Prezydent Duda ma dość. Nie pomoże już PiS
Urzędnicy z Pałacu Prezydenckiego nie kryją zdenerwowania z powodu faktu, że Komisja Europejska nie jest w stanie porozumieć się z rządem PiS ws. ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowego Planu Odbudowy. Prezydent Andrzej Duda także nie ukrywa irytacji. Nie zamierza jednak dłużej wspierać rządu w staraniach o miliardy z unijnej kasy ani angażować się w spór z unijnymi instytucjami.
26.07.2022 | aktual.: 27.07.2022 21:33
- Prezydent przygotował projekt ustawy, który kilka miesięcy temu został zaakceptowany przez szefową Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen. To była ręka wyciągnięta do obu stron sporu i zielone światło dla KPO. Dziś niech rząd sam to załatwia z Komisją - usłyszeliśmy z otoczenia głowy państwa. W mniej formalnych rozmowach to samo ma powtarzać sam prezydent.
Andrzej Duda i jego otoczenie uważają, że wszystkie elementy związane z orzeczeniem TSUE w sprawie działalności zlikwidowanej już Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego zostały wypełnione. Dlatego Pałac Prezydencki nie zgadza się z tym, że wciąż jest naliczana kara finansowa za niewdrożenie decyzji unijnego trybunału.
- To jest zupełnie niezrozumiałe. Ale nie należy poddawać się ciągłej presji ze strony Brukseli - słyszymy.
Szefowa KE sztorcuje PiS
Ursula von der Leyen przestrzega polski rząd: dopóki zawieszeni przez Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego sędziowie (tacy jak m.in. Igor Tuleya) nie zostaną przywróceni do orzekania, Krajowy Plan Odbudowy nie zostanie uruchomiony. A to oznacza, że do Polski nie trafi kilkadziesiąt miliardów euro na rozwój gospodarczy po trudnym okresie pandemii.
W najnowszym wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" szefowa Komisji Europejskiej przyznaje, że nowa ustawa o sądownictwie, która weszła w życie w połowie lipca, nie gwarantuje sędziom możliwości kwestionowania statusu innych sędziów bez ryzyka, że zostaną oni pociągnięci do odpowiedzialności dyscyplinarnej. - Tę kwestię należy rozwiązać, aby spełnić warunki przyznania pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy i umożliwić Komisji uruchomienie pierwszej płatności - podkreśla von der Leyen. I dodaje, że Polska musi również w pełni zastosować się do postanowienia Trybunału Sprawiedliwości, co jeszcze nie nastąpiło.
Zdziwienia oceną szefowej KE nie kryje Pałac Prezydencki. - To przekaz mocno zaskakujący. Projekt ustawy był znany Komisji Europejskiej od kilku miesięcy - podkreśliła w Polsat News prezydencka minister Małgorzata Paprocka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To właśnie ona była odpowiedzialna za kształt projektu ustawy, która zdobyła akceptację Ursuli von der Leyen. Tyle że było to kilka miesięcy temu. Potem sejmowa większość skorygowała prezydencki projekt. Mimo to Andrzej Duda nowelizację podpisał i stwierdził, że projekt nie zmienia jego fundamentalnych założeń. - Doszło do zatwierdzenia KPO, chociaż dokładnie było wiadomo, jaka propozycja była wtedy procedowana w Sejmie. Właściwie w takim kształcie te przepisy zostały uchwalone - podkreśliła we wtorek 26 lipca minister Małgorzata Paprocka.
Dlatego też - jak słyszymy - urzędnicy Kancelarii Prezydenta nie kryją rozgoryczenia i irytacji postawą Komisji Europejskiej. Zwłaszcza, że po czerwcowym spotkaniu z Ursulą von der Leyen prezydent Duda nie ukrywał zadowolenia: "Chcę wyrazić wielką satysfakcję, że przygotowana przeze mnie ustawa, która ma naprawić funkcjonowanie Sądu Najwyższego w aspekcie odpowiedzialności zawodowej, doprowadziła do porozumienia na szczeblu parlamentarnym oraz w ramach Unii Europejskiej".
