Nagły zwrot Jarosława Kaczyńskiego. Ryzykowna zmiana kursu może pogrążyć PiS
Jarosław Kaczyński zmienia kurs i zapowiada ostry spór z Unią Europejską. Prezes PiS postawił na mobilizowanie swojej bazy wyborczej. Eksperci w rozmowie z Wirtualną Polską mają poważne wątpliwości, czy plan lidera obozu władzy będzie skuteczny. Jeśli spór będzie zaostrzany zarówno przez Brukselę, jak i Warszawę, Polsce przepadną ogromne pieniądze z unijnych dotacji. A to może oznaczać utratę władzy przez PiS.
- Nie mamy już gdzie się cofnąć. Wykazaliśmy maksimum dobrej woli, poszliśmy na kompromisy, ale widać, że nie o to tu chodzi. Jeżeli wygramy [wybory - przyp. red.], stosunki z Unią Europejską będziemy musieli ułożyć po nowemu - zapowiada w najnowszym wywiadzie dla "Sieci" Jarosław Kaczyński.
Lider partii rządzącej - pod wpływem rad nowego sztabu PiS - zaostrza kurs i utwardza polityczny przekaz.
Prezes szukał wroga i go znalazł: to Unia Europejska sterowana przez Niemcy. Łagodniejszego oblicza Kaczyńskiego w rozkręcającej się kampanii nie ma się co spodziewać, a jeśli się ujawni, to nikt w to oblicze nie uwierzy. Jak powtarzają politycy PiS: miękka gra już się skończyła. Ale czy ostry kurs prezesa opłaci się PiS?
Kreowanie wroga
Zdaniem ekspertów, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska - niekoniecznie. - Ludzie w obliczu ogromnego kryzysu energetycznego nie chcą politycznej wojny z Unią Europejską - słyszymy od naszych rozmówców.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Polacy czekają na to, co będzie zimą. Węgiel urasta do roli "gamechangera" tej kampanii. A przynajmniej obecnej jej fazy - mówi Wirtualnej Polsce prof. Antoni Dudek z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Prezes PiS stawia więc na inne kwestie; przede wszystkim na spór ze zdominowaną przez Niemcy Unią Europejską, która - jak przekonuje - walczy z polskim rządem.
- Kaczyński zwykł testować różne tematy, sprawdzać, czy coś chwyci. On ma bardzo prostą metodę uprawiania polityki: wykreować dużego wroga, któremu on wraz ze swoim obozem się przeciwstawi. I następnie tym wrogiem straszyć - tłumaczy w rozmowie z WP prof. Dudek.
To - jak podkreśla ekspert - przekaz do tzw. żelaznego elektoratu PiS. I to ten elektorat właśnie - jak przekonują eksperci - jest kluczowy z punktu widzenia prezesa.
Stąd uderzanie w UE, Niemcy, osoby transpłciowe, sędziów. To tematy, które rozgrzewają prawicowych wyborców. Przyznają to także komentatorzy przychylni PiS.
- Rząd widząc, że kolejne ustępstwa [wobec Komisji Europejskiej - przyp. red.] nie przyniosą pożądanych skutków, a będą tylko kompromitowały jego pozycję, zwłaszcza wśród tzw. twardego elektoratu, podejmuje przynajmniej zmianę narracji. Po słowach Jarosława Kaczyńskiego wydaje się, że zaczyna dominować ta narracja, którą do tej pory reprezentowała Solidarna Polska - twierdzi prof. Arkadiusz Jabłoński, socjolog z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Wojna totalna z Unią
Na początku tygodnia - tuż przed wyjazdem prezesa na urlop - szeroko komentowany jest jego wywiad dla tygodnika "Sieci".
Prezes mówi w nim, że urzędnicy UE chcą "rozmontować praworządność" w Polsce, a ci, którzy chcieliby rozpocząć dyskusję o euro w Polsce, chcą nasz kraj "zniewolić". - Próbuje się nam zabrać wolność, suwerenność i jeszcze nas obrabować - wymienia Kaczyński. I powtarza: "koniec tego dobrego".
Lider obozu władzy sugeruje, że porozumienie z Komisją Europejską w sprawie zmian w wymiarze sprawiedliwości i ewentualnego odblokowania miliardów z UE na Krajowy Plan Odbudowy jest właściwie niemożliwe. - Skoro w tym obszarze Komisja Europejska nie wypełnia swoich zobowiązań wobec Polski, to my nie mamy powodów wykonywać swoich zobowiązań wobec Unii Europejskiej - zapowiada Jarosław Kaczyński.
Prezesowi chodzi przede wszystkim o wywiad Ursuli von der Leyen, szefowej KE, która oznajmiła w "DGP", że nowa ustawa o Sądzie Najwyższym, przygotowana przez prezydenta Andrzeja Dudę, "nie gwarantuje sędziom możliwości kwestionowania statusu innego sędziego bez ryzyka, że zostaną pociągnięci do odpowiedzialności dyscyplinarnej". Politycy PiS twierdzą, że wypełnienie tego żądania doprowadzi do anarchii w polskim sądownictwie.
Jeśli zatem zapowiedzi Jarosława Kaczyńskiego się zmaterializują, oznaczać to będzie wojnę totalną na forum unijnym. Według naszych nieoficjalnych informacji może chodzić o zawieszenie uczestnictwa w systemie ETS (Europejski Systemie Handlu Emisjami) lub blokowanie pewnych inicjatyw w związku z kryzysem gazowym, wywołanym przez Rosję. Eksperci twierdzą jednak, że PiS nie będzie miał tu większego pola do działania.
