"Płacząca Korea to fałsz. Są gotowi, by ich rozszarpać"
Płacząca Korea to fałsz, fałsz władzy przekazującej mediom światowym, to co chciała i fałsz narodu wiedzącego, że „płakać” trzeba dla swojego bezpieczeństwa. Pewno też i z wyrachowania, bo jak się ładnie popłacze, a zobaczą, to może będzie jakaś korzyść. Te płaczące dziś tłumy, w każdej chwili, jeśli tylko uchyliłaby się kurtyna strachu, gotowe byłyby rozszarpać to zbrodnicze towarzystwo na strzępy - pisze Waldemar Kuczyński w felietonie dla Wirtualnej Polski.
22.12.2011 | aktual.: 11.01.2012 10:41
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Światełko, jakby musnęło Koreę Północną zabierając z tego świata jednego z największych zbrodniarzy terroryzujących i mordujących własnych rodaków. Pozostał zbrodniczy system i klika, która nim kieruje. Większość komentarzy, w tym także specjalistów od tego kraju (jeśli w ogóle można być specjalistą od wnętrza czarnej skrzynki)
zapowiada, że nic się nie zmieni, będzie, jak było. Nie jestem specjalistą od Korei Północnej, ale należę do pokolenia, które znaczną część życia spędziło w systemie totalitarnym, a sporo lat także w jego postaci nie odbiegającej wiele od tego w czym żyją dziś Koreańczycy na Północy. I w oparciu o to życiowe doświadczenie pozwalam sobie powiedzie coś innego, na Koreą zapaliło się światełko, które może zgaśnie, a może się rozpłomieni.
Dwadzieścia trzy lata temu wygłosiłem w Londynie, na Kongresie Polskiego Uniwersytetu na Obczyźnie referat z taką oto tezą: „Instytucje komunistycznego porządku są efemeryczne. Istnieć mogły tylko w otoczeniu lękowej psychologii społecznej. Im bardziej represyjny był system tym większa była ich sprawność. Kiedy represje osłabły instytucje systemu zaczęły się rozkładać. Komunizm bowiem to strach przerobiony na stosunki społeczne i kiedy znika strach znika również on sam”.
Cały świat, w tym i my patrzyliśmy na gromady ludzi rozpaczające po zbrodniarzu i wielu zachodziło w głowy, jak to możliwe? Ano możliwe. W tych dniach żaden Koreańczyk nie odważyłby się wyjść na ulicę z radosną twarzą. Ćwiczenia, jak płakać kiedy łzy nie chcą płynąć, były pewno jednym z ważnych zajęć w tamtym kraju po komunikacie, że ukochany przywódca się przepracował i umarł. I jak się dobrze patrzało, to wiele było płaczących bez łez, także kobiet, którym one przychodzą łatwiej. No i oczywiście byli naprawdę płaczący, bo „za tego Kima to wiadomo, jak było, a za nowego, nie wiadomo?”.
Ta płacząca Korea to fałsz, fałsz władzy przekazującej mediom światowym, to co chciała i fałsz narodu wiedzącego, że „płakać” trzeba dla swojego bezpieczeństwa. Pewno też i z wyrachowania, bo jak się ładnie popłacze, a zobaczą to może będzie, jakaś korzyść. Te płaczące dziś tłumy, w każdej chwili, jeśli tylko uchyliłaby się kurtyna strachu gotowe byłyby rozszarpać to zbrodnicze towarzystwo na strzępy. I myśmy to widzieli 23 lata temu, na wielkim spędzonym przez władze wiecu w Bukareszcie. Zapewne pod wpływem odwagi jakiegoś jednego człowieka, który może krzyknął, że Causecscu to zbrodniarz, ten skuty chwilę wcześniej strachem tłum odrzucił ochronną skorupę i pokazał prawdę.
Być może w Korei Północnej się nic nie zmieni, ale już stało się coś znamiennego, ten naznaczony następca, wyglądający nieporadnie smarkacz, musi się podzielić władzą, ze stryjem i armią. Podobnie było po śmierci Stalina, gdy tyrania jednoosobowa została zastąpiona „kolektywnym kierownictwem” i to otwarło drogę do jej mniej nieludzkiej formy. Aleksander Sołżenicyn tak ją opisywał; „kiedyś nie śmieliśmy nawet szeptem zaszeleścić. A dzisiaj proszę, czytamy samizdat, a nawet piszemy do niego”.
Jak jest podział władzy, to nie ma „boga”, a jak nie ma „boga” to wiele się musi zmienić w całej pragmatyce i retoryce systemu, a jak się coś zaczyna zmieniać, to może się tak łatwo nie skończyć. I ja na to stawiam, życząc przed Gwiazdką, by to światełko, które zaświeciło okazało się światełkiem betlejemskim zwiastującym dobrą nowinę Koreańczykom z Północy (nawet gdy nie chrześcijanie), a także całemu światu, bo jak gadów ubywa to świat pięknieje.
* Waldemar Kuczyński specjalnie dla Wirtualnej Polski*
Tytuł pochodzi od redakcji