Szkopuł w tym, że porozumienia dziś nie ma, bo Komisja Europejska twierdzi, iż PiS nie wypełnia wymogów TSUE i KE. A PiS - wedle naszych rozmów - ani myśli się cofnąć. Pałac Prezydencki ma dość takiego stanu rzeczy.
- Zrobiliśmy, co mogliśmy. Na stole był projekt, który zyskał akceptację szefowej Komisji Europejskiej. Droga do porozumienia była otwarta. A co się stało potem, to już sprawa rządu i Komisji. I niech rząd sobie z tym radzi - słyszymy z otoczenia prezydenta Dudy.
Wedle naszych informacji, Pałac Prezydencki był również zirytowany tempem i przebiegiem negocjacji ws. tzw. kamieni milowych dotyczący KPO. To właśnie one stały się powodem dużego konfliktu w rządzie, przede wszystkim między środowiskiem premiera a ministra sprawiedliwości.
Ale w to Pałac Prezydencki nie zamierza się mieszać. Andrzej Duda zajmuje się dziś przede wszystkim polityką międzynarodową i budowaniem koalicji na rzecz Ukrainy. Na początku tego tygodnia polski prezydent spotkał się m.in. z prezydentem Litwy.
Prezes Kaczyński mówi o końcu
Spór z KE rozgrzewa jednak emocje w rządzie PiS. Oburzenia wypowiedziami szefowej Komisji Europejskiej nie ukrywa m.in. poseł Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry Janusz Kowalski. Polityk przekonuje, że polskie władze powinny ostro zareagować na "arogancję von der Leyen". Kowalski określa działania "eurokratów" mianem "urzędniczego terroryzmu". "Bezczelność niemieckiej szefowej Komisji Europejskiej przekracza wszelkie granice. Żądanie od Polski łamania Konstytucji RP to urzędniczy terroryzm! Von der Leyen powinna być uznana za persona non grata w Polsce. Tu i teraz. Z szantażystami się nie rozmawia" - napisał poseł na Twitterze.
Rozmawiać z szefową KE zamierza jednak premier Mateusz Morawiecki. Jak stwierdził niedawno w rozmowie z telewizją państwową: - Prędzej czy później dostaniemy te pieniądze. Uważam, że pierwsze środki z Umowy Partnerstwa, czyli funduszy strukturalnych albo z Krajowego Programu Odbudowy popłyną na przełomie tego i kolejnego roku.
Czy w taki scenariusz wierzy lider Zjednoczonej Prawicy Jarosław Kaczyński? W weekend podczas wizyty w Poznaniu prezes PiS stwierdził, że "to nie my prowadzimy wojny z Unią, tylko Unia prowadzi wojnę z nami". - Ja nie jest pewien, czy to jest taki z góry założony plan czy też mechanizm szaleństwa, które jest w Unii, plus oczywiście pewne interesy, głównie niemieckie. Ale to z naszego punktu widzenia jest już w tej chwili obojętne. Wynik jest taki, jaki jest: robimy to, czego byśmy nie zrobili, gdyby nie Unia i Unia w odpowiedzi, zamiast po prostu dać nam to, co nam się należy absolutnie jak każdemu innemu państwu, to nie daje. No... to w takim razie koniec - stwierdził Jarosław Kaczyński.
Nie doprecyzował, czy to oznacza zerwanie rozmów z Komisją Europejską i koniec marzeń o unijnych miliardach.
Ale współpracownicy premiera są dobrej myśli. - Dynamika medialna jest czymś innym niż formalna dynamika rozmów z Komisją Europejską. Trzeba podkreślić, że nie ma żadnych pism ze strony KE na tym etapie, co do konieczności dodatkowych zmian. Ocena aktualnie obowiązujących przepisów jest dopiero przed nami. KE jeszcze takiej oceny nie dokonała - skomentował słowa Ursuli von der Leyen rzecznik rządu Piotr Mueller.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski