Płacze, pokłony i wyznawanie win - tak Korea Północna wykorzystuje aresztowanych obcokrajowców do własnej polityki i propagandy
• 21-letni student z USA opuścił areszt w Korei Płn.
• Wcześniej musiał wyznać winy i złożyć samokrytykę
• Reżim oskarżył go o próbę kradzieży transparentu na zlecenie władz USA
• Korea Płn. w przeszłości wielokrotnie zatrzymywała obywateli Zachodu
• Aresztowania często odbywają się pod absurdalnymi pretekstami
• Są wykorzystywane na potrzeby wewnętrznej propagandy
• Zatrzymani stawali się atutami negocjacyjnymi w kontaktach z Zachodem
Używany samochód o wartości 10 tys. dolarów - to miała być nagroda, jaką Otto Warmbier miał dostać za kradzież transparentu z propagandowym hasłem. Władze Korei Północnej twierdzą, że ukradł go w hotelu Yanggakdo w Pjongjangu. 21-letni dostał tak kuszącą ofertę od jednego z amerykańskich kościołów metodystów, a władze Stanów Zjednoczonych od początku kontrolowały jego poczynania. Chodziło o zdobycie cennego "trofeum" z kraju Kim Dzong Una. Brzmi nieprawdopodobnie? I słusznie, bo to historia utkana przez komunistyczny reżim, który od początku lutego więził amerykańskiego studenta, by wypuścić go dopiero na początku tego tygodnia.
"Najgorszy błąd w życiu"
Otto Warmbier odwiedził Koreę Północną jako zwykły turysta. 2 stycznia miał wyjechać z kraju, ale nigdy do tego nie doszło. Reżim oskarżył go o "akt wrogości" i aresztował. Reszta była już starannie wyreżyserowanym spektaklem, zresztą nie pierwszy raz wystawianym przez Koreę Północną.
- Moim celem było zadanie ciosu w motywację i etykę pracy ludu Korei. To był bardzo niemądry cel - mówił Otto Warmbier, w przerwach kłaniając się w pas, szlochając i błagając o litość. 21-latek wyznał na konferencji prasowej w Pjongjangu, że "nigdy nie powinien dać się zwabić przez administrację Stanów Zjednoczonych", która rzekomo zmusiła go do przestępstwa przeciwko Korei Północnej. Student określił też swój występek "najgorszym błędem w życiu".
Rzecz w tym, że samo zdarzenie równie dobrze mogło nie mieć miejsca i w zasadzie graniczy z pewnością, że nie było inspirowane przez Stany Zjednoczone. Było za to elementem rozgrywki, którą Pjongjang ćwiczy od wielu lat, bo podobne i - z naszej perspektywy - absurdalne aresztowania miały miejsce już w przeszłości.
Oficjalnie nie potwierdzono, że Otto Warmbier został zmuszony do teatralnego wyznania win przed kamerami. Jednak identyczne przypadki z przeszłości każą sądzić, że historia 21-letniego studenta z Uniwersytetu w Wirginii to jeszcze jeden przykład więziennego szantażu, jaki stosuje reżim. Wycieczka zakończona aresztowaniem, po którym następuje publiczna samokrytyka i uwolnienie, urosła do rangi jednej z form dyplomatycznego nacisku, stosowanych przez Pjongjang. To właśnie z powodu tego typu aresztowań, Stany Zjednoczone i Kanada odradzają swoim obywatelom podróżowanie do Korei Północnej.
Za Biblię, za ciekawość, bo chciał
Mimo ostrzeżeń i wiadomych ograniczeń w poruszaniu się po samej Korei Północnej, ludzie i tak odwiedzają ten kraj. Większość spośród 5-6 tys. turystów rocznie, którzy zwiedzają komunistyczne państwo, oczywiście wraca bezpiecznie do domów. Niektórzy mają jednak pecha i wpadają w tryby bezlitosnej maszyny propagandowo-politycznej.
Swego czasu głośna była sprawa Jeffreya Fowle'a z amerykańskiego Ohio, który w 2014 roku zostawił dwujęzyczną (koreańsko-angielską) Biblię w toalecie jednego z lokali rozrywkowych. W środku umieścił zdjęcia swoje i rodziny oraz imię i numer telefonu. To wystarczyło, by został aresztowany za nawracanie, na co w Korei Północnej jest odpowiedni paragraf. W więzieniu spędził 170 dni.
85-letni Merrill Newman jest najstarszym aresztowanym obcokrajowcem w najnowszej historii Korei Północnej. Ten emerytowany biznesmen i weteran wojny koreańskiej oficjalnie został zatrzymany za próby skontaktowania się z innymi weteranami, którzy w czasie wojny walczyli przeciwko komunistom. Mężczyzna z ciekawości wypytywał o antykomunistycznych powstańców swojego przewodnika i to wystarczyło, by zinterpretować jego ciekawość jako wrogi akt wymierzony w Koreę Północną. Newman w niewoli przebywał 42 dni. Został uwolniony 7 grudnia 2013 roku. Już w Stanach Zjednoczonych przyznawał, że publiczna samokrytyka, którą musiał wygłosić przed wyjściem na wolność, nie została napisana przez niego i został zmuszony do jej odczytania.
