PiS szykuje rewolucję w samorządach i dzieli opozycję
Prawo i Sprawiedliwość chce ograniczyć okres urzędowania wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. PiS proponuje, aby jedna osoba mogła piastować wspomnianą funkcję maksymalnie przez dwie kadencje, z których każda trwałaby pięć lat. - Rozwiązanie to powinno wymusić naturalną zmianę, która wniesie do życia publicznego pewną nowość - tłumaczy Wirtualnej Polsce poseł rządzącej partii Jacek Sasin. Opozycja jest w sprawie propozycji PiS podzielona.
08.12.2015 | aktual.: 08.12.2015 17:06
- Prezydent Polski może sprawować swoją funkcję maksymalnie przez dwie kadencje. Podobnie jest w przypadku innych urzędów. Nie widzimy powodu, dla którego w samorządach ma być inaczej - wyjaśnia polityk Prawa i Sprawiedliwości. I dodaje, że ograniczenie kadencyjności dotyczyłoby jedynie władzy wykonawczej. To oznacza, że zmiana przepisów nie objęłaby np. miejskich radnych.
- Bardzo trudno jest demokratycznymi mechanizmami spowodować zmianę władzy w samorządzie. Dotyczy to głównie mniejszych gmin, w których wójt czy burmistrz jest największym pracodawcą i posiada mechanizmy, przy pomocy których może uzależnić od siebie dużą grupę wyborców. W dodatku lokalne media są tam bardzo słabe i finansowo uzależnione od lokalnej władzy, co pozwala włodarzom kształtować opinię publiczną, ograniczając mechanizm wyboru samorządowców - tłumaczy Sasin. Jego zdaniem wprowadzenie kadencyjności lokalnych włodarzy wymusi zmianę.
Pomysł PiS krytykuje Platforma Obywatelska. - Naszym zdaniem to społeczeństwo w wolnych, demokratycznych wyborach powinno decydować o tym, czy chce, aby ich włodarz sprawował władzę przez dwie czy więcej kadencji - tłumaczy Wirtualnej Polsce Zbigniew Konwiński z PO. Jego partia jest jednak gotowa debatować w sprawie projektu PiS.
Ograniczenia kadencyjności samorządowców nie chce Kukiz'15. - Jesteśmy przeciwko z uwagi na to, że występują tam JOW-y. Dla nas jest to optymalne rozwiązanie, ponieważ mieszkańcy mogą bezpośrednio wybierać swoich prezydentów czy burmistrzów - tłumaczy poseł Marek Jakubiak. Zdaniem polityka Ruchu Kukiza to społeczeństwo powinno decydować o tym, kto i ile czasu ma prawo sprawować władzę w samorządzie.
Jakubiak zwraca uwagę na groźne konsekwencje pomysłu PiS. - Ludzie z małych miejscowości wyjeżdżają do aglomeracji. Dotyczy to zwłaszcza osób dobrze wykształconych. Jeśli wprowadzimy tryb, że co dwie kadencje musi zmienić się władza, to w pewnym momencie może wyczerpać się intelektualny zasób małych miejscowości - tłumaczy poseł Kukiz'15. I zaznacza, że jego ugrupowanie opowiada się natomiast za wprowadzeniem kadencyjności w pełnieniu funkcji posła lub senatora.
Pomysł PiS pozytywnie ocenia z kolei Nowoczesna. - Jesteśmy za tym, aby następowała wymiana publicznych kadr. Nie może być tak, że ktoś jest politykiem przez całe życie - tłumaczy posłanka partii, Kamila Gasiuk-Pihowicz. I zapewnia, że jej partia poprze propozycję PiS. Jednocześnie Nowoczesna, podobnie jak Kukiz'15, proponuje ograniczyć kadencyjność posłów i senatorów.
- Możemy rozmawiać również na ten temat. Trudno jednak porównywać pozycję ustrojową posła czy senatora do pozycji wójta czy burmistrza - mówi Sasin. Polityk PiS zapewnia, że jego partia jest otwarta na dyskusję w sprawie kadencyjności.
Kadencyjnością lokalnych włodarzy zajmą się teraz specjalne podkomisje sejmowe. Nowe zasady mają wejść w życie przy okazji najbliższych wyborów samorządowych, czyli w 2018 r.