Rosja zresztą również pojawia się w wywiadzie Kaczyńskiego. Prezes państwo Putina zestawia z Niemcami: - My się nie mieścimy w niemiecko-rosyjskich planach panowania nad Europą. Niepodległa, podmiotowa, silna gospodarczo, społecznie i militarnie Polska jest dla nich przeszkodą - mówi lider PiS.
Osoby z kierownictwa partii nie chcą zdradzać, o co chodzi z zawieszeniem wykonywania naszych zobowiązań wobec UE, ale między słowami to właśnie sugerują. Robi to sam Kaczyński.
Czy taki przekaz - radykalnie antagonistyczny wobec Unii - partii rządzącej się opłaca? Zdaniem naszych rozmówców - niekoniecznie. - Odsetek deklaracji poparcia dla UE w Polsce jest najwyższy w historii - podkreślają eksperci.
- Pieniądze w ramach Krajowego Planu Odbudowy mogą łagodzić skutki inflacji, a potem recesji. Poza tym w naszym społeczeństwie jest silne przekonanie co do wartości unijnych środków - mówi Wirtualnej Polsce socjolog prof. Rafał Chwedoruk z Uniwersytetu Warszawskiego.
Analityk podkreśla jednak, że wypowiedzi Kaczyńskiego są raczej taktyką, aniżeli strategią. Wynikają także z jego reakcji na zaskakującą dla wielu wypowiedź szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, która postawiła nowe żądania polskiemu rządowi.
Nerwowe reakcje w obozie władzy - a wręcz wściekłość części polityków PiS - wywołała informacja, że mimo iż dziś Polska - z powodu blokady ze strony KE - nie ma szans na zyskanie miliardów ze wspólnego budżetu UE, to i tak polscy podatnicy będą musieli płacić olbrzymie odsetki od zaciągniętego wraz z innymi państwami kredytu (dziś to już ponad 700 mln euro). Słowem: państwa UE skorzystają ze wspólnej kasy, a my się do tego dołożymy. Za nic.
Kaczyński chce zatem wziąć na Unii odwet. Jaki? Na razie tego nie ujawnia. Wiadomo jednak nieoficjalnie, że twardy kurs ma zostać utrzymany. Wystarczy zwrócić uwagę na język, jakiego używają czołowi politycy PiS. Sekretarz generalny tej partii mówi o "armatach" i "ogniu zaporowym", którego mielibyśmy używać przeciwko Unii.
Utrzymanie twardego kursu to plan sztabowców PiS, którzy przygotowują kampanię wyborczą partii rządzącej. Wśród nich nie ma współpracowników premiera Mateusza Morawieckiego, który - mimo wszystko - wolałby się z Unią dogadać. Są za to osoby, które przygotowywały m.in. osławioną kampanię "Sprawiedliwe sądy", uderzającą w polskich sędziów.
To sztabowcy PiS promują ostatni tekst Jana Rokity, w którym były kandydat PO na premiera pisze: "Brukselska partia wojny chce za wszelką cenę doprowadzić do zmiany władzy w Polsce, gdyż traktuje rządzącą w Polsce prawicę za politycznego wroga dzisiejszego europejskiego establishmentu". Dalej publicysta stwierdza, że "obok Rosji, która napadła sąsiada i zabija jego mieszkańców, to Polska jest drugim państwem obłożonym obecnie dużymi unijnymi sankcjami". - Jeśli zaś zważyć dotychczasową wartość obu pakietów sankcyjnych (ciągnijmy ten na pozór absurdalny paradoks) - to wartość pakietu polskiego raczej przewyższa pakiet rosyjski - pisze Rokita w "Dzienniku Polskim".
Podchwycenie tego przekazu przez PiS oznacza jedno: spór nie tylko na forum unijnym, ale także ostry zwrot na polskim podwórku. To - jak zapowiadają analitycy - będzie polityczna wojna na wyniszczenie.
Odgrzewany kotlet
Jarosław Kaczyński idzie na zwarcie z Unią Europejską, ale także dokłada do politycznego pieca na polu krajowym. Prezes PiS zapowiada powrót do reformy wymiaru sprawiedliwości. I sztorcuje polskich sędziów. - Trzeba im przypomnieć rzecz podstawową: mają obowiązek przestrzegania polskich ustaw, a jedynym miejscem do oceny ich zgodności z konstytucją jest Trybunał Konstytucyjny - podkreśla Kaczyński.
Lider PiS w "Sieciach" mówi, że chce wrócić m.in. do pomysłu spłaszczenia struktury sądów oraz wprowadzenia "sędziów pokoju".
Czy wobec faktu, iż PiS rządzi już ósmy rok, a mimo to lider obozu władzy dopiero zapowiada poważne reformy sądownictwa, Jarosław Kaczyński jest w tym kontekście wiarygodny? - Ciekawsze jest to, że prezes Kaczyński wydał polityczny akt oskarżenia wobec ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Sądzę, że może być przygotowywany scenariusz, zgodnie z którym - oczywiście wtedy, gdy PiS będzie kontynuowało rządy po wyborach, co nie jest dziś najbardziej prawdopodobnym wariantem - dojdzie do zmiany ministra sprawiedliwości - przekonuje prof. Chwedoruk.
Jak mówi socjolog, spór o sądownictwo jest dziś sporem elit władzy, mniej angażującym tzw. zwykłych obywateli. - Niewiele z tego dla życia ludzi wynika - mówi rozmówca WP.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski