Po imprezie w Polsce obudził się w Danii
Skandynawska prasa próbuje wyjaśnić tajemnicę Polaka, który, jak utrzymują jego koledzy, przekroczył niemiecką i duńską granicę lunatykując.
11.08.2009 | aktual.: 11.08.2009 11:03
Jeszcze w piątkowy wieczór czterdziestotrzyletni Polak bawił się hucznie wraz z przyjaciółmi w województwie zachodniopomorskim. Następnego ranka obudził się w obcym kraju. Zdawało mu się, że to Niemcy, jednak wkrótce okazało się, że znajduje się w okolicach Kopenhagi. Ponieważ miał na sobie jedynie slipki, nie posiadał paszportu ani pieniędzy, został zabrany na posterunek policji. W Danii cudzoziemcy nie mogą legalnie przebywać nie mając żadnych środków do życia, więc w poniedziałek miało się odbyć jego przesłuchanie.
Śpiąc wokół Bałtyku
Polak był tak zdezorientowany, że potrzebna mu była pomoc psychiatryczna. Zupełnie nie potrafił wyjaśnić, jakim cudem znalazł się w Danii, bowiem ostatnie, co pamiętał, to piątkowy wieczór.
Sprawa stała się wkrótce jeszcze dziwniejsza, kiedy to na posterunek policji zgłosił się Duńczyk właśnie powracający zza granicy. Opowiedział policjantom, że spotkał kilku Polaków poszukujących kolegi znanego z "ekstremalnego lunatykowania". Dziennikarz "Jyllandposten" zacytował wypowiedź wicekomisarza Kelda Olesena z posterunku Nordsjælland twierdzącego, iż skontaktowano się ze znajomymi zatrzymanego, którzy czym prędzej pospieszyli, by pomóc koledze. Mieli ze sobą jego ubranie, paszport i pieniądze. Powiedzieli policjantom, że kolega często chodzi we śnie i widać udało mu się jakoś w ciągu kilku godzin pokonać ponad pięciuset kilometrowy dystans, nie zdając sobie z tego sprawy. Mimo wyraźnych luk w opowieści, nie było już podstaw by przetrzymywać Polaka, zatem pozwolono kolegom zabrać go do kraju.
Domniemany lunatyk wraz z kompanią zniknął z posterunku, pozostawiwszy policjantom wiele pytań bez odpowiedzi.
Hipnoza, spisek, kawał
Skąd koledzy nieszczęśnika mogli wiedzieć, że należy go szukać akurat w Danii? Jaką rolę w sprawie odegrał Duńczyk? Jakim cudem śpiący człowiek mógłby iść z prędkością około 50 km/h?
Co oczywiste, ktoś musiał przywieźć Polaka do Danii, być może chcąc mu zrobić niemiły dowcip. Jeden z czytelników duńskiego portalu informacyjnego skomentował artykuł słowami: "W Polsce to dopiero robią imprezy!". Wiadomość o lunatykującym Polaku pojawiła się na portalach norweskich i szwedzkich. Internauci podsuwają najdziwniejsze rozwiązania zagadki: Polak został zahipnotyzowany, historia jest tylko odpryskiem większej międzynarodowej afery, czterdziestotrzylatek za bardzo eksperymentował z używkami. Jak było naprawdę – wiedzą tylko jego koledzy.
Z Trondheim dla polonia.wp.pl
Sylwia Skorstad