PiS szuka odbicia po porażce w Sejmie. Na "liście" Kaczyńskiego kolejny minister. "Teraz Bodnar"
PiS poniosło porażkę w Sejmie w trakcie debaty nad losem ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza. Ale formacja Jarosława Kaczyńskiego deklaruje, że nie zamierza składać broni. - Szykowane są kolejne wnioski o odwołanie kolejnych ministrów - twierdzi jeden z posłów PiS. Chodzi m.in. o Adama Bodnara.
18.01.2024 | aktual.: 19.01.2024 09:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Prędzej czy później - tak na pytanie Wirtualnej Polski o to, czy będą kolejne wnioski o wota nieufności wobec członków rządu Donalda Tuska, odpowiada poseł PiS, były szef Rządowego Centrum Legislacji Krzysztof Szczucki.
Wedle naszych informacji partia Jarosława Kaczyńskiego zamierza złożyć kolejny wniosek o wotum nieufności - tym razem wobec ministra sprawiedliwości prof. Adama Bodnara.
Za co? Za zmiany w prokuraturze - w szczególności w Prokuraturze Krajowej, której szefa Bodnar odwołał kilka dni temu. Chodzi o związanego politycznie i towarzysko ze Zbigniewem Ziobrą Dariusza Barskiego.
Ten ruch ministra sprawiedliwości wywołał wściekłość w PiS. I doprowadził do zapalnej sytuacji w Prokuraturze Krajowej, bowiem Barski swojego stanowiska opuścić nie chce, twierdząc, że objął funkcję legalnie; a żeby go odwołać, potrzebna jest zgoda prezydenta.
Szkopuł w tym, że prof. Bodnar - przy wsparciu prawników - twierdzi, iż Barski w ogóle nie powinien być powołany na funkcję Prokuratora Krajowego - bo przepisy, na podstawie których Barski został przywrócony ze stanu spoczynku do prokuratury, już nie obowiązywały.
Takie stanowisko podziela cała koalicja rządząca. Sprzeciwia się mu PiS - wespół z Andrzejem Dudą. Prawne zamieszanie w tej sprawie na łamach WP wnikliwie opisał dziennikarz Patryk Słowik.
Zobacz także
Bez odpowiedzi na Tuska
PiS - jak słyszymy - nie chce odpuszczać tej sprawy. - Kolejny wniosek o odwołanie będzie dotyczył właśnie Bodnara - przyznaje poseł PiS. Oczywiście koalicja rządząca ministra obroni.
Problem partii Jarosława Kaczyńskiego polega na tym, że zmiany dokonywane przez nowy rząd - nawet jeśli są daleko idące, a wręcz rewolucyjne - są popierane przez znaczną część wyborców. Podkreślają to politycy KO.
Jak wynika z naszych informacji, nowa większość rządowa posiada analizy i badania, które o tym świadczą. Sami posłowie KO, Trzeciej Drogi czy Lewicy mówią o tym, że ich wyborcy domagali się "rozliczeń" i "radykalnych zmian". - Ani kroku wstecz - powtarzają.
Dlatego też cała koalicja stanęła w środę murem za Bartłomiejem Sienkiewiczem, który - jako minister kultury - zainicjował zmiany w mediach publicznych. PiS złożyło wniosek o wotum nieufności wobec ministra, ale głosowanie w tej sprawie przegrało. Sienkiewicz pozostał na stanowisku, a jego polityczny mandat do przeprowadzania zmian - jak mówią w KO - jeszcze się wzmocnił.
Co więcej, PiS było podczas debaty sejmowej w sprawie odwołania Sienkiewicza (a przy okazji sytuacji w TVP za rządów PiS) w całkowitej defensywie. Gdy na zarzuty posłów PiS odpowiadał sam minister kultury, a później premier Donald Tusk, na sali plenarnej zostało zaledwie kilku parlamentarzystów partii Kaczyńskiego.
