Po decyzji Sądu Najwyższego ws. Julii Przyłębskiej: wygrała sprawiedliwość proceduralna
Dziś poległa konstytucja - stwierdził we wtorek pełnomocnik prof. Andrzeja Rzeplińskiego, mecenas Roman Nowosielski. Tak skomentował decyzję Sądu Najwyższego, w sprawie odmowy odpowiedzi na pytanie prawne dotyczące legalności wyboru Julii Przyłębskiej. - SN nie odpowiada na pytania prawne, jeśli odpowiedź nie ma wpływu na wynik sprawy - tłumaczy WP sędzia Bartłomiej Przymusiński, prezes Oddziału Wielkopolskiego Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia.
12.09.2017 | aktual.: 13.09.2017 14:09
Sąd Najwyższy odmówił udzielenia odpowiedzi na pytanie Sądu Apelacyjnego ws. legalności wyboru sędzi Julii Przyłębskiej na prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Zdaniem mecenasa Romana Nowosielskiego, pełnomocnika byłego prezesa TK: "wygrała sprawiedliwość proceduralna".
- Sąd Najwyższy niestety uciekł w kruczki prawne, zamiast podjąć bardzo zdecydowane działania - stwierdził mecenas Nowosielski. Dodał, że decyzja SN pokazuje, iż "polski system prawa jest nieszczelny". - SN pokazał absurd niekontrolowanej władzy - zaznaczył. - Dziś poległa konstytucja - dodał we wtorek.
Zobacz także
Skąd te ostre słowa? Czy Sąd Najwyższy mógł podjąc inną decyzję? Co tak naprawdę z niej wynika?
- Wynika z tego, że sprawa rozbiła się o to, że sam wniosek o zabezpieczenie powinien skończyć się odrzuceniem - tłumaczy w rozmowie z WP sędzia Bartłomiej Przymusiński ze Stowarzyszenia Sędziów Iustitia. - Sąd Najwyższy przypomniał, że taki podmiot jak prezes Trybunału Konstytucyjnego nie może być stroną postępowania cywilnego. Tym samym rozstrzyganie czy osoba, która pojawiła się na jego miejsce, została wybrana zgodnie z prawem nie ma sensu, bo sprawa musi skończyć się odrzuceniem wniosku - dodał.
Stroną postępowania cywilnego, zgodnie z polskim prawem - na co zwrócił uwagę sędzia Sądu Najwyższego Maciej Pacuda - mogą być albo osoby fizyczne, albo osoby prawne, albo "jednostki organizacyjne, którym ta zdolność została przyznana na podstawie ustawy". Prezes Trybunału Konstytucyjnego nie jest wymieniony jako organ o zdolności sądowej w żadnym z przepisów Kodeksu postępowania cywilnego, takiej zdolności nie nadają mu też przepisy o Trybunale Konstytucyjnym.
O co chodzi? Sprawa ma swój początek we wniosku, który w 2016 roku wniósł do sądu okręgowego ówczesny prezes Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzej Rzepliński. Prosił on o udzielenie przez sąd, w myśl prawa cywilnego, tak zwanego zabezpieczenia pozwu poprzez nakazanie sędziom TK, wybranym przez Sejm w grudniu 2015 roku (Mariuszowi Muszyńskiemu, Henrykowi Ciochowi i Lechowi Morawskiemu) powstrzymania się od orzekania w Trybunale - do czasu prawomocnego rozstrzygnięcia zapowiadanego pozwu Rzeplińskiego wobec tych sędziów oraz wobec prezydenta RP o stwierdzenie nieważności lub ustalenie nieistnienia oświadczenia o złożeniu przez nich ślubowania przed prezydentem.
Pod tym wnioskiem Rzepliński podpisał się jako prezes Trybunału Konstytucyjnego.
Sąd Okręgowy w Warszawie ten wniosek odrzucił w listopadzie wskazując na niedopuszczalność drogi sądowej. Prof. Rzepliński odwołał się do Sądu Apelacyjnego.
Odwołanie zostało złożone 6 grudnia 2016 roku. Kilkanaście dni później kadencja prof. Rzeplińskiego w TK się skończyła. 21 grudnia prezydent Andrzej Duda powołał na prezesa TK sędzię Przyłębską.
11 stycznia tego roku Przyłebska, jako nowy prezes TK, złożyła oświadczenie o wycofaniu zażalenia Rzeplińskiego na wyrok Sądu Okregowego.
Pełnomocnicy byłego prezesa TK zakwestionowali w Sądzie Apelacyjnym skuteczność oświadczenia Julii Przyłebskiej. Wskazali przy tym na naruszenie przepisów przy powołaniu jej na prezesa.
Sąd Apelacyjny uznał, że nie wie, czy może sam rozstrzygać kwestię prawidłowości wyboru sędzi Przyłębskiej na prezesa TK. Postanowił więc zapytać o to Sąd Najwyższy. Ten jednak od odpowiedzi się uchylił.
- Sąd Najwyższy uznał, że rozstrzyganie czy Julia Przyłębska została prezesem Trybunału Konstytucyjnego zgodnie z prawem, czy też niezgodnie z nim, nie jest potrzebne. Niezależnie od tego, jaka byłaby opinia SN w tej kwestii, Sąd Apelacyjny, tak jak Sąd Okręgowy, powinien wniosek o zabezpieczenie odrzucić - tłumaczy WP sędzia Przymusiński. - SN nie odpowiada na pytania prawne, jeśli odpowiedź nie ma wpływu na wynik sprawy. W tej sprawie odmówił odpowiedzi, bo sprawa musi i tak skończyć się odrzuceniem wniosku - dodał.