w sklepach będzie musiało być polskich (dotyczyłoby to więc nie tylko produktów żywnościowych, lecz także np. sprzętu RTV).

Zgodnie z tym, co zapisano na stronie internetowej KO, obietnica wygląda jednak tak: "Co najmniej połowa strategicznych produktów żywnościowych w sklepach musi pochodzić z Polski. Wprowadzimy obowiązek oznaczania flagą kraju pochodzenia wszystkich świeżych produktów w sklepach".

Czyli dwie największe partie chcą zmusić sprzedawców, by oferowali polskie produkty w określonym procencie asortymentu.

Rumuński przykład

Szkopuł w tym, że takie rozwiązanie byłoby najprawdopodobniej niezgodne z przepisami unijnymi.

PiS przymierzało się już bowiem do wdrożenia podobnego programu kilka razy. I kilka razy wyłożył się właśnie na kwestii zgodności pomysłu z regulacjami unijnymi, o czym przypomniał portal wiadomoscihandlowe.pl. Jak jednak widać, w toku kampanii wyborczej nikt przepisami unijnymi się zbytnio nie przejmuje.

W 2020 r. w imieniu polskiego rządu ówczesny wiceminister rozwoju Marek Niedużak stwierdził, że "rozwiązanie wprowadzenia przepisów obligujących wszystkie sieci handlowe w Polsce do zaopatrzenia swoich placówek w artykuły rolno-spożywcze pochodzące od lokalnych producentów budzi wątpliwości w zakresie zgodności z przepisami prawa UE, w tym swobodą przepływu towarów (art. 34 Traktatu o Funkcjonowaniu UE) i swobodą przedsiębiorczości (art. 49 TFUE)".

I dodał, że powoływanie się na to, że Rumunia wprowadziła podobne przepisy, może być zwodnicze. Rozwiązania wprowadzone w tym kraju w 2016 r. skutkowały bowiem wszczęciem przeciw Rumunii postępowania w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego. Przepisy te w praktyce nigdy nie zostały w pełni wdrożone i ostatecznie rumuński parlament je uchylił.

Oczywiście teoretycznie można wyobrazić sobie wariant, w którym polska myśl legislacyjna okazałaby się lepsza od rumuńskiej. Stąd stwierdzenie o prawdopodobnej niezgodności, a nie pewnej.

Ale warto o tym pamiętać.

Rzetelne obietnice

Warto też pamiętać o tym, że ograniczanie polskiego rynku na zagraniczne towary pochodzące z innych państw Unii Europejskiej może być wykorzystane przeciwko Polsce.

Polscy politycy - mówiąc o potrzebie promowania tego co polskie - często przywołują przykład niemiecki. Słyszymy o tym, że Niemcy wybierają produkty tamtejszych silnych koncernów.

Tyle że w Polsce mamy niewiele tak silnych koncernów, a w Niemczech chodzi przede wszystkim o postawę konsumentów, a nie o ustawowe wycięcie w pień konkurencji chcącej sprzedawać swoją żywność.

To, że dwie największe polskie partie polityczne chcą przypodobać się rolnikom – jest oczywiste.

Ale obietnice, które się prezentuje, warto mieć przemyślane. Jak na złość bowiem, zapewne któraś z tych partii będzie potem z nich rozliczana. A mówienie wtedy, że jednak nasza obietnica jest niezgodna z prawem unijnym i nie możemy jej wdrożyć, może tych, którym ją złożono, bardzo rozsierdzić.

Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl

Wybrane dla Ciebie
Przerażający bilans ofiar pożaru w Hongkongu. Policja podała ostateczne dane
Przerażający bilans ofiar pożaru w Hongkongu. Policja podała ostateczne dane
Nauczyciel nie wychodził z klasy. Tragiczne odkrycie uczniów
Nauczyciel nie wychodził z klasy. Tragiczne odkrycie uczniów
Węgry przeciwko zakazowi importu rosyjskiej ropy. "Nie możemy zaakceptować"
Węgry przeciwko zakazowi importu rosyjskiej ropy. "Nie możemy zaakceptować"
Ziobro obciążeniem dla PiS. "To oczywiście nas topi"
Ziobro obciążeniem dla PiS. "To oczywiście nas topi"
Jermak "bardzo niebezpieczny". Była rzeczniczka Zełenskiego boi się
Jermak "bardzo niebezpieczny". Była rzeczniczka Zełenskiego boi się
Jasne stanowisko Ukraińców ws. kompromisu z Rosją. Są gotowi wyjść na ulicę
Jasne stanowisko Ukraińców ws. kompromisu z Rosją. Są gotowi wyjść na ulicę
Europa rezygnuje z rosyjskiego gazu. Kreml ostro krytykuje decyzję
Europa rezygnuje z rosyjskiego gazu. Kreml ostro krytykuje decyzję
Łup się znalazł na Podhalu. Odzyskano skradzione w Europie maszyny budowlane
Łup się znalazł na Podhalu. Odzyskano skradzione w Europie maszyny budowlane
"Przyjaźń" wysadzona w powietrze. Jest nagranie
"Przyjaźń" wysadzona w powietrze. Jest nagranie
Jest akt oskarżenia przeciwko byłej dyrektorce ZOO. Wyrządziła szkody na ponad 100 tys. zł
Jest akt oskarżenia przeciwko byłej dyrektorce ZOO. Wyrządziła szkody na ponad 100 tys. zł
Niemcy szpiegowani. Rosyjskie satelity przelatują codziennie
Niemcy szpiegowani. Rosyjskie satelity przelatują codziennie
Mogherini wyszła w nocy z aresztu. Są szczegóły
Mogherini wyszła w nocy z aresztu. Są szczegóły