"Platforma ma powody do niepokoju"
Sondaż Wirtualnej Polski potwierdza dwie zasadnicze tendencje w polskim życiu politycznym - utrwala się nowy podział na scenie politycznej na konserwatystów i liberałów oraz zaczyna się
powolna erozja ogromnego poparcia dla rządu.
Spadek poparcia dla PO jest już znaczący. Obecny wynik zbliża Platformę do tego co uzyskała w ostatnich wyborach. Z punktu widzenia rządu nie ma tragedii, ale sygnał do niepokoju powinien być wyraźny. Tym bardziej, że jest to kolejne badanie potwierdzające tą tendencję. Polacy zaczynają przeżywać pierwsze rozczarowanie niespełnionymi obietnicami. Widać to też w przewadze negatywnych ocen rządu. Niskie notowania Sejmu pokazują źródło tego niepokoju - brak sensownych działań ustawodawczych. Spadek notowań ma miejsce w momencie, gdy media nie informują ani o wielkich aferach, ani o gwałtownych strajkach. Można powiedzieć, że w mediach trwa okres miodowy dla PO, ale w oczach Polaków się właśnie skończył.
Wzrasta niezadowolenie mimo, że na przykład w ogóle nie odczuwamy jeszcze skutków recesji w USA, która dotyka już Europę. Jak będzie wyglądało poparcie dla rządu, gdy wzrost gospodarczy zacznie maleć?
Na spadku poparcia dla rządu korzysta wyłącznie PiS. Wprawdzie nie odzyskał jeszcze całego swojego elektoratu z ostatnich wyborów, ale trzeba pamiętać, że PiS zawsze był trochę niedoszacowany. PiS odzyskuje pole mimo, a może właśnie dlatego, że jedynym widocznym polem działalności rządu jest rozliczanie poprzedników. Tropienie kolejnych pęknięć w laptopie Zbigniewa Ziobry nie daje już Donaldowi Tuskowi alibi do niespełniania obietnic. Na kopaniu się po kostkach jego ekipa raczej nie zyska. Tradycyjnie zyskuje na tym natomiast recenzent władzy, czyli największa partia opozycyjna.
Wzrost poparcia dla PiS i erozja popularności rządu utrwala nowy podział polskiej sceny politycznej. Ze starego podziału komuna- Solidarność zostało już niewiele, bo tych pierwszych jest coraz mniej. W dodatku obóz postkomunistyczny przeżywa prawdziwy kryzys przywództwa i nie widać dla nich światełka w tunelu. Nowy podział przypomina trochę scenę polityczną w USA. Partia Tuska zgarnia elektorat o wyraźnie liberalnych przekonaniach, a partia Kaczyńskiego nastawionych konserwatywnie. W tej formule mieści się wchłonięcie przez PO znacznej części lewej strony, a przez PiS zarówno osób o nastawieniu chadeckim, dawnego obozu niepodległościowego, jak i zwolenników Radia Maryja. Dla obydwu liderów jest to sygnał, by prowadzili politykę możliwie otwartą, bez wyraźnego wzmacniania któregoś ze skrzydeł. Daje to lepszy efekt niż nachalna propaganda i co ważniejsze uniemożliwia powstanie silnej konkurencji. Przekonał się o tym ostatnio ojciec Tadeusz Rydzyk, który na Kaczyńskich mógł się obrazić za traktat lizboński, ale
własnej partii nie stworzy.
Nowy podział sceny politycznej jest typowy nie tylko dla Polski, czy USA, ale zaczyna pojawiać się w wielu krajach Europy, choćby w Irlandii. Tradycyjną lewicę wypierają partie lewicowo-liberalne. Zmniejsza się przez to kontrast w programach gospodarczych, a rosną różnice np. dotyczące wizji jednoczącej się Europy, prawa karnego, obyczajowości i polityki zagranicznej. Tworzenie dużych bloków centrowo-lewicowych i centrowo-prawicowych może być też być wymuszone przez proces budowy UE. Mija czas małych partii, choć nie oznacza to, że nikt już konkurencji dotychczasowym liderom nie stworzy. Szczególnie musi uważać na to ekipa rządowa przed którą jeszcze prawdziwy kryzys.
Na tle spadku poparcia dla PO i utraty zaufania do rządu widać ogromną popularność premiera. Wprawdzie i tu jest nieznaczne zachwianie ale nie jest ono jeszcze istotne. Cały wysiłek piarowy rządu i PO wydaje się skupiać na Donaldzie Tusku. Wygląda to trochę tak jakby jedynym jego celem było wygranie wyborów prezydenckich. Jest to taktyka bardzo ryzykowna, bo wyborcy wcześniej czy później wystawią Tuskowi rachunek za jego ekipę.
Wyższe notowania PO wśród internautów pokazują charakterystykę obydwu głównych obozów politycznych. Wśród konserwatystów dominują dzisiaj ludzie z mniejszych miejscowości i zdecydowanie po czterdziestce. Wśród liberałów duże miasta i bardzo młodzi (a więc też i najczęstsi użytkownicy internetu) Jest to też podział typowy dla innych krajów demokratycznych. Młodzi ludzie zaczynają zwykle od silnego liberalizmu, a gdy idą do pracy, a szczególnie zakładają rodziny, stają się bardziej konserwatywni. Oczywiście wyraźna nadreprezentacja poparcia internautów dla PO wynika też z zaniedbania tej sfery przez PiS. Z czasem jednak te proporcje się zaczną wyrównywać.
Tomasz Sakiewicz specjalnie dla Wirtualnej Polski