Jeszcze dziwniejsza jest sprawa Matthew Millera, który w 2014 roku postanowił pojechać do Korei Północnej, by… zostać aresztowanym. W tym celu podarł wizę tuż po przylocie. Amerykanin uważał, że tylko w więzieniu uda mu się porozmawiać z "prawdziwymi" Koreańczykami. Dopiął swego, bo za swój występek został 14 września skazany na sześć miesięcy obozu pracy. Nie dane mu było jednak odpracować całego wyroku, choć przyznawał później, że faktycznie w obozie pracy udało mu się porozmawiać z mieszkańcami Północy w realnych, niearanżowanych warunkach. Dzięki staraniom USA, Miller już 8 listopada został zwolniony wraz z innym osadzonym, Kennethem Bae, który jest rekordzistą pod względem czasu odsiadki w północnokoreańskim więzieniu. Oczywiście biorąc pod uwagę wyłącznie obcokrajowców.
Amerykanin koreańskiego pochodzenia, Kenneth Bae, to chyba najgłośniejszy przypadek aresztowania z ostatnich lat. W sumie spędził w północnokoreańskiej niewoli 752 dni. Został skazany aż na 15 lat za rzekomy plan budowy baz w Chinach, które pomogłyby w obaleniu władzy w Pjongjangu. Zarzuty oczywiście wyssano z palca, bo w istocie Bae trafił do więzienia za działalność misjonarską. Potrzeba było interwencji ONZ, ambasadora Szwecji (USA nie mają przedstawicieli w Korei Płn.), władz Stanów Zjednoczonych, by misjonarz odzyskał wolność. Całość oczywiście była poprzedzona płomienną samokrytyką aresztowanego.
Powyższe przypadki pokazują, że poza obywatelstwem zachodniego kraju, nie ma tak naprawdę klucza do aresztowań. Korea Północna nie zawaha się przed przetrzymywaniem biznesmenów, studentów czy misjonarzy. Również lista powodów - urojonych czy faktycznych - jest długa. Są na niej m. in. wymiana waluty u cinkciarza, posiadanie materiałów pornograficznych, nieautoryzowane rozmowy z lokalnymi mieszkańcami, fotografowanie i nagrywanie w zakazanych miejscach, znieważanie przywódców czy zakupy w sklepach, które nie są przeznaczone dla zagranicznych gości. Trzeba przy tym wiedzieć, że wycieczka w Korei Północnej odbywa się według ściśle ustalonego scenariusza, turyści odwiedzają specjalnie przygotowane miejsca, w które zabierają ich przewodnicy. Nie ma mowy o samodzielnej eksploracji.
Atuty negocjacyjne
Jeśli przyjrzeć się datom konkretnych aresztowań, to ze sporą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że przynajmniej część zatrzymań nie była przypadkowa. Otto Warmbier został aresztowany zaledwie na kilka dni przed czwartą próbą nuklearną Pjongjangu. Mógł więc służyć jako "as w rękawie" w przypadku, gdyby sprawa stanęła na ostrzu noża, a karą za test miałoby być coś więcej niż zaostrzenie sankcji.
Kenneth Bae oraz Matthew Miller również zostali uwolnieni w wyjątkowych okolicznościach. Po negocjacjach, przypominających przeciąganie liny, udało się doprowadzić do powrotu Amerykanów dopiero po wizycie przedstawiciela USA w Korei Północnej. Był nim dyrektor wywiadu narodowego USA, czyli najwyższy przedstawiciel amerykańskich agencji szpiegowskich.
W 2009 roku były prezydent Bill Clinton był zmuszony do wizyty, bo tylko w taki sposób można było doprowadzić do uwolnienia dwójki amerykańskich dziennikarek, które zostały aresztowane w czasie nielegalnego przekraczania granicy. Dzień po powrocie Clintona do domu, Kim Dzong Il ułaskawił Amerykanki, a państwowa agencja KCNA mogła napisać, że był to "akt świadczący humanitarności o miłowaniu pokoju". Korea Północna nie omieszkała też wspomnieć o "szczerych przeprosinach" Billa Clintona, który wyrażał ubolewanie z powodu "aktów wrogości".
Wizyty amerykańskich przedstawicieli Korea Północna przekuwa na wewnętrzne potrzeby, ukazując w ich kontekście silną pozycję własnego przywódcy. Wyznawanie win przez obcokrajowców przed kamerami bardzo przypomina sesje samokrytyki, do których od najmłodszych lat, jeszcze w szkołach, przyzwyczajani są obywatele Korei Północnej. Taka forma komunikatu jest więc powszechnie zrozumiałym przekazem dla mieszkańców, chociaż na Zachodzie może się wydawać teatralna i nieszczera.
Zatrzymania amerykańskich obywateli są też okazją do niecodziennego "zaproszenia" przedstawicieli USA do rozmowy. Trzeba pamiętać, że Pjongjang i Waszyngton nie utrzymują stosunków dyplomatycznych, aresztowania w naturalny sposób wymuszają obustronny kontakt. Oczywiście na warunkach Korei Północnej.