- Dla PiS to było katastrofalne. Ich wniosek stał się dla nas powodem, by przypomnieć co się działo za rządów PiS-u, jeśli chodzi o tzw. media publiczne, czy jeśli chodzi o funkcjonowanie ministerstwa kultury. Była to debata o najczarniejszych dniach Telewizji Polskiej, Polskiego Radia, Polskiej Agencji Prasowej pod rządami PiS-u i o tym, co trzeba teraz zrobić, jak trzeba będzie posprzątać, bo tam trzeba będzie zrobić porządki - powiedział w programie "Tłit" WP poseł Polski 2050 Michał Kobosko.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nieobecni podczas debaty posłowie PiS - pytani przez WP - odpowiadają, że "nie sprawdzali, co mówił Donald Tusk". Ci zaś, którzy byli obecni na sali plenarnej, nie mogli być zadowoleni.
Szef rządu wyliczał milionowe zarobki byłych już szefów telewizji państwowej oraz wielu jej pracowników, a także przytaczał wypowiedzi ludzi związanych z PiS, którzy sami twierdzili, że w TVP Info kreowano przekaz jak za czasów "stalinowskiej propagandy".
- Nie jestem upoważniony, by powtarzać to, co pan prezydent w rozmowie ze mną w cztery oczy mówił na temat mediów Jacka Kurskiego i Jarosława Kaczyńskiego, ale możecie być pewni, że także w obozie PiS, z najwyższymi urzędnikami państwowymi włącznie, ludzie wstydzą się tego, co działo się w mediach publicznych za PiS; i mają powód się wstydzić tego, że nigdy w czasie rządów PiS głośno nie powiedzieli, co tam się działo - mówił w Sejmie premier.
Politycy KO - jak przyznawali w nieoficjalnych rozmowach - byli wystąpieniem swojego lidera zachwyceni. PiS nie znalazło na to odpowiedzi.
KO zaprasza do ringu
Czy zatem kolejny wniosek o odwołanie ministra - tym razem Bodnara - będzie z punktu widzenia PiS skuteczny? - Pytanie, co to znaczy skuteczny? Na pewno konieczny, bo Bodnar łamie prawo. I trzeba go powstrzymać - twierdzi rozmówca z partii Kaczyńskiego.
Politycy większości rządowej nie przejmują się jednak tymi zarzutami. Mówią, że Adam Bodnar - były Rzecznik Praw Obywatelskich - jest jednym z najlepiej ocenianych ministrów rządu Donalda Tuska.
Ale - politycznie - jednocześnie rozumieją działania PiS. Sami wszak będąc w opozycji, składali wielokrotnie wnioski o odwołanie byłego już ministra Zbigniewa Ziobry. - Jeśli PiS będzie chciało z nami debatować o działaniach Adama, to my im przypomnimy sajgon, który w wymiarze sprawiedliwości robił Ziobro. Przecież oni się wtedy z maty nie podniosą - przekonuje polityk Koalicji Obywatelskiej.
Jeszcze w tym tygodniu Adam Bodnar ma przedstawić projekt rozdzielający kompetencje ministra sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego.
Repertuar opozycji
W PiS słyszymy, że kolejne wnioski o wota nieufności będą tylko elementem szerszej aktywności sejmowej PiS. - Jesteśmy opozycją konstruktywną, silną, ale nie totalną - tak o strategii PiS na najbliższe dni mówił w rozmowie z WP Piotr Müller.
To m.in. on - były rzecznik rządu - będzie uczestniczył w pracach kierowanego przez Mateusza Morawieckiego "zespołu pracy państwowej", który ma punktować działania nowych władz.
Czy zespół zostanie oficjalnie przedstawiony? Nie. - Zajmujemy się robotą poza kamerami - twierdzi jeden z posłów PiS.
W tym tygodniu - przed kamerami - PiS postawiło na polityczne show. Największa partia opozycyjna urządziła we wtorek w Sejmie akcję solidaryzowania się z Mariuszem Kamińskim i Maciejem Wąsikiem, którzy zostali skazani za nadużycia władzy. Partia Jarosława Kaczyńskiego porzuciła jednak pomysł całkowitej obstrukcji.
Posłowie PiS wnieśli tekturowe podobizny kolegów, w klapach mieli przypinki z wizerunkami, wprowadzili żony obu skazanych na galerię sejmową, skandowali "uwolnić posłów" w rytm oklasków oraz zainicjowali śpiewanie hymnu narodowego.
To był repertuar możliwości PiS w tym tygodniu, który - jak pisaliśmy - został zaakceptowany przez władze partii.
Co dalej? - Zobaczymy - ucinają w PiS. Niektórzy w partii przyznają, że działania opozycji to dziś w dużej mierze "improwizacja".
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl